Bardzo chciałem pojechać do Gori. Celem było Muzeum Stalina.
W cenie biletu jest przewodnik. W innych muzeach niekoniecznie korzystam z ich usług, ale tu zrobiłem wyjątek. Ciekaw byłem czy tutejsi oprowadzacze nadal z sympatią odnoszą się do Stalina. (W literaturze przedmiotu znalazłem kilka relacji zaskoczonych tym zjawiskiem dziennikarzy i podróżników). Do wyboru miałem dwa języki, angielski lub rosyjski. Mój rosyjski, choć słabszy, w tym miejscu wydawał się bardziej odpowiedni. Dziwnie bym się czuł, gdyby ktoś w języku Szekspira opowiadał mi o wielkim przywódcy radzieckiego naroda.
Zobacz też inne artykuły o Gruzji.
Muzeum nie porywa, ani wystrojem, ani klasą eksponatów. W ciemnych salach pokazywane są głównie fotografie i reprodukcje. Miejscami przypomina bardziej gazetkę szkolną niż nowoczesną placówkę. Ale atrakcją jest coś zupełnie innego. Chodzi o to, że muzeum samo w sobie jest zabytkiem! Cennym świadectwem dziwnych kolei myśli ludzkiej. Patrzcie dzieci, tak kiedyś wyglądały muzea – za kilka lat powie pani nauczycielka w czasie szkolnej wycieczki. Doda jeszcze, że rzeczywiście, niektórzy wierzyli w to, co tu pokazywano.
Obiekt został otwarty w 1937 r. W ogrodzie, obok głównego gmachu, znajduje się domek szewca Wissariona Dżugaszwilego, w którym późniejszy ojciec narodu, miał przyjść na świat (wygląda na rekonstrukcję). Nad małym budyneczkiem wzniesiono wsparty na kolumnach dach. Przypomina antyczną świątynię. Tyle, że jedynym elementem dekoracyjnym jest pięcioramienna gwiazda. Zwiedzić można też pancerny wagon, którym podróżował Stalin, m.in. na konferencję w Jałcie.
Miła pani przewodnik (uroczy uśmiech) mówi, że władze myślały o przekształceniu tego obiektu w muzeum rosyjskiej okupacji. Na szczęście udało się obronić Stalina. Metodą kompromisu, dodano tylko, w małej i zagrzybionej komórce, salę pamięci ofiar komunizmu. Przewodnik stwierdza, że każda epoka ma swoje dobre i złe strony oraz, że teraz też ludzie siedzą w więzieniach za politykę. Na zakończenie pokazuje mi fragmenty bomb kasetonowych, które Rosjanie zrzucali na Gori latem 2008 roku i fotografię leżącej na ulicy kobiety (zginęła w wyniku tego ostrzału).
Chyba wiem, co łączy muzea poświęcone „wielkim, jedynym i niepowtarzalnym”. To ekspozycje prezentów przywożonych z całego świata. Pani przewodnik podkreślała, że Stalin niczego sobie nie zostawiał, wszystkie podarunki przekazywał muzeom. W jednej z gablot jest coś z Polski. Robię zdjęcie. Ciekawe czy żyją jeszcze osoby, które przygotowały ten podarek.
Gori jest rodzinnym miastem Stalina. Mieszkańcy byli z tego bardzo dumni i uważali go za największego z rodaków, za kogoś, kto rozsławił ich ojczyznę. Budowali na tym szczególne poczucie wartości. Dlatego, kiedy dwukrotnie władze próbowały rozprawić się z jego kultem, Gruzini protestowali. W 1956 r. i w 1988, mieszkańcy Gori wylegli na ulice żeby nie dopuścić do usunięcia stojącego w centrum miasta pomnika. Do zeszłego roku wprawiał w zdumienie przyjezdnych. Przed przypominającym pałac budynkiem magistratu, straszył wielki posąg Stalina. Jakby do tej pory nic się nie zmieniło. Jakby Gruzja była ostatnim na świecie obszarem stalinizmu. Rząd z Tbilisi miał świadomość dziwnej sytuacji. Państwo wybrało prozachodni kierunek, było w ostrym konflikcie z Rosją, ale nie potrafiło poradzić sobie z jednym, szczególnym pomnikiem. Dopiero w zeszłym roku, w czerwcu 2010 r., bez wcześniejszych zapowiedzi i pod osłoną nocy, zdjęto z cokołu wielki postument słynnego Gruzina. (Zobacz blog z informacjami o Gruzji).
Dzięki temu Stalin już nie straszy. Raczej wzbudza lekki uśmiech, a u niektórych może nawet i sympatię dla bezbronnej, szczerej i naiwnej wiary. Oczywiście, odpowiednio potraktowany, może stanowić jeden z turystycznych atutów Gruzji. Dobrze, że muzeum w Gori się ostało. Z przyjemnością je odwiedziłem.
Na zdjęciu u góry znajdują się ceramiczne figurki Stalina, do kupienia na straganie z pamiątkami. To dość popularny widok.
~andrzej
o turystyce można pisać i tak, czyli ciekawie, a nie tylko: byłem, widziałem i napisałem to, co przeczytałem w przewodniku. Gratuluje i pozdrawiam
~Tomek
We mnie mimo wszystko budzi to lekkie niepokój. Gruzja za czasów komunizmu została ostro zniszczona, mowie tu o zabudowie starszej, historycznej, freskach, mozaikach.
~Piotr
To moim zdaniem bardzo smutne miejsce w Gruzji. Najlepszy dowód, jak łatwo ludzie poddają się propagandzie. Jeden z największych zbrodniarzy historii świata – wzbudza sympatię („dla bezbronnej i szczerej wiary” – kogo? Stalina??? bezbronnej??? czy tych ogłupionych i zniszczonych przez komunizm ludzi?…