Blog Krzysztofa Matysa

Podróże i coś więcej.

Tag: himalaje

Nepal. Himalaje

Nagle, na trasie wiodącej w północne rejony Nepalu, pojawiają się one. Białe, olbrzymie i zaskakująco bliskie. W pierwszym momencie sprawiają wrażenie jakby były sztuczne, przyklejone lub namalowane. W tym miejscu, z uśmiechem mówię turystom: Moi drodzy, to nie fototapeta, to naprawdę są Himalaje.

 
Maćhapućhare, widok z Pokhary

Stoimy w słońcu, jest ciepło, nawet upalnie. Dookoła subtropikalna roślinność, wszędzie rosną banany. A tuż za nimi, wydaje się, że na wyciągnięcie ręki, ośnieżone szczyty najwyższych gór świata. Jeden z ciekawszych widoków jaki dane mi było zobaczyć.

Idziemy w pole. Wychodzimy za wieś i stajemy jak wryci. Obrazek z innej epoki, z nierzeczywistego świata. Właśnie trwają ryżowe żniwa. Wszyscy pracują ręcznie. Pochyleni nad ścierniskiem ludzie, żadnych maszyn, żadnych linii elektrycznych. Kompozycje krajobrazu uzupełniają pasące się obok krowy. A nad tym wszystkim góry. Białe ośmiotysięczniki.

W tle Annapurna

Jedziemy do Pokhary. To najlepsze, najbliżej położone miejsce, z którego można oglądać Himalaje. Przez kilka dni będziemy je widzieć rano i wieczorem; z okna hotelu, z widokowego tarasu, ale też z każdej uliczki miasta. Jakby tego było mało, wypłyniemy na jezioro. Annapurna będzie odbijać się w jego tafli.

Himalaje to „dom śniegu”. Tak właśnie należałoby przetłumaczyć tę nazwę. Powstały ze zderzenia kontynentów. Jakieś 130 mln lat temu, Indie oderwały się od Antarktydy i z zawrotną prędkością 18-20 cm na rok, ruszyły na północ. Po 80 mln lat uderzyły w Azję wypiętrzając potężne szczyty. Wiemy to dziś dzięki skomplikowanym badaniom naukowym, ale opowieść o tym znajdziemy również w znacznie wcześniejszej, hinduskiej mitologii.

Dwie słynne góry przyciągają turystów do Pokhary. Jedna to Annapurna, pierwszy zdobyty ośmiotysięcznik. Drugi to Maćhapućhare, nieco niższa, ale zupełnie dziewicza, jeszcze nigdy nikt na nią nie wszedł.

Annapurna jest dziesiątym co do wielkości szczytem Ziemi. Ma 8091 m wysokości. To ją, w 1950 r. zdobyli Herzog i Lachenal, przypłacając to amputacją palców. Dziś nadal jest niebezpieczna, ma wysoki wskaźnik śmiertelności (38 proc.!) Do 2005 r. były 103 wejścia i 56 przypadków śmierci! Jako pierwsi zimą, zdobyli ją Artur Hajzer i Jerzy Kukuczka (1987 r.). Będąc w Pokharze oglądamy cały masyw, składający się z siedmiu szczytów: od Annapurny I do Annapurny IV i Annapurny Południowej, plus Gangapurna i Maćhupućhare.

I właśnie ta ostatnia jest najbardziej charakterystyczna. Uważa się ją za najpiękniejszą górę świata. Choć niższa (6993), to dzięki temu, że leży bliżej Pokhary (25 km), zajmuje dominującą pozycję w krajobrazie. Maćhupućhare znaczy „rybi ogon”. Taki kształt ma jej wierzchołek. Uroku i sławy dodaje fakt, że nikt, nigdy na nią nie wszedł. Rząd Nepalu wydał zakaz już dawno temu. Podobno dlatego, że to święta góra. Inni twierdzą, że ze względu na ochronę specyficznej formy szczytu, w trosce o to, by rybi ogon nie został zadeptany. Tak czy inaczej, posunięcie to okazało się skutecznym zagraniem marketingowym. Dziś każdy chce zobaczyć górę, której nikt nie zdobył.

W jednym kadrze liście bananowca i białe ośmiotysięczniki

A co się dzieje z Monut Everestem? A, jakoś słabo. Rozmawiam z Nepalczykiem, specjalistą od oprowadzania turystów po wysokich górach. Mówi, że ostatnio wspinał się tam miesiąc temu. Było pustawo. Podobno w październiku nikt nie wchodził. Liczba amatorów najwyższej góry świata spada. W 2010 r. od strony Nepalu weszło ok. 450 osób. W tym roku będzie mniej. Dlaczego? Szczyt zaczął cieszyć się złą sławą. Wdarła się tam bezwzględna komercja. Radykalnym krytykiem takiego stanu rzeczy, był zmarły niedawno, pierwszy zdobywca Everestu, sir Edmund Hillary. Mówił, że to już nie jest himalaizm. W bazach przejściowych jest wszystko, bary, muzyka i prostytutki. Czynnikiem zniechęcającym może być też cena. Opłata rządowa za wejście to 25 tys. dolarów. Do tego dodać należy koszty ekspedycji. Trzeba wydać ok. 40 tys. USD. Kto ma, może wchodzić.

Więcej informacji o Himalajach.

Zobacz też: Everest, turystyka i prostytutki.

 

Everest, turystyka i prostytutki

Z radością, kilka dni temu, obejrzałem program W. Cejrowskiego poświęcony himalajskim wspinaczkom. Od razu, oczywiście, przypomniały mi się wyprawy do Nepalu. Nie, wcale nie wysokogórskie. Raczej zwykłe wycieczki. Najczęściej jedziemy tam żeby zobaczyć nosorożce w dżungli, niesamowite zabytki starówek w Katmandu, Patanie i Bhaktapurze, świątynie hinduskie i buddyjskie stupy. Himalajskie szczyty oglądamy raczej z okien samolotów w trakcie widokowych lotów Yeti Airlines albo z tarasów hoteli w Nagarkot. Komfortowo i bez wysiłku. Zobacz też: Zwiedzanie.

Na zdjęciu widok na Everest z samolotu

 

Ale oczywiście, kiedy jesteśmy w Nepalu, zawsze pada pytanie o współczesny himalaizm. Co słychać, co się zmieniło do czasów pierwszego wejścia na Mount Everest? Jak tam polscy alpiniści?

 

Sir Edmund Hillary, zmarły niedawno, pierwszy zdobywca najwyższego szczytu, był jak najgorszego zdania na temat tego, co dzieje się obecnie wokół Mount Everestu. Dlaczego? Wspinaczkę na najsłynniejszą górę zamieniono w dochodowy, a nierzadko również brutalny biznes. Perspektywa dużych pieniędzy przyciągnęła wielu nieciekawych ludzi. Pojawiły się oszustwa, kradzieże, napady i rabunki. Część wspinających się nie ma już nic wspólnego z etosem himalaisty. Znane są przypadki, gdzie wchodzący na górę mijali umierających towarzyszy nie udzieliwszy im pomocy. Dziś wystarczą pieniądze. Pozakładane są stałe bazy, w których czeka łóżko, śniadanie i … prostytutki. Lekarze pracujący wokół Everestu skarżą się, że coraz częściej leczą choroby weneryczne. Tragarze wniosą sprzęt, wynajęci specjaliści wszystkiego dopilnują. Tak więc, zdobywcą „trzeciego bieguna” może zostać niemal każdy sprawny podróżnik. To już forma turystyki. Drogiej, luksusowej, ale turystyki. Niemal masowej.

Himalaje

Himalaje

 

Raczej odróżnia się prawdziwy alpinizm (jako sport) od turystyki. Co innego wspinający się całe życie, profesjonalny alpinista, co innego turysta na wycieczce. Inne zachowanie, inne cele i wartości. Jak wszędzie, tak i tu, są dwa oblicza turystyki. Turystyka, która pomaga, wzbogaca, rozwija i ta, która psuje, niszczy, demoralizuje… Zobacz też: Zakazana turystyka.

 

Inną kwestią są wszystkie dziwne, czasami nieprawdopodobne, rekordy związane z tą górą. Kto pierwszy ze szczytu Mount Everestu wysłał SMS-a, kto pierwszy wylądował tam helikopterem, kto pierwszy zakopał pępowinę swego dziecka, i tak dalej. Jeszcze himalaizm czy już cyrk? Kto był najmłodszym (15 lat), a kto najstarszym zdobywcą (77 lat). Kto pierwszy wziął tu ślub, a kto pierwszy rozebrał się do naga na samym szczycie świata. Każde takie zdarzenie nadaje się na newsa, pozwala sponsorom zainwestować w wysokogórską wyprawę. I się kręci. Polecam też artykuł: Nepal, Himalaje.

 

Bardzo konserwatywny do niedawna Nepal, zmienia się w ostatnich latach, niemal z dnia na dzień. Partie komunistyczne wygrywają demokratyczne wybory, rządzą i wprowadzają coś na kształt inżynierii społecznej. Próbują osłabić system kastowy i definitywnie znoszą ostatnie formy niewolnictwa. W ramach nowoczesnych eksperymentów, jeden z posłów zaproponował promocję Nepalu jako turystycznej mekki dla homoseksualistów. I tak kraj, który jeszcze kilka lat temu za to karał, jutro może być celem turystyki gejowskiej. W planie tym uwzględniono też  miejsce dla Everestu. Powstało biuro podróży Pink Mountain, które ma zajmować się organizacją ślubów dla homoseksualnych par, właśnie na najwyższej górze świata.

 

Kilka miesięcy temu, w marketingowy sposób, rząd Nepalu wykorzystał Himalaje, przeprowadzając posiedzenie gabinetu w plenerze na wysokości pięciu tys. metrów. Oczywiście w maskach tlenowych, oczywiście dowieziono ministrów helikopterami, oczywiście były głosy krytyczne. Bo przecież rząd marnuje publiczne pieniądze. Bo znającym Nepal, góry i ogromne potrzeby tego kraju wydało się to po prostu śmieszne. Taki teatr dla ludu. Ale trzeba też uczciwie dodać, że coś osiągnięto. Pisały o tym agencje z całego świata, więc może była to udana promocja największej atrakcji kraju?

 

Edmund Hillary, w 2003 r., biorąc udział w uroczystych obchodach pięćdziesiątej rocznicy zdobycia najwyższej góry świata, swoje wystąpienie zakończył słowami: To, co się teraz dzieje pod Everestem, to jedno wielkie g…

 

Więcej o Nepalu

Działa na WordPress & Szablon autorstwa Anders Norén