Odpowiadając na pytania dotyczące możliwości rezygnacji z wycieczki powołujemy się na art. 47 ustawy o imprezach turystycznych. W ciągu ostatnich tygodni temat wiele razy pojawiał się w mediach, też miałem okazję o tym mówić, np. w Radiu Białystok i TVN.
Z przebiegu dyskusji, w tym z wypowiedzi w prasie specjalistycznej oraz komunikatu UOKiK z dnia 02.03.2020, można by wnioskować, że ustawa jednoznacznie i precyzyjnie definiuje przypadki, w których turysta może ubiegać się o zwrot całości wpłaconych pieniędzy w przypadku rezygnacji. Tymczasem, jak sądzę, niejedna z tych wypowiedzi, w tym również komunikat UOKiK, wprowadza klientów biur podróży w błąd, mylnie interpretując zapis ustawy.
Wydaje się, że w dominującej części wypowiedzi, jakie zaistniały w przestrzeni publicznej, skupiono się na pierwszej części ustępu 4 z artykułu 47 ustawy („nieuniknione i nadzwyczajne okoliczności”) pomijając jego dalsze brzmienie, stanowiące, iż te nadzwyczajne okoliczności muszą mieć „znaczący wpływ na realizację imprezy turystycznej”, a właśnie ten fragment jest kluczowy i od niego może zależeć, czy w przypadku rezygnacji turysta otrzyma zwrot wpłaconych pieniędzy czy też nie. Dla ułatwienia zacytujmy ów ustęp w całości:
Art. 47 ust. 4. Podróżny może odstąpić od umowy o udział w imprezie turystycznej przed rozpoczęciem imprezy turystycznej bez ponoszenia opłaty za odstąpienie w przypadku wystąpienia nieuniknionych i nadzwyczajnych okoliczności występujących w miejscu docelowym lub jego najbliższym sąsiedztwie, które mają znaczący wpływ na realizację imprezy turystycznej lub przewóz podróżnych do miejsca docelowego. Podróżny może żądać wyłącznie zwrotu wpłat dokonanych z tytułu imprezy turystycznej, bez odszkodowania lub zadośćuczynienia w tym zakresie.
Przyjrzyjmy się temu uważniej.
Po pierwsze, jak rozumieć „nadzwyczajnych okoliczności”? Ustawa tego nie wyjaśnia, ale więcej światła rzuca dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 2015/2302, która stwierdza, że mogą być to „na przykład działania wojenne, inne poważne problemy związane z bezpieczeństwem, takie jak terroryzm, znaczące zagrożenie dla zdrowia ludzkiego, takie jak wybuch epidemii poważnej choroby w docelowym miejscu podróży lub katastrofy naturalne, takie jak powodzie lub trzęsienia ziemi, lub warunki pogodowe uniemożliwiające bezpieczną podróż do miejsca docelowego uzgodnionego w umowie o udział w imprezie turystycznej”. Epidemia jest więc uwzględniona w tym katalogu, do zastanowienia pozostaje kwestia tego, kiedy mamy do czynienia z epidemią i czyją opinię możemy uznać za wiążącą. Zdaniem UOKiK pomocne mogą być komunikaty Głównego Inspektora Sanitarnego, Ministerstwo Spraw Zagranicznych czy Światowej Organizację Zdrowia (WHO). Zauważyć należy przy tym, że poradnik UOKiK z dnia 02.03.2020 nie jest w tym zakresie precyzyjny, bo na przykład, jak należy rozumieć słowo „pomocne” albo, co w przypadku, kiedy wykładnia GIS i WHO nie będą spójne? Brakuje więc jasnej wykładni. Tym bardziej, że cytowana wyżej dyrektywa mówi o „znaczących zagrożeniach dla zdrowia”, a w informacji UOKiK pojawia się „realne zagrożenie”. Znaczące to nie to samo, co realne.
Po drugie, do wyjaśnienia pozostaje kwestia, czy sam fakt wystąpienia „nadzwyczajnych okoliczności”, np. epidemii (niezależnie od tego, jak ją rozumiemy) wystarczy, żeby turysta mógł zrezygnować z imprezy turystycznej bez ponoszenia kosztów. Jeśli trzymać się zapisu ustawy, to NIEZBĘDNE jest też spełnienie drugiego warunku, a więc wpływu na realizację imprezy. Nadzwyczajne okoliczności, jakie by one nie były, w dalszej części ustępu 4, doprecyzowane są poprzez skutek, jaki przynoszą. Wygląda na to, że jeśli nie mają istotnego wpływu na samą imprezę, to nie są powodem do rezygnacji z wycieczki bez ponoszenia kosztów. Interpretowałbym to w ten sposób, że w każdym konkretnym przypadku organizator imprezy turystycznej powinien przeanalizować sytuację pod kątem tego, czy w zaistniałych okolicznościach wycieczkę da się zrealizować czy też nie.
Omówmy to na podstawie dwóch przykładów.
W przypadku zaplanowanej na marzec wycieczki do Chin turysta oczywiście ma prawo do rezygnacji i odzyskania wszystkich wpłaconych pieniędzy nie tylko ze względu na bezsporny fakt „znaczącego zagrożenia dla zdrowia”, ale również dlatego, że w tym przypadku, koronawirus ma „znaczący wpływ na realizację imprezy turystycznej” – w Chinach zamknięto m.in. muzea i zabytki, w związku z czym nie da się zrealizować programu wycieczki. Tu mamy więc sytuację jasną, dlatego też organizatorzy wyjazdów, nie czekając na rezygnację turystów, anulują te wycieczki i zwracają wszystkie wpłacone środki.
Ale już w przypadku wyjazdu do innego kraju, w którym stwierdzono pojedyncze przypadki koronawirusa (trudno mówić o „znaczącym zagrożeniu”) i, w którym nie występują żadne utrudnienia wpływające na realizację imprezy (działają atrakcje turystyczne, hotele, restauracje, etc.) biuro podróży może mieć podstawy do tego, by klientowi naliczyć koszty w przypadku rezygnacji.
Moim zdaniem nie wystarczy sam fakt powołania się na ryzyko związanie z koronawirusem. Nie tylko dlatego, że w wielu przypadkach realna skala ryzyka trudna jest do oszacowania, ale przede wszystkim ze względu na fakt, że w ustawie pojawia się wymóg „znaczącego wpływu na realizację imprezy turystycznej”. W związku z tym uważam, że powszechnie przywoływany artykuł 47 ustawy o imprezach turystycznych, wcale nie jest tak jednoznaczny, jak to zwykło się ostatnio przyjmować.
I na koniec najistotniejsze. Bezpieczeństwo oczywiście jest ważne. Żadna, nawet najbardziej atrakcyjna impreza turystyczna nie jest warta tego, by ryzykować życiem i zdrowiem. Wie to każdy szanujący się touroperator i w praktyce stosuje tę zasadę.
W naszym biurze anulowaliśmy wycieczki do Chin i Iranu, zwróciliśmy turystom wpłacone pieniądze, sami zostaliśmy z poniesionymi kosztami. Dobre praktyki biura podróżny mogą działać w interesie klienta skuteczniej, niż nieprecyzyjny przepis prawny.