Jest jedną z wizytówek regionu. Rzecz tu bardzo popularna i w Polsce rozsławiona. Pojawia się na niejednej imprezie. Króluje na ogniskach i kuligach. To „duch puszczy”, czyli leśny trunek. Alkohol pędzony w ukryciu, nocą, gdzieś głęboko w puszczy. Mocny (dobry powinien mieć powyżej 55 procent). Szlachetny – pod warunkiem, że wiemy od kogo kupić. Choć formalnie zakazany, to po cichu staje się turystycznym hitem.

Duch puszczy, etykieta

Etykieta

Dostałem od kogoś trzylitrowy pojemnik. Trunek przedni. Skąd wiem? Bo jeżdżę po świecie, zajmuję się turystyką i z zawodowego obowiązku próbuję. W wielu krajach robione domowym sposobem alkohole są lokalną atrakcją, Wspierają turystykę, promują region i dają zarobić miejscowym. Działa to bardzo prosto. Każdy ma prawo destylować i sprzedawać alkohol. Musi tylko zgłosić to w urzędzie i ryczałtem zapłacić akcyzę. W zależności od kraju są różne ograniczenia. Na przykład mogą robić to tylko rolnicy z własnych produktów rolnych. Albo można sprzedawać taki alkohol wyłącznie na terenie gospodarstwa, gdzie został wytworzony, w należącej do niego restauracji lub pensjonacie. Może być też limit ilościowy, np. w ciągu roku na takich zasadach można sprzedać maksymalnie tysiąc litrów.

Trudno wyobrazić sobie wycieczki do Gruzji bez degustacji domowego wina i czaczy – mocnego alkoholu (powyżej 50 proc.) wytwarzanego z wytłoczyn winogronowych. (Dobrej jakości czacza przebija wszelkie sklepowe trunki). Jedno i drugie jest łatwo dostępne i stanowi element kultury oraz stylu życia. W Tbilisi korzystamy z restauracji, w której turyści obserwują proces destylacji, a następnie próbują świeżutkiej, jeszcze ciepłej czaczy. Podobnie w Armenii – tutowka, czyli samogon z owoców morwy. Trunek o wyjątkowym smaku, cieszący się uznaniem turystów, choć niektórzy wolą łagodniejszy bimber z moreli i brzoskwiń. (Więcej o ormiańskich trunkach).

Oczywiście nie ma mowy o wielkim piciu. Chodzi o degustację, o spróbowania. Traktujemy to jako element miejscowej kultury. Chcemy jej dotknąć, poznać, posmakować. Turyści fotografują i filmują. Więcej z tego żartów i zabawy niż picia.

W Nepalu do specjalnie zamówionej kolacji z lokalnymi potrawami podają nam domowej roboty mocny alkohol z ryżu. Smakuje tak sobie, ale każdy turysta spróbuje, a po powrocie do domu pochwali się, że pił coś takiego, Tak działa turystyka! Polska nie zezwalając na taki biznes  strzela sobie w kolano.

Długo można by wymieniać mniej lub bardziej egzotyczne kraje i popularne tam domowe alkohole. Nie w tym rzecz jednak. Wróćmy do podlaskiego „ducha puszczy”. Zwiemy go też „księżycówką” ponieważ wytwarzany jest nocą i w ukryciu. Mam przed sobą etykietę. Tak, tak, profesjonalną, wydrukowaną w pełnym kolorze. Dołączona była do wspomnianego wyżej trzylitrowego pojemnika. Czytamy na niej, że szczególny sposób przygotowania, chroniony przez wieki tajemniczą recepturą, a także dobór najwykwintniejszych składników czyni jego smak szlachetnym i wyjątkowym.

Na etykiecie nie znajdziemy danych producenta. To oczywiste. Przecież wytwarzanie takiego alkoholu oraz jego dystrybucja jest prawnie zakazana. Bimbrownie tropione są przez policję i niszczone. Ale jak mówią miejscowi, łupem organów ścigania padają tylko te wytwórnie, które robią trunki słabej jakości. Mistrzowie, którzy do swoich wyrobów przyzwyczaili całe wsie i miasteczka, lokalnych notabli oraz ich ważnych gości z Warszawy, czują się bezpiecznie. Ich umiejętność doceniana jest również przez lokalne władze. U nas mówi się, że niby wszystko jest zakazane, ale jak ktoś z gminy jedzie załatwić coś ważnego w stolicy to wiezie bagażnik bimbru i kiełbasy z dzika.

W wielu krajach domowe trunki są istotnym uzupełnieniem oferty turystycznej. Szczególnie dotyczy to mniejszych podmiotów, działających np. w obszarze agroturystyki. Spełniają kilka ważnych ról. Doskonale nadają się do promocji regionów. Są bardzo często kupowane na wynos, jako prezent. Wspomagają budżety niewielkich gospodarstw agroturystycznych i restauracji. Wreszcie, podatki z tego płynące zasilają skarb państwa. Szkoda, że nie w Polsce. Kiedyś mieliśmy w tym zakresie wspaniałe tradycje. Podniszczyła je okupacja, dobił PRL. Wolna Polska przez dwadzieścia kilka lat nie wpadła na pomysł żeby do nich wrócić. Na szczęście, w konspiracji przetrwały tu i tam. W okolicach Białegostoku (Supraśl, Waliły, Czarna Białostocka…) uratował je gęsty las Puszczy Knyszyńskiej. Zapraszamy więc do nas!

Więcej o atrakcjach regionu: Turystyczna Polska Wschodnia.

PS
Bimbru o najbardziej okrutnym smaku próbowałem w Etiopii. Był pieruńsko mocny i zrobiony z… czosnku! Wypić się nie da. Ale umoczyć usta, spróbować, zrobić zdjęcie i pochwalić się po powrocie do domu – jak najbardziej!

I jeszcze jedno. Nie namawiam ani do używania, ani do kupowania nielegalnego alkoholu. Zwracam tylko uwagę na jedną z turystycznych atrakcji regionu i tkwiący w niej potencjał.

……..
More info about Podlasie in English: Poland Podlachia.