Blog Krzysztofa Matysa

Podróże i coś więcej.

Pchły

Aby nie wpaść tylko i wyłącznie w refleksyjny ton (nieco niebezpieczny o tej porze roku) dziś coś bardziej konkretnego. Trzy tygodnie podróżowania po Etiopii to wystarczający czas by zobaczyć zdecydowaną większość atrakcji tego kraju. Ale to też to wystarczający okres by odczuć na własnej skórze trochę etiopskiej specyfiki. Jednym z jej elementów są pchły.

 

Te etiopskie mnie uwielbiają.Nigdzie indziej nie jedzą mnie aż tak intensywnie. Wie ktoś jeszcze co to pchła? Jak wygląda, jak gryzie? Ja po raz pierwszy miałem z nimi do czynienia w Egipcie. Wprowadzając się do mieszkania w Kairze, zaczęliśmy od odpchlenia.Jedna pięknie sobie skakała po naszym łóżku. Rzeczywiście, skacze bardzo wysoko, tak jak w bajce. Trudno jest je zobaczyć. Złapać i zgnieść jeszcze trudniej. Zazwyczaj uświadamiamy sobie ich obecność dopiero gdy zaczną dokuczać ugryzione miejsca. Małe, czerwone pęcherzyki. Najczęściej pojawiają się seriami, jeden obok drugiego. Utrzymują się maksymalnie przez tydzień, a mocno swędzą tylko przez pierwszą dobę.

 

Najgorzej gdy zadomowią się w naszym bagażu. Kiedyś woziłem je w śpiworze. Złapałem je na pierwszym noclegu i nieświadomy wlokłem ze sobą. Po dwóch czy trzech nocach zorientowałem się, że już lepiej spać w miejscowej, byle jakiej pościeli, bo tam może akurat pcheł nie ma, a w moim śpiworze są na bank. I tak mi już zostało. Teraz nie wożę już żadnych śpiworów, kołderek czy prześcieradeł. Śpię w tym co mi dadzą. Wtedy mnie gryzły, teraz mnie gryzą, więc jaka różnica. Ostatnio szybko pozbyłem się piżamy i sporej części garderoby bo akurat tam się zadomowiły.

 

I tak robimy to zawsze. Jedziemy do Etiopii z pełnymi walizkami, wracamy z dużo lżejszymi. Napotkanym ludziom zostawiamy koszule, spodnie, a w mojej ostatniej grupie, cześć turystów oddała nawet buty. Etiopska bieda jest porażająca.

 

Problem jest przy powrocie. Jak nie przywieźć ich do domu? W samolotach wracających z Addis Abeby, na zalecenie Światowej Organizacji Zdrowia, stewardesy intensywnie spryskują korytarz środkiem unicestwiającym pchlą społeczność.

 

Czy można jakoś się zabezpieczyć?Próbuje się różnych rzeczy. Niektórzy używają obroży dla psów i kotów. W moim przypadku to się nie sprawdziło. Inne środki odstraszające komary czy kleszcze też chyba nie działają. Co zatem? Najlepiej mieć w grupie osobę, której krew(czy ciało?) pchłom smakuje najbardziej. Taka osoba zbiera co ma zebrać, a pozostali mają spokój. Taką osobą jestem ja. Nieraz tylko mnie z całej grupy dotyczył ten problem. Ktoś chce do Etiopii? Tylko ze mną! Oczyszczam teren z pcheł.

 

Standardowo, wszyscy najbardziej boją się kościołów. Szczególnie w Lalibeli. Tam, wyłożone w nich dywany mają być wielkim siedliskiem tych żyjątek. Do etiopskich świątyń wchodzimy bez butów- krótko mówiąc, jesteśmy bezbronni. Ale z mojego doświadczenia wynika, że łatwiej złapać je w hotelach i namiotach. Ostatnio przespałem się z nimi w trzygwiazdkowym, bardzo przyzwoitym hotelu.

 

Pchły, jak pchły, nic szczególnego. Kiedyś były wszędzie. Można by powiedzieć, że żadna to sensacja.Oczywiście tak, ale na ich przykładzie warto pokazać jedno. Jeśli ktoś myśli o pasjonujących, egzotycznych podróżach musi liczyć się z możliwymi niedogodnościami. Jechać do Etiopii licząc, że będzie tak jak w Europie, to nieporozumienie. Czasami uda się objechać kraj bez większych perturbacji,czasami nie. Tym razem mieliśmy aż nadto problemów. Część z nich niebawem opiszę.

 

Pozdrawiam serdecznie wszystkich uczestników wycieczki!

– Wasz pilot i największy pchlarz🙂

 

 

 

Poprzednie

Powrót z Etiopii

Następne

Ranking podróżników i archeologów

Komentarz: 1

  1. ~mia

    Panie Krzysztofie, to ja z Panem chętnie bym się gdzieś wybrała 🙂 O nic „zdrożnego” mi nie chodzi – tylko o te pchły. Do tej pory to ja wszelkie gryzące stworzenia brałam na siebie – z muchami tse-tse włącznie. Nikogo nie gryzły, tylko mnie 🙁 Mugga nie pomagała :(Jaka by to była z ulga, podróżować z Panem… 😉 Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Działa na WordPress & Szablon autorstwa Anders Norén