Blog Krzysztofa Matysa

Podróże i coś więcej.

Tag: gori

Mikołaj Przewalski

Między innymi z jego powodu wybrałem się do Kirgistanu. Chciałem zobaczyć miejsce, gdzie został pochowany. Podróżnik i odkrywca, który w drugiej połowie XIX wieku zyskał wielką światową sławę. Bohater carskiej Rosji, honorowany również w czasach ZSRR.

Przewalski w latach 80. XIX wieku

Przewalski w latach 80. XIX wieku

Przewalski towarzyszy mi od kilku lat. Można powiedzieć, że prawie się z nim zaprzyjaźniłem. Najpierw przeczytałem co się dało, później stworzyłem własny obraz postaci. A wszystko przy okazji Gruzji.

Czytelnicy tego bloga wiedzą, że na Kaukaz jeżdżę od lat. Postać Przewalskiego powraca za każdym razem, kiedy zbliżamy się do Gori, rodzinnego miasta Józefa Stalina. Opowiadam wtedy turystom różne ciekawostki. Poruszamy rzecz jasna i temat ewentualnych polskich korzeni krwawego dyktatora. To stara teoria, narodziła się już w dzieciństwie Dżugaszwilego. Obecna była również w czasach rządów despoty, podtrzymywana później ochoczo przez Chruszczowa. Nowe życie zyskała po rozpadzie ZSRR i upadku cenzury. Księgarnie wypełniły się mniej lub bardziej sensacyjnymi biografiami zbrodniarza. W wielu z nich przewijała się postać Przewalskiego. Według części badaczy, to on mógł być biologicznym ojcem Stalina!

Nie wszyscy się z tym zgadzają. Wśród historyków trwa spór o to, czy Mikołaj Przewalski kiedykolwiek był w Gori. Część uważa, że mieszkańcy gruzińskiego miasteczka pomylili go z jego bratem lub innym oficerem o tym samym nazwisku. Ale skąd w ogóle ta teoria?

Stalina urodził się w domu szewca Wisariona Dżugaszwilego. Z czasem ojciec popadł w alkoholizm, katował żonę i dziecko, a w końcu opuścił rodzinę. Matka, żeby utrzymać siebie i syna najmowała się jako praczka i pomoc domowa. Z całą pewnością nie stać jej było na opłacenie edukacji, którą otrzymał późniejszy dyktator (m.in. prywatnego nauczyciela języka rosyjskiego). Ktoś w tajemnicy musiał pokrywać te koszty, z których najwyższym było czesne seminarium duchownego w Tbilisi. Stalin opuścił je na ostatnim roku. Kto był sponsorem? Biografowie zebrali plotki krążące po Gori. Matka Dżugaszwilego podobno miewała romanse. Wśród podejrzanych, poza Przewalskim, był miejscowy sklepikarz, oficer policji i prawosławny ksiądz.

Zwolennicy polskich korzeni powołują się na wizerunek obydwu postaci. Jeśli popatrzymy na zdjęcie Przewalskiego z lat 80. XIX wieku i portret Stalina, to istotnie mamy zaskakujące podobieństwo. Kilka lat temu rosyjscy historycy próbowali je wytłumaczyć dowodząc, że autor najbardziej znanego portretu dyktatora, sugerował się wizerunkiem Przewalskiego. Najzwyczajniej w świecie poddał korekcie twarz Stalina upodabniając go do słynnego podróżnika. Po co, dlaczego? Może Stalin wolał być synem odkrywcy i uczonego, niż szewca i pijaka. Wśród szaleństw dyktatora, to wcale nie byłoby największe.

Znaczek pocztowy z 1947 roku

Znaczek pocztowy z 1947 roku

Podobno zrobiono badania DNA w męskiej linii potomków Stalina i brata Mikołaja Przewalskiego (on sam oficjalnie nie miał dzieci). Podobno wyniki nie potwierdzają tej teorii. U potomka Stalina chromosom Y właściwy jest Osetyjczykom, a u Przewalskiego mieszkańcom środkowej i północnej Europy. I tak właśnie jest z tą teorią. Dużo tych „podobno”. Z marną szansą na ostateczną weryfikację. Zobacz też: Muzeum Stalina w Gori.

Niezależnie od tego jak było naprawdę, trzeba zadać pytanie czy Mikołaj Przewalski był Polakiem? Dlaczego uważamy go za rodaka? Był carskim oficerem, w chwili śmierci w stopniu generała – majora. Walczył w powstaniu styczniowym, ale po rosyjskiej stronie! Właśnie kończył szkołę oficerską i zaciągnął się na ochotnika, podobno, żeby uniknąć egzaminów i wcale nie brał udziału w bitwach. Po powstaniu został w Warszawie na dłużej. W warszawskiej szkole kadetów wykładał  geografię i historię. Tworzył też bibliotekę. Utrzymywał kontakty z polskimi naukowcami. Również później, po powrocie do Rosji. Zabierał ich na swoje wyprawy.

A nazwisko? Jego przodek, Korniło Perewalski, był kozakiem. Za zasługi wojenne dostał herb szlachecki od Batorego. Zmienił nazwisko i stał się Polakiem. Pewnie byłby to piękny początek  historii tego rodu w ramach Rzeczpospolitej, ale jego syn zbuntował się, uciekł z kolegium jezuickiego, wrócił do prawosławia i ruszył na wschód. W ten sposób przodkowie naszego bohatera trafili do armii carskiej.

Pomnik Przewalskiego nad jeziorem Issyk-kul

Pomnik Przewalskiego nad jeziorem Issyk-kul

Historycy znad Wisły twierdzą, że Mikołaj Przewalski miał świadomość polskich korzeni, ale zwyciężyło w nim poczucie rosyjskiej państwowości. W każdym bądź razie, do światowej historii przeszedł jako odkrywca, podróżnik i naukowiec rosyjski.

Ze stołecznego Biszkeku jadę na wschód Kirgistanu, w stronę chińskiej granicy, do miasta Karakoł. Piękne to miejsce. Olbrzymie jezioro Issyk-kul otoczone jest przez ośnieżone góry. Najwyższy szczy Tieńszanu, Pik Pabiedy ma 7439 m n.p.m. Bliżej wody wzrok cieszą malownicze zielone łąki przyozdobione niewielkimi skupiskami jurt.

W tej okolicy jesienią 1888 roku zmarł Przewalski. Był w trakcie kolejnej wyprawy.  Tu go pochowano, a na rozkaz cara miasto przemianowano na Przewalsk. Tę nazwę nosiło też w czasach Związku Radzieckiego. Dopiero w 1992 na powrót stało się Karakołem.

Muzeum Przewalskiego

Muzeum Przewalskiego

Kompleks poświęcony pamięci Przewalskiego to park o obszarze 10 ha. Znajduje się w nim muzeum, kaplica oraz pomnik i grób podróżnika. Ważne miejsce. W dniu ślubu młode pary przyjeżdżają tu złożyć kwiaty i zrobić fotografie. Pytam o źródła tego zwyczaju. Jakoś nie potrafili mi wyjaśnić. Po prostu – mówią – wszyscy tak robią, taka tradycja. Widać Przewalski przejął tu rolę Lenina, u stóp którego w niejednym postradzieckim mieści nowożeńcy składają kwiaty. Ciągle, mimo upływu lat, z przyzwyczajenia.

Jak wygląda muzeum? Budynek całkiem spory, ładny, w klasycystycznym stylu. Ekspozycja ma już swoje lata, daleko jej do atrakcji nowoczesnych multimedialnych muzeów. Ale przecież nie o to tu chodzi. Zainteresowani postacią Przewalskiego zobaczą mnóstwo dokumentów i fotografii z jego życia. Naprzeciw wejścia wielka mapa Azji. Na niej zaznaczone trasy kolejnych ekspedycji. Miała robić wrażenie. I robi. Nasz bohater przemierzył ponad 30 tys. km.

Muzeum zwiedza się w towarzystwie lokalnego przewodnika. Przysłuchiwałem się opowieści kilku z nich. Zaczynają standardowo, od tego, że Przewalski był olbrzymem. Miał 2 m wzrostu, a pod koniec życia ważył aż 140 kg.

Cieszył się dobrym zdrowiem. Dzięki temu był w stanie wytrzymać trudy ówczesnych wypraw. Docierał do najbardziej niedostępnych zakątków Azji Centralnej. Eksponaty, ryciny i prace naukowe, które stamtąd przywoził zyskiwały światowy rozgłos. Odkrywał i opisywał nieznane wcześniej gatunki roślin i zwierząt, w tym słynnego konika stepowego. W 1888 roku, nad jeziorem Issyk-kul napił się wody z zaczerpniętej z bagna. Zmarł najprawdopodobniej na dur brzuszny.  Miejsce, w którym go pochowano nazwano Przystań Przewalsk. Tę nazwę nosi do dziś.

Zobacz także:

Kirgistan – od Biszkeku po Issyk-kul

Gori. Muzeum Stalina.

Muzeum Stalina

Zaskoczony jestem, że przypadająca dziś rocznica śmierci Stalina wzbudziła tak duże zainteresowanie polskich mediów. Wyrwało mnie to z zimowego odrętwienia i przywołało wspomnienia z Kaukazu. Obowiązkowym elementem wycieczki do Gruzji jest oczywiście Gori – rodzinne miasto Stalina.

Muzeum Stalina Gori

Tablica przy wejściu do muzeum

Zwiedzamy wielki gmach muzeum poświęconego pamięci dyktatora, pancerny wagon którym podróżował oraz niewielki domek, w którym miał przyjść na świat. Interesujące miejsce, które dziś oczywiście nie ma na celu propagowania stalinizmu. Pokazuje raczej jak kiedyś za pomocą prostych metod wpływano na ludzi, jak tworzono kult. Jest trochę zabawnie, trochę pouczająco. Na ten temat pisałem wcześniej: Stalin już nie straszy.

Wagon Stalina

Pancerny wagon Stalina

Byłem tam dziesiątki razy. Oprowadziłem wiele turystycznych grup. Dwie czy trzy osoby odmówiły wejścia. Oczywiście, to zrozumiałe. Rachunek krzywd jest olbrzymi. Ale znacznie częściej spotykam się z innymi reakcjami. Dziś ludzie mają już chyba spory dystans, chcą zobaczyć, dotknąć, spróbować zrozumieć…. Turyści robią zdjęcia i dopytują o szczegóły. Zobacz też: Aleja Stalina.

Gori, dom Stalina

Rodzinny dom Stalina

W muzealnym sklepiku jedną z częściej kupowanych pamiątek jest wino marki „Stalin”. Czerwone. Takie sobie, ale etykieta na butelce robi swoje. Od kilku lat obserwuję wysyp pamiątek z wizerunkiem Stalina. Magnesy na lodówkę, figurki, talerzyki i znaczki pojawiają się na straganach w całej Gruzji. Musi być zbyt, ktoś to chce kupować. Podaż idzie za popytem. W Gori, przy muzeum starszy pan sprzedaje zapałki z portretem dyktatora. Ma ich całą walizkę. Kosztują grosze, ludzie kupują, nawet ci, którzy poddają w wątpliwość sens wizyt w takim miejscu.

PS. Muzeum powstało w 1937 roku, w czasie najstraszliwszej stalinowskiej nocy. Rozbudowano je w 1953 roku, po śmierci dyktatora. Gruzja odziedziczyła je więc w spadku po ZSRR. Nie zostało zamknięte z kilku powodów. W grę wchodziły również sympatie mieszkańców Gori, więcej pisałem o tym tu. Dziś pełni rolę turystycznej atrakcji, przyciągając wielu gości z całego świata.

Blog o turystyce w Gruzji.

Aleja Stalina

Media obiegła informacja, że zmarła córka Stalina. Swietłana od lat mieszkała w USA, uciekła tam jeszcze w latach 60. XX wieku. Wydarzenie to było jednym z większych propagandowych sukcesów Ameryki. (Zobacz blog w całości poświęcony Gruzji.)

Kojarzę tę panią z Muzeum Stalina w Gori. Zawsze kiedy je zwiedzamy, pracujące tam przewodniczki wspominają o rodzinie upadłego ojca narodu. Najwięcej o synu, Jakowie, który był oficerem w stopniu porucznika, został wzięty do niemieckiej niewoli  i tam zginął. Stalin nie chciał wymienić go na feldmarszałka Paulusa. W opowieść snutą w Gori wplątywany jest też polski oficer, towarzysz jenieckiej niedoli, który miał później zaświadczać o godnym postępowaniu Jakowa i o tym, że syn nie żywił pretensji do ojca.

Pamiątki z przedstawieniem Stalina to popularny widok w Gruzji

Ale opowiadano też trochę o Swietłanie. O tym, że nadal żyje, że mieszka w USA, że wyszła tam za mąż, że pisze książki. Zresztą, zdjęcie publikowane teraz przez media, eksponowane jest właśnie w muzeum w Gori. Tu zostało ucięte, w oryginale, z lewej strony fotografii ukazana jest pozostała część rodziny.  Zobacz >>>

Gruzińskie Muzeum Stalina to bardzo ciekawe miejsce. Z kilku powodów. W prozachodniej i antyrosyjskiej Gruzji, Stalin niedawno jeszcze miał status bohatera. Jego olbrzymi pomnik stojący w centrum miasta,  zdjęty został dopiero w zeszłym roku, pod osłoną nocy i kordonów policji. Obawiano się że lokalna społeczność może zablokować akcję. Postument zniknął i nie wiadomo, gdzie jest. Władze mówią, że na terenie jednej z jednostek wojskowych.  Powód formalny:  strach żeby nie trafił na skup złomu. Podobnie stało się z grobem matki Stalina. Znajdował się w najlepszym miejscu cmentarza dostojników w Tbilisi. Dziś już go tam nie ma. Podobno został przeniesiony do Gori. Próbowałem dopytać gdzie, nikt nie wiedział.

Sam fakt istnienia Muzeum Stalina był wielokrotnie oprotestowany. Nawet w Polsce, pewne środowiska zbierały podpisy i składały petycje w gruzińskiej ambasadzie w Warszawie. Władze w Tbilisi obiecały coś z tym zrobić. I zrobiły. Zlikwidowały muzeum, ale, na szczęście tylko formalnie, na piśmie. W dokumentach zniknęło samodzielne Muzeum Stalina w Gori, a pojawił się oddział jednej ze stołecznych placówek. Zmieniła się nazwa i status, ale nie ekspozycja. Dodano tylko małą salkę poświęcono sowieckim zbrodniom.

Artykuł o muzeum Stalin już nie straszy

Pozostałe posty na podobny temat: Gruzja.

 

Stalin już nie straszy

Bardzo chciałem pojechać do Gori. Celem było Muzeum Stalina.

 

W cenie biletu jest przewodnik. W innych muzeach niekoniecznie korzystam z ich usług, ale tu zrobiłem wyjątek. Ciekaw byłem czy tutejsi oprowadzacze nadal z sympatią odnoszą się do Stalina. (W literaturze przedmiotu znalazłem kilka relacji zaskoczonych tym zjawiskiem dziennikarzy i podróżników). Do wyboru miałem dwa języki, angielski lub rosyjski. Mój rosyjski, choć słabszy, w tym miejscu wydawał się bardziej odpowiedni. Dziwnie bym się czuł, gdyby ktoś w języku Szekspira opowiadał mi o wielkim przywódcy radzieckiego naroda.

 

Zobacz też inne  artykuły o Gruzji.

Muzeum nie porywa, ani wystrojem, ani klasą eksponatów. W ciemnych salach pokazywane są głównie fotografie i reprodukcje. Miejscami przypomina bardziej gazetkę szkolną niż nowoczesną placówkę. Ale atrakcją jest coś zupełnie innego. Chodzi o to, że muzeum samo w sobie jest zabytkiem! Cennym świadectwem dziwnych kolei myśli ludzkiej. Patrzcie dzieci, tak kiedyś wyglądały muzea – za kilka lat powie pani nauczycielka w czasie szkolnej wycieczki. Doda jeszcze, że rzeczywiście, niektórzy wierzyli w to, co tu pokazywano.

 

Biurko Stalina z Kremla – ekspozycja w muzeum w Gori

Obiekt został otwarty w 1937 r. W ogrodzie, obok głównego gmachu, znajduje się domek szewca Wissariona Dżugaszwilego, w którym późniejszy ojciec narodu, miał przyjść na świat (wygląda na rekonstrukcję).  Nad małym budyneczkiem wzniesiono wsparty na kolumnach dach. Przypomina antyczną świątynię. Tyle, że jedynym elementem dekoracyjnym jest pięcioramienna gwiazda. Zwiedzić można też pancerny wagon, którym podróżował Stalin, m.in. na konferencję w Jałcie.

 

Miła pani przewodnik (uroczy uśmiech) mówi, że władze myślały o przekształceniu tego obiektu w muzeum rosyjskiej okupacji. Na szczęście udało się obronić Stalina. Metodą kompromisu, dodano tylko,  w małej i zagrzybionej komórce, salę pamięci ofiar komunizmu. Przewodnik stwierdza, że każda epoka ma swoje dobre i złe strony oraz, że teraz też ludzie siedzą w więzieniach za politykę. Na zakończenie pokazuje mi fragmenty bomb kasetonowych, które Rosjanie zrzucali na Gori latem 2008 roku i fotografię leżącej na ulicy kobiety (zginęła w wyniku tego ostrzału).

Jeden z prezentów eksponowany w muzeum

 

Chyba wiem, co łączy muzea poświęcone „wielkim, jedynym i niepowtarzalnym”. To ekspozycje prezentów przywożonych z całego świata. Pani przewodnik podkreślała, że Stalin niczego sobie nie zostawiał, wszystkie podarunki przekazywał muzeom. W jednej z gablot jest coś z Polski. Robię zdjęcie. Ciekawe czy żyją jeszcze osoby, które przygotowały ten podarek.

 

Gori, dom Stalina

Rodzinny dom Stalina

 

Gori jest rodzinnym miastem Stalina. Mieszkańcy byli z tego bardzo dumni i uważali go za największego z rodaków, za kogoś, kto rozsławił ich ojczyznę. Budowali na tym szczególne poczucie wartości. Dlatego, kiedy dwukrotnie władze próbowały rozprawić się z jego kultem, Gruzini protestowali. W 1956 r. i w 1988, mieszkańcy Gori wylegli na ulice żeby nie dopuścić do usunięcia stojącego w centrum miasta pomnika. Do zeszłego roku wprawiał w zdumienie przyjezdnych. Przed przypominającym pałac budynkiem magistratu, straszył wielki posąg Stalina. Jakby do tej pory nic się nie zmieniło. Jakby Gruzja była ostatnim na świecie obszarem stalinizmu. Rząd z Tbilisi miał świadomość dziwnej sytuacji. Państwo wybrało prozachodni kierunek, było w ostrym konflikcie z Rosją, ale nie potrafiło poradzić sobie z jednym, szczególnym pomnikiem. Dopiero w zeszłym roku, w czerwcu 2010 r., bez wcześniejszych zapowiedzi i pod osłoną nocy, zdjęto z cokołu wielki postument słynnego Gruzina. (Zobacz blog z informacjami o Gruzji).

Wino marki „Stalin”

Dzięki temu Stalin już nie straszy. Raczej wzbudza lekki uśmiech, a u niektórych może nawet i sympatię dla bezbronnej, szczerej i naiwnej wiary. Oczywiście, odpowiednio potraktowany, może stanowić jeden z turystycznych atutów Gruzji. Dobrze, że muzeum w Gori się ostało. Z przyjemnością je odwiedziłem.

 

Na zdjęciu u góry znajdują się ceramiczne figurki Stalina, do kupienia na straganie z pamiątkami. To dość popularny widok.

Wycieczka do Gruzji

Działa na WordPress & Szablon autorstwa Anders Norén