Blog Krzysztofa Matysa

Podróże i coś więcej.

Tag: izrael

Izrael, pierwsze wrażenia

To jeden z tych krajów, w których mógłbym mieszkać. Ciepło, egzotycznie i przyjemnie. Założyciele państwa Izrael, pochodzący z naszej części Europy, odcisnęli na nim tak duże piętno, że każdy Polak, znajdzie tam trochę bliskich sobie klimatów. Oczywiście, to już nie te czasy, kiedy jerozolimska ulica mówiła językiem Mickiewicza (dziś jest to raczej rosyjski), ale co nieco zostało. Lubię duże sklepy spożywcze. Na jednej półce mam ogromny wybór ledwie co zerwanych, egzotycznych owoców, a na drugiej takie, jak w moim mieście, razowe pieczywo. A do tego pyszne, obce tej części świata, kiszone ogórki!

Jerozolima, Góra Oliwna

Spędziłem w Izraelu sporo czasu. Oprowadzałem wycieczki. W różnych okresach. Nawet w trakcie kilkumiesięcznej wojny z Libanem (docieraliśmy na odległość 30 km od linii frontu). To był wyjątkowy moment. Prawie żadnych turystów. Tylko nieliczne grupy z Polski, Rosji i Grecji. Wszędzie pusto, żadnych kolejek do Bazyliki Narodzenia czy do Grobu Pańskiego. Zwiedzało się komfortowo. Nasi klienci przekonywali się, że czasem warto przymknąć oko na to, co mówią w telewizji i nie poddawać się zbiorowej panice. Wojna! Jaka wojna?! Izraelczycy są do tego przyzwyczajeni. Wszystko normalnie funkcjonowało (w nadmorskich kurortach dyskoteki do białego rana). Było bezpiecznie, a dla zwiedzających – komfortowo jak nigdy!

 

Po raz pierwszy przyjechałem do Jerozolimy 11 lat temu. Po niemal rocznym pobycie w Egipcie, był to pierwszy zagraniczny wyjazd. Czułem już spore zmęczenie, 10 miesięcy w Kairze zrobiło swoje. Tęskno było do europejskich standardów, ale nasze ubogie, rządowe stypendia nie dawały możliwości wakacyjnego wyjazdu do Polski. Studentów nie stać było na bilet. Dlatego tygodniową wycieczkę do Izraela potraktowałem jak cudowną odskocznię od egipskiej rzeczywistości.

Ściana Płaczu

Z podróży po latach, często pozostają tylko porozrywane fragmenty, skrawki wrażeń, małe sytuacyjne opisy. Oto kilka z nich:

 

Wrażenie nr 1:

O planowanym wyjeździe do Jerozolimy opowiadam naszym egipskich przyjaciołom. Reagują spokojnie (nie zniechęcają), ale są stanowczy. Mówią, że tak długo, jak będzie istniało państwo Izrael, nie pojadą tam. Twierdzą, że bardzo by chcieli, że wizyta w Jerozolimie to ich marzenie, ale dopóki rządzą Żydzi, ich noga tam nie postanie. Próbuję to zrozumieć. Choć wcale nie jest łatwo.

 

Wrażenie nr 2:

Wcześnie rano, w centrum Kairu czekamy na autobus. Spora grupka obcokrajowców, wśród nich kilkoro Polaków. Cała podróż (w obie strony) z góry opłacona w jednym z egipskich biur podróży. Transport się spóźnia: pół godziny, godzinę, dwie… Czekamy tak pół dnia. W końcu jedziemy. Hura!

 

Wrażenie nr 3:

Po dość nieciekawych przygodach z egipskim autobusem (do spóźnienia doszedł jeszcze bardzo niski komfort, zamiast autokaru bus bez klimatyzacji), miła niespodzianka po drugiej stronie granicy. Izraelski transport wypada znacznie lepiej, kierowca dobrze mówi po angielsku. Inny świat. Śmiejemy się, że gotowi jesteśmy całować ziemię. Czysto, są przepisy drogowe (powszechnie akceptowane), ludzie elegancko ubrani… Po 10 miesiącach kairskich doświadczeń czuję się jakbym się znalazł w Europie!

W Jerozolimie

Wrażenie nr 4:

Dobry humor psuje nam widok Strefy Gazy. Przejeżdżamy obok. Widzimy zasieki z drutu kolczastego. Getto.

 

Wrażenie nr 5:

Jerozolima. Jest cudownie. Znajdujemy niedrogi hostel w samym sercu starego miasta, pomiędzy Ścianą Płaczu, a Bazyliką Grobu. Idealne miejsce. Kolacja pod Bramą Damasceńską – u starego Palestyńczyka kupujemy po kanapce, znamy je dobrze z Egiptu: chleb typu pita, kotleciki z soczewicy, pomidory i sezamowy sos tahina. Te są jednak lepsze. Mają zaskakujący, dodatkowy składnik – kiszone ogórki! Idealna kompozycja smaków!

Izraelski dziewczyny…

Wrażenie nr 6:

Ściana Płaczu. Chodzimy tam każdego wieczora. Mamy blisko. Wąskimi uliczkami płyniemy z nurtem ortodoksyjnych Żydów. Nikt nie zwraca na nas uwagi. Nie ma znaczenia, że nie jesteśmy Żydami. Chasydzi pochłonięci są modlitwą. Izolują się, chowają w czarnych chałatach, kapeluszach i futrzanych czapach. Na placu pod Ścianą panuje podniosła atmosfera, ale bez zbędnego nadęcia; jest przyjemnie. Magda zwraca uwagę na pięcioletniego chłopca. Długie, rude pejsy i ortodoksyjny strój. Bardzo fotogeniczny. Czy możemy zrobić zdjęcie? Mówi, że musi spytać tatę. Ojciec pozwala i nawiązuje z nami dialog. Miło rozmawiamy jakiś czas. W pewnym momencie pyta skąd jesteśmy. Z dumą odpowiadamy, że z Polski. W jednej sekundzie chasyd chwyta syna za rękę, gwałtownie się odwraca i bez słowa odchodzi. Beznadziejne uczucie tamtej chwili pamiętam do dziś.

 

Zobacz też artykuł o Jerozolimie oraz: Egipt po raz pierwszy

 

Betlejem

Dawno temu, kiedy byłem jeszcze dzieckiem ksiądz tłumaczył nam, że w Betlejem nie jest tak zimno jak u nas, i że to nic dziwnego, iż dziecko urodziło się i przeżyło w zwyczajnej grocie. To wszystko powinniśmy wiedzieć z lekcji geografii – i teoretycznie – wiedzieliśmy, ale wyobrazić sobie nie potrafiliśmy. Był początek lat 80., nikt z naszej klasy nigdy nie był za granicą. Nawet za tą najbliższą. A inny kontynent był równie niedostępny jak księżyc. Niby wiedzieliśmy, że coś takiego istnieje. Niby ktoś tam już poleciał, ale nadal było to jakoś mało realne. Nie wiem czy ktokolwiek z nas odważył się w ogóle pomyśleć, o tym, że chciałby tam pojechać. Ja na pewno nie! Do głowy by mi nie przyszło, że kiedyś na Bliskim Wschodzie, będę czuł się równie dobrze jak we własnym domu.

Betlejem. Grota Narodzenia

Betlejem. Grota Narodzenia

   

Z całą pewnością w czasie Świąt widok Jerozolimy będzie jednym z najczęściej pokazywanych obrazów. Dlaczego to, a nie Betlejem? Ponieważ Betlejem jest mniej malownicze. Bazylika Narodzenia z zewnątrz wygląda nijak; to po prostu kamienna ściana z małymi drzwiczkami. W środku też tak sobie. Co by tu pokazać? Zachowane fragmenty posadzki z czasów Justyniana? Medialnie to mało atrakcyjny widok. Oczywiście jest jeszcze Grota Narodzenia. Ale mała, ciemna i również niespecjalnie widowiskowa. Dlatego, jeśli już, to eksponuje się oznaczone charakterystyczną gwiazdą miejsce, gdzie Jezus miał przyjść na świat. To tego punktu chcą dotknąć pielgrzymi odwiedzający Betlejem. Na jednej z wycieczek miałem małżeństwo z siedmiomiesięczną córeczką. Dziewczynka zrobiła furorę. Chyba każdy turysta chciał zrobić z nią zdjęcie. Grała rolę małego Jezuska. (Zobacz program pielgrzymki Ziemia Święta bis).

Stara Jerozolima

Stara Jerozolima


Betlejem znaczy „dom chleba” i są jeszcze miejsca na ziemi, gdzie ma to znaczenie. W Etiopii przy każdym kościele jest betlejem, czyli mały budynek (czasem po prostu szałas), w którym przygotowuje się chleb na komunię. Ten chleb ma piękną, symboliczną wymowę. Jest na nim trzynaście krzyżyków (dwunastu apostołów plus Chrystus). W czasie mszy kapłan łamie chleb na kawałki i układa w odwrotnej kolejności, po to, by za chwilę wrócić do właściwego układu. Czyni tak by pokazać, że człowiek upadł, ale wróci do swojej prawdziwej kondycji.

Małe drzwi prowadzące do Bazyliki Narodzenia w Betlejem

 

Dzisiejsze Betlejem, miasto w Autonomii Palestyńskiej, nie jest wesołym miejscem. Od reszty Jerozolimy i lepszego świata, odgradza je mur bezpieczeństwa. Spełnia trzy funkcje. Dla Palestyńczyków jest czymś w rodzaju muru więziennego, dla Żydów zaporą chroniąca przed atakami terrorystów, a dla turystów bywa swoistą atrakcją. Będąc w Izraelu koniecznie trzeba to zobaczyć. Budowa muru oraz jego utrzymanie kosztuje ogromne pieniądze i naraża państwo na falę krytyki płynącej z całego świata. Dlatego, już ładnych kilka lat temu, powstał „ekologiczny” pomysł by zaporę tę stworzyć z odpowiedniego gatunku kaktusa.

Kaplica ormiańska w Bazylice Narodzenia

 

Betlejem pozbawione turystów wygląda jak wymarłe. Latem 2006 roku, w czasie wojny Izraela z Libanem, byliśmy wyjątkiem. Wycieczki z całego świata wystraszyły się i do tego miejsca docierali głównie Polacy. Zwiedzało się fantastycznie. Wszędzie pusto, żadnych kolejek. Kiedy jest się pilotem, przewodnikiem i przez kolejne miesiące odwiedza regularnie te same miejsca, z czasem stają się one drugim domem. W pewnym momencie złapałem się na tym, że łatwiej załatwić mi niektóre rzeczy w Betlejem niż w Białymstoku. Kiedy już tak jest, zupełnie przestajemy się bać. Bywało, że wieczorami czy w nocy było słychać strzały. To wynik politycznych sporów w łonie samych Palestyńczyków. Żeby uspokoić turystów mówiłem, że tutaj strzela się na wiwat w czasie wesela. Nigdy nic złego nam się tam nie stało.

Część katolicka w Betlejem. Kościół św. Katarzyny Aleksandryjskiej

 

W pamięci utkwił mi pewien dzień. Obiad jadłem w Betlejem z Palestyńczykami. Świętowali wtedy zestrzelenie izraelskiego helikoptera. To był jeden z największych sukcesów armii libańskiej. A na kolacji byłem już w izraelskim domu w Ejlacie. Na ścianie wielki telewizor, a na nim cały czas te same obrazki. Żołnierze pomagają wyjść z domu starszej pani. Ewakuują blok, który został ostrzelany libańskimi rakietami. Jednego dnia uczestniczyłem w wojennym rytuale dwóch zwaśnionych stron. Współczułem i jednym i drugim. A gdzieś w międzyczasie, oprowadzałem jeszcze wycieczki, opowiadając coś o Ziemi Świętej, religii, pokoju…

 

W Wigilię w telewizji uwagę przyciąga transmisja pasterki z Watykanu (niektórzy może już nawet myślą, że to tam narodziło się chrześcijaństwo). Zachęcam, spróbujcie znaleźć relację z Betlejem. Obok Bazyliki Narodzenia, która jest świątynią ortodoksyjną jest też kościół katolicki i to tu odprawiana jest uroczysta msza. Bo jak pasterka, to gdzie, jeśli nie tuż obok Groty Narodzenia.

 

Więcej artykułów o Ziemi Świętej.

 

Moje spotkanie z prezydentem Kaczyńskim

Jakże paskudna wiadomość! Siedzę przed komputerem w pracy, ale właściwie myślę tylko o tym tragicznym wydarzeniu. Chyba zaczynam rozumieć co mogli czuć Polacy porażeni nagłą śmiercią generała Sikorskiego, a wcześniej zaskoczeni odejściem Piłsudskiego. Jak sobie z tym poradzimy?!

Prezydenta Lecha Kaczyńskiego spotkałem raz, w Jerozolimie. Było to latem 2006 r. Zwiedziliśmy już całe miasto, wycieczkę kończyliśmy pod Ścianą Płaczu. Słońce chyliło się ku zachodowi pięknie oświetlając Kopułę Skały. Zmierzaliśmy w stronę parkingu, kiedy otrzymałem informację, że za chwilę będzie tu prezydent. Zupełne zaskoczenie! Od kilku miesięcy byłem poza krajem, z dala od bieżących wydarzeń politycznych. I gdybym przypadkowo nie potknął się o dziennikarza Telewizji Polskiej, pewnie byśmy się z prezydentem rozminęli.

Jerozolima, 2006 rok

Kiedy powiedziałem turystom: „Słuchajcie za chwilę będzie tu prezydent Kaczyński!” grupa podzieliła się na dwie części. Jedni chcieli koniecznie wrócić i spotkać się z polską delegacją. Pozostali żądali powrotu do autokaru. Odezwały się nasze polityczne animozje, uprzedzenia i emocje.

Z częścią osób wróciliśmy pod Ścianę Płaczu. Nie należałem do zwolenników Lecha Kaczyńskiego, ale w takiej chwili to nie miało znaczenia. To po prostu było spotkanie Polaków, i do tego w tak niezwykłym miejscu. Byłem też pilotem i przewodnikiem grupy, a to zawsze zobowiązuje. Prezydent podszedł do nas, podał rękę, wymieniliśmy kilka zdań. Odniosłem jak najlepsze wrażenie z kontaktu z miłym człowiekiem.

Maria Kaczyńska i polskie turystki

Kobiety z naszej grupy otoczyły wianuszkiem panią prezydentową. Maria Kaczyńska rozmawiała, pozowała do zdjęć, wyraźnie zadowolona z naszego towarzystwa.

Wtedy potraktowałem to na spokojnie, z uśmiechem. Ot swoista atrakcja, dodatek do pracy w moim zawodzie. Dziś jestem bardzo wdzięczny losowi za to spotkanie.

Zobacz też na tym blogu: Wielkanoc w Jerozolimie oraz Izrael – pierwsze wrażenia.

Wielkanoc w Jerozolimie

W okresie Wielkiego Tygodnia gazety, telewizja, radio, wszyscy wracają do tematu Jerozolimy i wydarzeń sprzed 2 tys. lat. Budujemy klimat Wielkanocy. Ci, którzy już tam byli wspominają, zapewne z sympatią, wizytę w najświętszych miejscach. Inni planują wyjazd. Niech te wszystkie słowa i obrazy najbliższych dni będą zachętą. Do Izraela naprawdę warto pojechać (zobacz też: Izrael, pierwsze wrażenie). Piękne miejsce. Ważne miejsce. Dla niektórych, może okazać się trudne w odbiorze. Tym bardziej warto się z tym zmierzyć. Spotkamy tu nie tylko podniosłą religijnie atmosferę, ale też relacje z zagmatwanej historii stosunków trzech religii. Przed chrześcijaninem stanie wyzwanie. Wołanie historii o prawdę. Prześladowania Żydów, zbrodnie wypraw krzyżowych… Rachunek sumienia.

 

Widok na Starą Jerozolimę ze Wzgórza Oliwnego

Widok na Starą Jerozolimę ze Wzgórza Oliwnego

W porze Świąt, szczególnie, gdy jednocześnie Wielkanoc obchodzą katolicy i prawosławni, Jerozolima jest całkowicie wypełniona pielgrzymami. Dominują ortodoksi. Ruch pielgrzymkowy w Ziemi Świętej, to w dużej mierze grupy z Rosji, Ukrainy i Grecji. W niektórych miejscach mogą czuć się niemal jak u siebie. Ci, którzy byli w Jerozolimie na pewno pamiętają greckiego mnicha słusznej postury, surowo dyrygującego ruchem przed wejściem do grobu Jezusa. Podobnie w Grocie Narodzenia w Betlejem. Nieraz udawało mi się wyprosić grupie, na przykład dłuższy pobyt, dzięki znajomości z ormiańskim mnichem (przydaje się znajomość rosyjskiego).

 

Planującym wyjazd, szczególnie tym, którzy chcą na spokojnie zwiedzić Jerozolimę, nie polecam okresu Świąt. Wtedy zawsze jest bardzo tłoczno, czasami wręcz nie ma możliwości dotarcia do najbardziej obleganych miejsc. Najluźniej jest w czasie niepokojów. Latem 2006 roku, w czasie wojny Izraela z Libanem zwiedzaliśmy Jerozolimę w komfortowy sposób.

 

Tak czy inaczej, wizytę w mieście najlepiej rozpocząć od Wzgórza Oliwnego. Rozpościera się stąd wspaniały widok na starożytną Jerozolimę. W samym centrum wizytówka miasta, czyli  Kopuła Skały, meczet przykryty złotym dachem. Wybudowano go w VII wieku na skale Moria, na której Abraham miał składać w ofierze swego syna Izaaka. Muzułmanie wierzą, że z tego właśnie miejsca prorok Mahomet został wzięty do nieba. Tuż obok meczetu jest Ściana Płaczu i początek Drogi Krzyżowej, którą dojdziemy do Bazyliki Grobu. Wszystkie to w jednym miejscu. Stąd taka waga Jerozolimy, dlatego mówimy o niej, że to święte miasto trzech religii.

 

Getsemani

Getsemani

Stojąc na stoku Wzgórza Oliwnego podziwiamy widoki, sycimy się nimi, zapamiętujemy, aby zachować jak najdłużej. Robimy zdjęcia. Analizujemy topografię miasta. Miedzy miejscem, w którym się znajdujemy, a murami Jerozolimy rozciąga się Dolina Jozafata. To tu, pojawi się Mesjasz i będzie budził zmarłych do życia wiecznego. Dlatego, znajdujący się na zboczu tej doliny cmentarz żydowski jest jednym z najdroższych miejsc na świecie. Pochówek jednej osoby kosztuje od miliona. do półtorej miliona dolarów!

 

Za doliną, po lewej stronie, wznosi się Wzgórze Syjon. Znajduje się tam Wieczernik, kościół Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny oraz symboliczny grobowiec króla Dawida, znanego wszystkim ze zwycięskiej walki z Goliatem. Komuś, kto jest tu pierwszy raz, aż trudno uwierzyć, że wszędzie jest tak blisko. Świątynia obok świątyni, kościół obok synagogi, synagoga obok meczetu. Na tak małej przestrzeni działy się najważniejsze biblijne wydarzenia. Od Abrahama do Jezusa. Dzieje się do dziś. Trudna, wymagająca refleksji historia.

 

Zobacz też artykuł o Betlejem.

Wesołych Świąt!

Działa na WordPress & Szablon autorstwa Anders Norén