Na Onecie artykuł o turystyce w Egipcie. O tym, że kraj znowu robi się popularny. Szczerze powiedziawszy to nigdy nie przestał. Z prostego powodu. Nie ma konkurencji! Jest jedynym, blisko położonym, tanim, kierunkiem całorocznym.
Ale inna rzecz skłoniła mnie do napisania tego tekstu. Chodzi o wypowiedź internauty w jednym z komentarzy. Zacytuje niemal w całości:
Najbardziej na tym zarabiają tzw. „rezydenci” którzy obsługują polskie wycieczki. Szczególnie pierwszego dnia po przyjeździe do hotelu. Takich naiwną Polską wycieczkę, zanim cokolwiek zrozumie, łapie cwaniaczka Polka i wyciąga od nich zawyżone kwoty na wycieczkę do Kairu, Górę Synaj, objazd po Sharm el Sheik…. W ciągu roku taka rezydentka wyciąga od Polaczków wartość 3 – pokojowego mieszkania w Warszawie!!! Bez odprowadzenia podatku!!! Jednodniowa, ubezpieczona wycieczka do Kairu kosztuje około 40 – 50 $. Te polskie hieny biorą 80$. Czyli 30 – 40$ idzie do jej prywatnej kieszeni (od osoby). Objazd TAXI po Sharm el Sheik w 4 osoby kosztuje 3$ na osobę, ONA bierze po 10$ od osoby, czyli ma 7$ dla siebie !!!! Góra Synaj Kosztuje 15-35$ ona czyli rezydentka bierze 45$ różnica do jej kieszeni. I co jeszcze ciekawe – spróbujcie rozliczyć opiekunkę wycieczki z pobranej wpłaty dolarowej (około 150$) W życiu nie rozliczy. I tak się ten dla naiwnych biznes kręci….
Nie ma to, jak liczyć cudze pieniądze. Takie to proste. Tyle, że w tym przypadku, te wyliczenia są zupełnie oderwane od rzeczywistości. Nieprawdziwe. Zdumiewające, jak łatwo wydaje jednoznaczne opinie ktoś, kto nie ma zielonego pojęcia o temacie.
Szkoleniami rezydentów zajmuję się od lat. Moi absolwenci pracują chyba dla wszystkich większych polskich biur podróży. Bywa, że pomagam uzyskać im tę pracę. Znam warunki zatrudnienia i płace.
Ile tak naprawdę zarabiają rezydenci?
Ich pensja składa się z dwóch części. Pierwsza to stałe, miesięczne wynagrodzenie. W różnej kwocie, w zależności od kraju i biura podróży. Kwota wyjściowa to najczęściej około 500 USD. Bywa odrobinę mniej. Bywa sporo więcej. Druga część to prowizje od sprzedanych wycieczek fakultatywnych. I jak rozumiem, właśnie to najbardziej boli autora powyższego komentarza.
Żeby nie było żadnych niedomówień i dwuznaczności, turystom należy się jasna informacja. Uważam, że nie ma co udawać, że rezydenci takiej prowizji nie otrzymują. Oczywiście otrzymują, ale:
- To nie jest ich prywatna inicjatywa! Obowiązek taki maja zapisany w umowie. Nawet jeśliby nie chcieli, to muszą. Wycieczki fakultatywne organizuje miejscowe biuro podróży. To ono, na zlecenie polskiego organizatora, obsługuje turystów. Odbiera ich z lotniska, rezerwuje hotele, zapewnia co trzeba. W zamian zarabia na wycieczkach fakultatywnych. Taki biznes. Rezydent jest tylko jednym z trybików systemu i nie ma prawa sprzedawać turystom czegokolwiek na własna rękę. Wszystko idzie przez biuro.
- Prowizja płacona rezydentowi wynosi od 3 do 5 proc. Tylko w sporadycznych sytuacjach jest wyższa (maksymalna jaką znam to 8 proc). Zatem, np. wycieczka kosztuje 80 USD, to rezydent ma z tego 4 USD, a nie jak sądzi internauta 40! Każdy rezydent chciałby takie pieniądze, ale może o nich tylko pomarzyć.
Ile to w sumie daje? Szkoląc przyszłych rezydentów, mówię im, żeby nastawiali się na pensję około tysiąca euro miesięcznie. Bywa, że jest więcej. Trochę to zależy od klasy, doświadczenia, umiejętności. Trochę od szczęścia. Najlepsi wyciągają 2 tys. euro. Znany mi rekord, to 12 tys. złotych! Ale to wyjątki. Standard to około 4 tys. zł miesięcznie. Nieźle, ponieważ biuro zapewnia przelot w obie strony, ubezpieczenie i zakwaterowanie.
I co jeszcze ciekawe – jak pisze internauta – spróbujcie rozliczyć opiekunkę wycieczki z pobranej wpłaty dolarowej (około 150$) W życiu nie rozliczy.
No cóż. Proszę być pewnym, że rezydenta czy pilota wycieczki, nazywanego tu „opiekunką”, z pieniędzy tych rozliczy biuro podróży. Są dwie metody postępowania. W pierwszej, całą kwotę dewizową, po zebraniu od turystów, pracownik przekazuje do biura. W drugiej, z pieniędzy tych płaci jakieś rachunki związane z wycieczką, np. bilety wstępów, napiwki według taryfikatora, wizy… Na wszystko musi mieć rachunki. Jeśli czegoś nie wyda, oddaje do biura. Mowy nie ma o tym, żeby były to pieniądze rezydenta (pilota)! No chyba, że internauta miał do czynienia z jakimś szemranym biurem, gdzie wszystko jest nielegalne i wątpliwe, od działania firmy, po pracę rezydenta.
Więcej na tym blogu:
Uśmiechnij się do rezydenta
Rezydent – opis zawodu
Jak zostać rezydentem biura podróży?
~Barbara
Na polakow nie ma rady, im mniej ma pojecia w danej dziedzinie tym wiekszy znawca. Cos zobaczy, niczego nie zrozumie i juz chce uchodzic za znawce przedmiotu. O prawodawstwie nie ma pojecia za to zawsze uwaza ze wszyscy probuja go oszukac. Wg wielu wycieczka powinna byc w cenie zuzytej na nia bezyny, wszystkie inne koszty to dla niech zlodziejstwo i naciaganie. Jesli to sie kiedys zmieni to raczej nie za naszego zycia.
~Inżynier Blondyna
Hmm… Jak widzę jesteś człowiekiem, który postępuje etycznie i tego też zapewne uczysz swoich studentów. Ale są ludzie (mam taką koleżankę), którzy faktycznie przycinają na wycieczkach. A robią to tak: zaraz jak grupa przyjedzie sprzedają wycieczki po 5-10 Euro drożej niż w cenniku. Tłumaczą to wzrostem cen paliw, wzrostem cen lokalnych, itp. itd. 90% wczasowiczów się nabiera, bo nie wiedzą, że wiążąca jest cena podana na stronie biura. Także są ludzie i ludziska.
~guide
Moim zdaniem szkolenie rezydentów przez firmy nie będące touroperatorami jest bez sensu. Jeśli macie pracować jako rezydenci najpierw zróbcie uprawnienia pilota, tylko u organizatora turystyki, ponieważ będziecie mogli pojechać gdzieś jako pilot. Pańska firma, panie Krzysztofie nie może nic zaoferować pilotowi ani rezydentowi. Umówić na rozmowę w Warszawie to mogę i ja, i sam pilot też może. Kurs rezydentów to wyciąganie od ludzi pieniędzy i obiecywanie im gruszek na wierzbie. Pan sam jeździ jako pilot, ale już uczestnicy pańskich kursów chodzą i proszą po biurach, ponieważ od pana nie mogą nigdzie pojechać. Jestem absolwentem kursu pilotów EDUSFERY, pozdrawiam panie Krzysztofie i życzę dobrego samopoczucia
~Krzysztof Matys
Anonimowo tak napisać to każdy może, szczególnie konkurencja 🙂 I właśnie to podejrzewam, ponieważ naprawdę nie sądzę, żeby ktoś z moich Absolwentów napisał takie bzdury. Proszę przedstawić się z imienia i nazwiska, wtedy będzie wiarygodnie.W opinii jest pomieszanie z poplątaniem. A wymowa jej taka, że od razu czuć, iż napisać mógł ją ktoś z biura podróży organizującego kursy dla pilotów. Kurs pilota to zupełnie co innego niż kurs rezydenta! Szanse na pracę też są zupełnie różne. Dużo większe dla rezydentów. Dlaczego? Ponieważ jest mało dobrych szkoleń dla rezydentów i sporo miejsc pracy. A decyduje nie „umówienie” przez nas na rozmowę (tego nie robimy!), ale renoma naszych szkoleń i szacunek dla naszych Absolwentów wśród pracodawców. Mówię o największych polskich touroperatorach.Proszę Pani/Pana/Szanowna Konkurencjo!Każdego roku dzięki kursom Edusfery kilkudziesięciu młodych, początkujących ludzi OTRZYMUJE PRACĘ w biurach podróży! Potraficie osiągnąć podobny efekt?Pozdrawiam i życzę powodzenia!
~guide
Proszę bardzo, nazywam się Janusz Cudowski, jestem absolwentem pana kursu, nie podpisywałem się, ponieważ w necie nie jest to obowiązkowe i nie zauważyłem, żeby próbował pan legitymować innych komentujących piszących w stylu „…czarującemu Panu Krzysztofowi za niezapomniane chwile w Indiach dziękuje Krystyna z córką Bożenką, tak dalej trzymać Panie Krzysztofie…”, itp.„…renoma naszych szkoleń i szacunek dla naszych Absolwentów wśród pracodawców. Mówię o największych polskich touroperatorach…” chachachachacha – pan zatrudniłby rezydenta bez przeegzaminowania go z wiedzy o kraju do którego ma pojechać i z języka? Z naszej edycji kursu tylko jedna koleżanka się zatrudniła, więc nie wiem skąd liczba kilkudziesięciu przez pana podawana. O kursie pilota pisałem tylko dlatego, że go ukończyłem i zaraz potem zapisałem się do Edusfery na kurs rezydentów. Oba są całkowicie nieprzydatne, ale z pilota mam przynajmniej legitymację pilota, bez niej nie zatrudnią nikogo jako rezydenta. Nie jestem pana konkurencją chacha (to się nazywa megalomania), pracuję w firmie budowlanej, przypadkiem trafiłem na bloga, ale teraz będę zaglądał częściej; proszę nie wypisywać bzdur, to będzie pan miał same miłe komentarze. Życzę zadowolenia z siebie Panie Krzysztofie