Lubię świąteczne wydania gazet. Dzienniki i tygodniki opinii. Zwykle znajduję w nich więcej interesujących mnie treści. Pojawia się teologia, filozofia, a czasem nawet religioznawstwo. Zdarza się, że w porządnym, merytorycznym wydaniu. Choć oczywiście bywa różnie. Przez litość dla wydawnictw i autorów, spuścić należy zasłonę milczenia na sztampowe, nieciekawe i pozbawione jakiejkolwiek dociekliwości artykuły. Z okazji wiadomej rocznicy, wiele takich pojawiło się na temat Jana Pawła II. Niektóre bez cienia refleksji. Niestety.

Tym bardziej, warto odnotować odważne próby powiedzenia czegoś ponad to. Interesująca rozmowa w „Wyborczej”. Stefan Frankiewicz, były ambasador w Watykanie i redaktor naczelny „Więzi”, człowiek znający temat i życzliwy zainteresowanym, mówi tak:

Nie widzę ani śladu obecności nauczania papieża w życiu publicznym, a czasem także w życiu Kościoła hierarchicznego.

Uzasadniając ten pogląd podaje argumenty. Mówi o osądzaniu świata według „negatywnych stereotypów” i o braku szacunku dla różnorodności. A pytany o beatyfikację „naszego papieża” dodaje:

Trochę się boję tej beatyfikacji. Z jednej strony to wielka radość, ale z drugiej obawiam się, że beatyfikacja może oznaczać eksplozję polskiego triumfalizmu i bezrefleksyjności.

Krytyka jakiejkolwiek religii czy zachowań z religijnością związanych nie jest moim celem. Nie to miejsce, nie ten człowiek. Dlaczego więc o tym piszę? Bo sądzę, że święta mogą być dobrym czasem na refleksję właśnie. A grzechem pachnie brak zadumy i brak szacunku dla innego. Konfrontacja z odmiennością (światopoglądu, kultury i religii) bywa trudna. Wymaga woli i wysiłku. Nic za darmo, ale efekty, jak twierdzą wtajemniczeni, warte są starań.

Z tego powodu, na wszystkie przyszłe okazje, życzmy również Mądrych Świąt! Po to są! A nie dla króliczków, baranków, żurków i koszyczków. Przynajmniej nie tylko. Tak mi się wydaje.

A co to wszystko ma wspólnego z podróżami, napiszę już niebawem.