Blog Krzysztofa Matysa

Podróże i coś więcej.

Tag: polska wschodnia (Strona 2 z 2)

Wino z Mielnika

Korzystając z wolnego dnia odwiedziłem Mielnik, niewielką miejscowość nad Bugiem, położoną na granicy województw podlaskiego i mazowieckiego.

Skrzywienie zawodowe, gdzie nie zajadę, patrzę na wszystko pod kątem turystyki. Mielnik ma potencjał! Malownicza dolina Bugu idealnie nadaję się na aktywny wypoczynek: kajaki, rowery, konie…Pagórkowaty teren porośnięty jest lasem. Widoki rewelacyjne (zdjęcia do zobaczenia tu). No i tylko 130 km od Warszawy.

Mielnik pamiętam z zajęć historii, jako istotny ośrodek funkcjonujący w ramach państwa polsko-litewskiego. To tu, na początku XVI wieku, Aleksander Jagiellończyk zatwierdzał zawartą wcześniej w Piotrkowie unię (stąd czasem stosowana nazwa „unia piotrkowsko-mielnicka”). Od tej pory oba organizmy stać się miały jednym państwem. Postanowień unii nie udało się jednak wprowadzić w życie. Temat wrócił prawie 70 lat później, w postaci unii lubelskiej.

Zauważyłem, że miejscowa szkoła nosi nazwę unii mielnickiej. Z uśmiechem pomyślałem, że to chyba nie do końca wychowawczy przykład, wszak ten akt prawny należy postrzegać w połączeniu z przywilejem mielnickim, w którym Aleksander za cenę korony polskiej, zgodził się na istotne ograniczenie władzy królewskiej. Dzięki temu ogromny wpływ na rządy w państwie zyskał senat. Kraj ewoluował w kierunku władzy magnaterii. Czym to się skończyło, wszyscy wiemy.

Pamiątką najlepszych czasów Mielnika jest Góra Zamkowa. Tu bywali królowie (położony na styku Litwy i Korony zamek doskonale się do tego nadawał). Wyobraźnię turystów najłatwiej pobudzić opowieścią o wizycie królowej Bony.

Historia Mielnika wzbudza szacunek. Pierwsze wzmianki pochodzą z XIII wieku. Wtedy gród padł ofiarą mongolskiego najazdu. W wieku XIV, jako litewska twierdza, bronił się przed Krzyżakami. Prawa miejskie od XV wieku; odebrane zostały w 1934 r. Generalnie, jego dzieje determinuje pogranicze. Kronikarze wspominają o Jaćwingach, Litwinach, społecznościach ruskich, Mazowszanach… Różne narody i religie odciskają swoje piętno aż po wiek XX. Sprawia to, że Mielnik dziś, dodatkowo zyskuje na atrakcyjności.

Turyści, którzy tu dotrą, poza pozostałościami zamku oglądaj również wyjątkową w skali kraju, odkrywkową kopalnię kredy; stroje z filmu „Ogniem i Mieczem” zdeponowane w miejscowym Domu Kultury (jest plan wybudowania Parku Historycznego „Trylogia”) oraz zabytkowe świątynie kilku wyznań (kościół, cerkiew, synagoga). Chociażby z tego powodu Mielnik idealnie nadaje się na cel wycieczek edukacyjnych.

Nowe nasadzenia. Będzie z tego dobre wino

Kapitalny temat dotyczący procesów geologicznych (skąd się wzięła kreda?) z jednej strony, wielokulturowość i dzieje państwa polsko-litewskiego z drugiej. Dla grup szkolnych akurat.

Ale na mnie największe wrażenie wywarło coś innego. Nie myślałem, że zobaczę tu prawdziwą, profesjonalna winnicę! A taka właśnie powstaje. Dzięki winiarskiej pasji Mikołaja Korola. Gospodarz z dumą pokazuje rzędy dobrze utrzymanych roślin. Właśnie zasadzone zostały nowe, szlachetne szczepy, sprowadzone z Austrii i Niemiec. Kolejne partie pięknie nasłonecznionego stoku czekają na swoją kolej. Próbowałem wina. Czerwone i różowe, o mocnym owocowym aromacie, przypominały mi wina… gruzińskie. No cóż. Już w niedalekiej przyszłości, właśnie lokalne wino, może być sporą turystyczną atrakcją Mielnika!

Prawosławne Boże Narodzenie

„Wesołych Świąt!” Rozsyłam właśnie maile z takimi życzeniami, a to do Gruzji, a to do Armenii. Tłumaczę w nich, że my, w Białymstoku, Boże Narodzenie mamy dwa razy. Podobnie Sylwestra i Nowy Rok. W pięknym rejonie Polski żyjemy!

 

Ja dziś nie świętuję, ale naprawdę, ogromnie się cieszę, że inni to czynią! Samych Radości życzę!

 

Za to wybieram się na juliańskiego sylwestra. 13 stycznia, małe urokliwe miasteczko w Puszczy Knyszyńskiej. Trochę białoruskiej muzyki i huczne tańce. Rano, po zabawie, oczywiście sauna.

Boże Narodzenie 7 stycznia obchodzone jest na całym Wschodzie, od Gruzji i Armenii po Etiopię. Na Podlasiu też

Boże Narodzenie 7 stycznia obchodzone jest na całym Wschodzie, od Gruzji po Etiopię. Na Podlasiu też. Na zdjęciu kapłani etiopscy.

 

Turystyczne doświadczenie, każe mi zastanowić się nad niewykorzystanym fenomenem. Podlasie nie ma pomysłu na promocję. Od lat wszystkie lokalne władze powtarzają mantrę: turystyka jest priorytetem. Na papierze może i tak. W rzeczywistości trochę gorzej.

 

Taki dzień jak dziś, jest idealnym momentem do promocji regionu. W mediach, z racji na długi weekend i brak spektakularnych wydarzeń, prawosławne Święta stanowią jeden z głównych tematów. Ale nic poza tym! U nas na miejscu nic się nie dzieje! Nie ma czegoś co przyciągnęłoby kamery telewizyjne. Czegoś, co przyciągnęłoby turystów! Szkoda.

 

Ulice Białegostoku wyglądają dziś jak wymarłe. Ruch uliczny zupełnie minimalny. W biurowcu, w którym mam lokal, ciemno. Zamknięta nawet kawiarnia. Spora część mieszkańców wyjechała do rodzin na wieś. Tam są piękne, tradycyjne, prawosławne Święta!

 

Najwyższy czas pomyśleć nad spójną i długofalową strategią. Jak działać, żeby udało się wpisać podlaską oryginalną kulturę, w mądrze rozumianą, zrównoważoną turystykę.

Sejny. Miasteczko na kresach

Wczoraj wróciłem z Sejneńszczyzny. To region północno-wschodniej Polski, tuż przy granicy z Litwą. Wyjątkowy. Jakże inny od płaskich terenów niziny podlaskiej. Cały krajobraz to małe pagórki. Pełno ich. Jakby ktoś je specjalnie usypał. A między nimi ukryte są małe jeziorka. Jest tam miejsce, z którego widać siedem jezior! Mniej za to jest lasów. Jeśli już to

Taki krajobraz

Taki krajobraz

niewielkie olszyny czy śródpolne laski iglaste zwane borkami. Tak jak w pięknych zdaniach Miłosza z Pieska przydrożnego o „okolicach polnych i jeziornych” tudzież „powiatach pagórków i borków”. Zobacz więcej w artykule: Suwalszczyzna.

 

W krajobrazie tym z daleka już widać wieże kościoła w Sejnach. I o tym miasteczku  chciałbym napisać parę słów. Wizyta w nim przypomniała mi wszystkie klimatyczne, senne miejscowości naszego regionu. Takie, które mają atrakcje turystyczne, ale jednocześnie są senne i – wydawałoby się – po prostu, nudne. Wymienić można by Supraśl czy Krynki, a nawet Białowieżę. Tak, ta bardzo popularna dziś Białowieża, też bywa senną, małą i, dla niektórych nieciekawą, wsią.

Sejny

Jest coś uwodzicielskiego w nastroju takich miejscowości. Jest też coś niebezpiecznego. Osoby, które muszą tam zostać na trochę reagują różnie. Jedni uciekają najszybciej jak się da, inni zostają na zawsze. Miejscowi dużo piją by jakoś poradzić sobie z szarością krajobrazu.

 

Właściwie to można by pomyśleć o czymś w rodzaju przewodnika po miasteczkach północno-wschodniej Polski, w którym tematem przewodnim będzie właśnie owa specyficzna atmosfera. Jak ją nazwać? Atmosferą prowincji? Klimatem powiatowego miasteczka? Proponuję coś innego. Mnie, to wszystko kojarzy się z dzieciństwem. Spędziłem je na podlaskiej wsi, właśnie wśród pól i borków. Dla mnie byłaby to więc atmosfera dawności, klimat utraconej sielskości. Coś, za czym tęsknimy, a czego złapać już nie da rady.

biala_synagoga_sejny_suwalszczyzna_fot_krzysztofmatys

Biała Synagoga w Sejnach

Polska zmienia się w ekspresowym tempie. Zmieniają się duże miasta, ale wieś też przeżywa metamorfozę. Nowym elementem krajobrazu są chociażby porozrzucane po polach duże bele słomy czy zafoliowanego siana. Swoją drogą, te ostatnie, to straszne paskudztwo. Na szczęście, w tym roku pojawiła się folia w kolorze zielonym. Dzięki temu bele już tak nie szpecą. Jeszcze kilka lat i przyzwyczaimy się. Wielkie zielone, plastikowe walce będą tak naturalnym widokiem jak kiedyś kopy siana.

sejny_bazylika_mniejsza_suwalszczyzna_fot_krzysztofmatys

Bazylika i klasztor podominikański w Sejnach

Tam, gdzie najbardziej odczuwam klimat dawności, są więc małe miasteczka. W części jeszcze nieodrestaurowane, trochę zapuszczone. Takie, jakby bardziej naturalne. W dziwnym świecie, nawet to może być atrakcją turystyczną. Dla mnie jest.

 

A Sejny? No cóż, przyjechać tu trzeba koniecznie. Urzeknie was tak samo krajobraz otaczających miasteczko pól, jak i piękna idea wielokulturowości, którą się tu pielęgnuje. Ogromna w tym zasługa prężnego i znanego w świecie Ośrodka „Pogranicze sztuk kultur i narodów”. Miasto ma bogatą historię i kilka ciekawych zabytków (pochodząca z XVII w. Bazylika Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny, Klasztor Dominikanów, gotycka figurka zwana Madonną Szafkową przedstawiająca Matkę Boską z Dzieciątkiem i oczywiście Biała Synagoga).

Pokamedulski klasztor w WIgrach

Klasztor w Wigrach, wizytówka Suwalszczyzny

Większość turystów przejeżdża szybko drogą prowadzącą z Augustowa na Litwę. Pędzą do Druskiennik lub Wilna. Ledwie kilka kilometrów od tej trasy leżą Sejny. Skręćmy nieco w bok. Zajedźmy do tego miasteczka. Chociaż na chwilę. Na kawę czy obiad w litewskiej karczmie. Na dalszą drogę zabierzmy stąd nieco tutejszego wyjątkowego klimatu.

Zobacz też: Puńsk, Litwini w Polsce.

……….

 

Najlepszy hotel na Suwalszczyźnie.

 

Wycieczki na Podlasie, Litwę i Białoruś

Święto truskawki

Jak szybko można zjeść kilogram truskawek? Ile waży największa truskawka? Jak smakuje najlepsze truskawkowe ciasto oraz jak wygląda pokaz truskawkowej mody? O tym wszystkim można się było przekonać w miniony weekend na największej truskawkowej imprezie w kraju.

 

Były to jubileuszowe, bo piętnaste, już Ogólnopolskie Dni Truskawki w Korycinie.

 

Wielkie tłumy przyciągnął koncert zespołu Boney M. Stałem z boku i przyglądałem się jak ludzie podrygują w rytm muzyki. Tak sobie myślałem, że lata temu, chyba nikt z nich nie przypuszczał, że ten zespół kiedyś wystąpi na korycińskich błoniach.

 

Całkowicie zwariowaną konkurencję w jedzeniu truskawek na czas wygrał Paweł Marchel. Żeby wziąć udział w zabawie, przyjechał z Londynu. Wie, że jest mistrzem, konkurs wygrał po raz dziesiąty. Kilogram truskawek odszypułkował i zjadł w 2 minuty i 17 sekund.

   

Korycin to niewielka miejscowość w województwie podlaskim. Kiedyś to była zupełnie biała plama na turystycznej mapie. Znam dobrze te okolice, to moja rodzinna gmina. Ani rzeki, ani jeziora. Nie ma gór, ani szczególnych zabytków. Teren płaski, pola uprawne. Żadnego powodu aby się tam wybrać. Kto mógł, raczej uciekał.

 

A przecież miejsce to ma kilka niezaprzeczalnych atutów, w oparciu o które można zbudować coś zajmującego. Pierwszym jest położenie na trasie z Białegostoku do Augustowa i dalej w kierunku Litwy. To bardzo ruchliwy ciąg komunikacyjny. Trzeba tylko zwrócić na siebie uwagę i dać powód kierowcom aby chcieli się tam zatrzymać. Drugi to potencjał miejscowego rynku. Dookoła nie ma żadnych atrakcji, niemal żadnych propozycji spędzania wolnego czasu. A okolica wcale nie jest biedna. Dobrze funkcjonuje tu rolnictwo.

 

Ma też ten region swoje skarby. Długo były ukryte. Nowoczesność spowodowała, że gdzieś je pochowano. Zarosły chwastami zapomnienia. Na szczęście, i bardzo mądre działania władz gminy, i zew rynku, spowodowały, że przypomniano sobie o nich. Wymieńmy dwa:

 

·   Sery korycińskie. Dziś, w naszym regionie, każdy już je zna. Wiele osób je ceni. To absolutny rarytas dla miłośników żółtych serów. Ale przecież kilkanaście lat temu już prawie nikt o nich nie pamiętał. Wielkie brawa gminie Korycin za wskrzeszenie tego wyjątkowego regionalnego produktu. Nie próbowaliście? Zachęcam! Jeden warunek. Musi to być prawdziwy ser koryciński. Z mleka od prawdziwej krowy, karmionej prawdziwą trawą. Zagadkowe jest pochodzenie technologii ich produkcji. Skąd tu żółte sery? Miejscowi mówią, że przepis zostawili bądź to szwajcarscy żołnierze po rozegranej obok Korycina wielkiej bitwie w trakcie potopu szwedzkiego, bądź Francuzi maszerujący z Napoleonem na Moskwę.

 

·   Wiatraki. Z racji na to, że mało było tu cieków wodnych, które mogłyby napędzać mechanizmy młynów, korzystano z siły wiatru. Na całym tym terenie, wiatraki były powszechnym elementem krajobrazu. Co ciekawe, powstawały tu urządzenia różnego typu: holendry, koźlaki, paltraki i najciekawsze bo spotykane tylko tu – wiatraki sokólskie. Za każdym razem jadąc trasą Białystok – Augustów, przyglądałem się ostatnim, w sporej części zrujnowanym już, reprezentantom tego wyjątkowego budownictwa. Stoją samotnie w polu i niszczeją. A przecież to wymarzone obiekty na restauracje, małe hoteliki i muzea. Słowem mogłyby być wizytówką regionu. I oto, gmina rekonstruuje jeden z nich. Stanął dumnie w najlepszym miejscu. Będzie zapraszał do Korycina.

 

Bywam tam raz do roku, właśnie na Dni Truskawki. I widzę jak się zmienia. Wykopano duży zalew, jest miejsce na plażę i na kajaki. Zbudowano „Orlika”. Teraz ten wiatrak i koncert Boney M. na łące, na której do tej pory pasły się tylko krowy. Wiem, wiem, wielu z nas było na lepszych koncertach, ale w tym miejscu, to coś naprawdę niezwykłego. Brawo gmina!

………………………………………………………………………………………

Krzysztof Matys Travel – autorskie biuro podróży.

Kulinarne przeboje

„Jeśli w czasie posiłku podają ci jakiś miejscowy rarytas, ważne jest, by go przyjąć, nawet jeśli zbiera ci się na wymioty na sam widok złowrogiego oka kozy na twoim talerzu” pisze Mark McCrum w książce pod tytułem Jak uniknąć gaf w obcych krajach. Dalej autor wymienia takie dania, jak gotowane larwy os, genitalia indyka, mrówki w czekoladzie, gulasz z kota czy zupę z penisa kozła. Jak widać dobór potraw nastąpił według kryterium szoku kulturowego. Jedząc coś takiego zmagamy się z uprzedzeniami. Natomiast walory smakowe mogą być niczego sobie.

Tarasun – bimber z… mleka! Specjalność ludów Syberii. Więcej o tym tu: Bajkał kulinarnie.

Gorzej jeśli i jedno i drugie, delikatnie mówiąc, nie należą do najbardziej atrakcyjnych. Przypominam swoje doświadczenia. Na pierwszym miejscu postawiłbym chyba etiopską indżerę, czyli coś w rodzaju kwaśnego i mokrego placka. Wyglądem przypomina wywrócony na wierzch krowi żołądek, a w smaku jest jeszcze gorsza. W sporej części Etiopii jest podstawowym daniem, pełni rolę chleba, ale jada się to na śniadanie, obiad i kolację. Często, w tanich jadłodajniach nie ma nic innego. I tu turysta ma problem. Nie chce, ale musi. Wśród Polaków odwiedzających ten piękny kraj ugruntowało się powiedzenie: indżera – mokra ściera. Muszę przyznać, że w pełni zasłużone. Więcej na ten temat: Etiopia.

Indżera z dodatkami. Sosy są pyszne, do  smaku placka trzeba się przyzwyczaić.

A z rzeczy, które jadłem ostatnio, to gotowane wnętrzności barana. Wszystkie! W jednym wielkim kotle. Najpierw pije się rosół, później je pozostałe części. Już sam widok jest niesamowity i…. niezbyt zachęcający. A zapach? No cóż, pachnie zawartością jelit. I  baranim łojem. Takie cuda w Kirgistanie.

Autor wspominanej książki podaje przykłady „ciekawych” potraw z różnych strona świata. Niestety nie pojawia się nic z Polski. W ogóle nasz kraj wymieniony jest chyba tylko ze dwa razy, zawsze przy okazji wódki. Czy rzeczywiście w naszej narodowej  kuchni nie mamy nic, czym moglibyśmy wprawić w zakłopotanie zagranicznego turystę?

Zastanawiam się nad tym i przychodzą mi do głowy następujące potrawy:

• Tatar – ponieważ nie wszędzie jada się surowe mięso. A często towarzyszy mu dodatkowo surowe jajko! Brr…

• Śledzie – słone i dziwne z wyglądu i dotyku. Słyszałem opowieść o studencie z Afryki, który pobyt w Polsce rozpoczął od próby usmażenia śledzia. Długo nie chciał dać się namówić na ponowne skosztowanie tej ryby.

• Kiszone ogórki i kiszona kapusta. W wielu miejscach świata kwaszone oznacza zepsute.

• Podpiwek. Na Podlasiu nadal pijemy. Ale nie taki kupowany czy rozrabiany ze sklepowego koncentratu. Prawdziwy, swojski. Ostatnio, miałem przyjemność gościć ludzi, którzy nigdy wcześniej nie próbowali tego specjału. Byli bardzo mili, ale widziałem, że szło im to dość opornie.

Tradycyjna kirgiska potrawa. Gotowane wnętrznaości barana

Tradycyjna kirgiska potrawa. Gotowane wnętrzności barana

• A skoro przy trunkach jesteśmy, to oczywiście bimber. Ten w najgorszym wydaniu, rozpoznawalny po zapachu nawet przy ostrym katarze. Nieprzyzwyczajonych zwala z nóg i ostro poniewiera. U nas, na Podlasiu zwany „duchem puszczy”. W dobrym wydaniu, to naprawdę porządny trunek. I oczywiście turystyczna atrakcja, nielegalna oczywiście. Więcej w artykule: Samogon z Podlasia.

• Kiszka ziemniaczana, czyli tarte kartofle upchane w świńskie jelito grube. Nasz specjał regionalny. Smakuje nieźle. Pod warunkiem, że się nie uczestniczyło w myciu kiszek. Kiedyś pomagałem w tym mojej babci. Zapach pamiętam do dziś.

• Aha, no i oczywiście, to, co na ciepło w trakcie świniobicia. Kiedyś bardziej popularne, dziś już mało kto zna ten smak, choć na Litwie, na przykład, ciągle funkcjonuje – do kupienia nawet w sklepie. Podsmalone świńskie uszy i ogony. Do chrupania zamiast chipsów. Zagryzka do piwa. A jako danie główne smażony mózg. Smacznego, na zdrowie! Ja dziękuję.

Macie jakieś pomysły? Doświadczenia, historie do opowiedzenia? Zapraszam, stwórzmy listę kulinarnych przebojów.

Zobacz artykuł o wyjątkowej kuchni gruzińskiej.

……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………..

Autorskie biuro podróży Krzysztof Matys Travel. W trakcie  naszych wycieczek poznajemy najciekawsze lokalne smaki. Zapraszamy!

Książe Karol w Białowieży i na Tatarskim Szlaku?

Już za kilka dni, w poniedziałek 15 marca, książę Karol rozpoczyna oficjalną wizytę w Polsce. Spotka się m.in. z prezydentem Lechem Kaczyńskim i premierem Donaldem Tuskiem oraz z ministrem kultury Bogdanem Zdrojewskim, a to podobno dlatego, że ma zamiar kupić zabytkowy pałac w Bożkowie na Dolnym Śląsku.

Drewniany, zabytkowy meczet w Kruszynianach

Nas najbardziej interesują plany związane z Podlasiem. Ciągle nieoficjalnie, ale wiadomo, że w grę wchodzą tatarskie meczety w Bohonikach i Kruszynianach, czyli wspaniały polski orient oraz Białowieża. Książę Karol jest wielkim propagatorem ekologii. Stąd zapewne chęć odwiedzenia ostatniego już, jedynego w Europie pierwotnego lasu. Kochani turyści! Ruszajcie śladem Karola! To mądry człowiek. Wie co dobre.

 

Wątek osobisty. Księcia Walii darzę sporym szacunkiem. Ze względu na jego charytatywną, mądrą, przemyślaną (a nie tylko medialną, jak to często bywa) działalność. Zwolennik zdrowego jedzenia i rolnictwa ekologicznego. A poza tym, z wykształcenia to archeolog, a to bliska mi dziedzina.

 

Zapraszamy na Podlasie! Warto tu przyjechać. Moi znajomi, bywali w świecie podróżnicy, wracają stąd zachwyceni. Wystarczy przejechać 200 km z Warszawy by mieć poczucie, że było się w innym kraju. Egzotyka a tak blisko. Biuro podróży organizujące wycieczki na Podlasie, kontakt.

Skarby Troi w Hrubieszowie!

Jedyne w Polsce miejsce wystawienia słynnej kolekcji to niewielkie powiatowe muzeum! Coś wspaniałego! Jak promocja miasta! Białystok żeby to przebić musiałby ściągnąć z Kairu skarby Tutenchamona. Panie prezydencie, do dzieła!

Od 1 marca do końca maja w Muzeum im. ks. St. Staszica w Hrubieszowie możemy zobaczyć wystawę prezentującą skarby Troi, wykopane przez Henryka Schliemanna.

Na wystawie „Troja – Sen Henryka Schliemanna” znajdzie się ponad 400 eksponatów z muzeum w Berlinie, pochodzących z okresu ok. 1300 do 1600 r. p.n.e.

Wystawa, w skromniejszej wersji, gościła już w Polsce (w latach 2006-2007) w największych archeologicznych muzeach kraju (odwiedziło ją 70 tys. osób). Tym razem będzie pokazana tylko w Hrubieszowie; stąd pojedzie do Sztokholmu, a następnie na kilka lat do Ameryki Południowej.

Wystawa została przygotowana w wersji polsko-ukraińskiej. Katalog i wszystkie opisy są sporządzone po polsku i po ukraińsku. Znowu brawo! Podziwiamy, zazdrościmy. Weźmiemy przykład?

Nasze Podlasie

Nie ma w Polsce drugiego tak atrakcyjnego regionu, jak Podlasie. Kilka lat temu przywiozłem do nas niemieckiego ministra spraw zagranicznych Joschkę Fishera. Popatrzył i z emocją mówił: Nie zniszczcie tego, nie popełnijcie naszych błędów. To wypowiedź Włodzimierza Cimoszewicza  zamieszczona w „Kurierze Porannym” (19.02.2010).

Sioło Pudy niedaleko Białowieży

Sioło Budy niedaleko Białowieży

Święte słowa! Coraz częściej łapię się na tym, że tu podoba mi się najbardziej. Kiedy wracam, gdzieś, z dalekiej podróży, z Afryki czy Azji, z podziwem wpatruję się w okno samochodu na trasie Warszawa-Białystok. Lubię te powroty. Jakoś czuję się wtedy szczęśliwszy.

Meczet w Kruszynianach

Meczet w Kruszynianach

Piękne, a tak mało znane. Ciągle nie ma dobrego pomysłu na turystykę w regionie. Oczywiście jest Białowieża i coraz częściej Biebrza, ale co poza tym?

Zobacz kilka pomysłów na zwiedzanie: Atrakcyjne Podlasie.

……..
More info about Podlasie in English: Poland Podlachia.

Strona 2 z 2

Działa na WordPress & Szablon autorstwa Anders Norén