Są dwa miasta o tej samej nazwie. Leżą obok siebie. Blisko. Bywa nawet, że zachodzą jedno na drugie. Przenikają się i łączą tworząc przedziwny organizm. Czasem odwrotnie – zderzają się. Niby są razem, ale tak do siebie nie pasują, że wręcz niedorzecznością byłoby posądzanie ich o jakiekolwiek związki. To Odessa.
Najpierw zobaczyłem Odessę starą. Przygarbioną i bezsilną. Wiekowe domki, nieremontowane od dziesięcioleci przyciskają się do nierównych chodników. Jakby ze wstydu chciały się w nich schować. Całe ulice wyglądają w ten sposób. Przed upałem chronią je kasztanowce i platany. Krajobraz właściwy tej części świata. Znamy dobrze tego typu miasta. Są domeną obszaru byłego ZSRR.
Wszystko to razem, mimo oczywistej biedy i niedostatków nie przeraża. Jest w tym jakiś urok. Może przez sam kontrast do naszego, zachodniego, wyremontowanego i uładzonego świata. Lubię takie miejsca. Szukam ich. Tak zwane „gorszy światy” są ciekawsze. Wbrew pozorom maja więcej do zaoferowania. Za starymi, osypującymi się tynkami jest coś jeszcze, coś ważnego. Bardzo ludzkiego.
Są na świecie takie miejsca. Życie kwitnie mimo rozsypujących się budynków. Ludzie przywykli do takiego stanu i przestali zwracać na to uwagę. Bo co innego mogliby zrobić? Trwają. Sytuacja została oswojona. Żyć, brać śluby i urządzać pogrzeby można i wśród odpadających tynków.
Ale jest i druga Odessa. Odważna i ekspansywna. Głośna. Nic sobie nie robi z przylegających biednych dzielnic. Centrum rządzi! To obszar położony najbliżej słynnych Schodów Potiomkinowskich. Nadmorski bulwar jest ślicznym deptakiem, tu jest trochę ciszej i spokojniej, niewielka enklawa w turystycznym rozgardiaszu. Na ławeczkach, w cieniu rozłożystych drzew, odpoczywają starsze osoby. Ale już kawałek dalej zaczyna się królestwo rozrywki. Pełno tu dobrych restauracji. Kawiarniane ogródki wyszły na chodniki (wcześniej zbudowano je od nowa, na tych starych nie dałoby się ustawić niczego). Najgłośniejsze są dwie ulice, Deribasiwska i Katerynska.
Odessa jest młodym miastem. Ma nieco ponad 200 lat. Choć w starożytności istniały tu greckie osady handlowe, a później, w okresie średniowiecza, niewielkie porty i twierdze (na początku XV wieku pod kontrolą Wielkiego Księstwa Litewskiego!) to dziś nie ma po tym śladu. Odessa może nas zauroczyć pałacami i kamienicami pochodzącymi z XIX i z początku XX wieku! Część z nich to architektoniczne perełki. Jak rewelacyjna secesja!
Wizytówką Odessy jest imponujący budynek opery. Wzniesiony w latach 1884 – 1887 przez znanych wiedeńskich architektów Fellnera i Helmera, robi spore wrażenie. Mnie najbardziej do gustu przypadła Nowa Giełda. Piękny gmach z końca XIX w. we florentyńskim stylu zaskakuje swoją architekturą. Dziś mieści się tu filharmonia. W skrzydle bocznym znajduje się przyjemny kawiarniany ogródek – najlepsze zdjęcia budynku można zrobić właśnie stąd.
Odessa jest miastem nastawionym na rosyjską turystykę. Ceny jak w zachodniej Europie, a nawet wyższe! A standard niekoniecznie. Różny. Za dobry hotel trzeba dobrze zapłacić. Czy warto? Warto!
Zobacz też artykuł: Ukraina i Mołdawia.
~Agroturystyka Karkonosze
Piękne miasto. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się je odwiedzić.
~Tomek
Kilka lat temu bylem w Odessie. i nie zachwyciło mnie to miasto, jest radzieckie, i równocześnie bardzo swojskie. To znaczy uliczki z drzewami zacieniającymi je, male domki, i okropne osiedla.
Co takiego jest w Rosji, ze tak skrupulatnie niszczy to co ludziom sprawa przyjemność…