Blog Krzysztofa Matysa

Podróże i coś więcej.

Tag: portugalia

Portugalskie saudade

Temat wrócił przy okazji dzisiejszego meczu Jagiellonii z Rio Ave. Rozmawiamy o tym w Radiu Białystok, audycja z cyklu „Ucho na świat”, do posłuchania tu:

Portugalia – kraj przepełniony swoistą melancholią

Fot. Monika Kalicka, Polskie Radio Białystok

Portugalia to jeden z moich ulubionych kierunków. Z kilku powodów. Wśród nich jest bardzo specyficzny element tamtejszej kultury. We wspomnianej wyżej audycji nazwaliśmy go melancholią, ale w sumie to coś bardziej złożonego. Nie ma dobrego odpowiednika w języku polskim. Po portugalsku to saudade, termin, który Wikipedia obrazowo opisuje w ten sposób: „pozytywny autostereotyp postrzegany jako wartość narodowa; rodzaj nostalgii i melancholii związanej z silną waloryzacją przeszłości, kontemplacją przemijania i piękna rozkładu, odbieranej z subtelną dumą i radością, w sposób pozytywny. Saudade nie jest chwilowym stanem ducha, lecz jest stale obecne w charakterze osoby, której dotyczy”. I dalej: „Ciągła obecność saudade w społeczeństwie stanowi główny wyróżnik portugalskiej tożsamości narodowej”.

Piękną analizę słowa saudade znajdziemy tu. Autor artykułu używa malowniczych porównań i pięknie się gimnastykuje, by wytłumaczyć nam sens tego pojęcia. Oto jedno ze zdań: „Saudade jest miejscem, gdzie spotykają się szczęście wspomnień i smutek nieobecności”.

Prawda, że brzmi kusząco? Już choćby tylko z tego powodu można zainteresować się  Portugalią. A przecież są jeszcze inne wartości. Mocne i oczywiste. Wśród nich m.in. rewelacyjna kuchnia i wino, fado, Lizbona, Porto, Algarve… Więcej o tym w artykułach, które już wcześniej pojawiły się na tym blogu:

Portugalia. Lizbona

Wybrzeże Algarve. Najpiękniejsze plaże Europy

PS. Ciekawe jakie nastroje zagoszczą w Białymstoku po meczu z portugalską drużyną. Czy będzie to saudade?

Nasza wycieczka do Portugalii

Algarve

Południowe wybrzeże Portugalii ma jedne z najpiękniejszych plaż świata (szerokie, piaszczyste i otoczone pięknymi klifami). Znajdziemy wśród nich istne oazy spokoju, urocze zatoczki, zapewniające kameralną atmosferę. Aż trudno uwierzyć, że miejsca te są tak mało eksploatowane; że nie ma tu wielkich, stojących jeden przy drugim, hoteli-molochów i tłumów smażących się w słońcu turystów. Ta część Europy uniknęła wakacyjnej destrukcji, właściwej innym, popularnym kurortom.

Algarve, klify i plaże w zatoczkach

 Hotele cechują się niską zabudową, dobrym standardem oraz tym, że wcale nie muszą być bezpośrednio przy plaży. Od oceanu dzielić je może nawet kilkaset metrów i muszę przyznać, że jest to mądre rozwiązanie. Dzięki temu wybrzeże jest skutecznie chronione. Zamiast betonu rosną miłe dla oka lasy piniowe, a piękne klify są własnością wszystkich, a nie tylko tygodniowych, hotelowych gości.

Wśród krajów Europy południowej Portugalia posiada największy procent plaż oznaczonych Niebieską Flagą (ponad 50%). W 2010 roku 240 kąpielisk otrzymało ten status (w tym roku aż 271; dla porównania w Polsce takich plaż jest tylko 13!). Jest on corocznie weryfikowany i przyznawany wyłącznie miejscom, które spełniły surowe kryteria dotyczące m.in. czystości wody, troski o środowisko naturalne i bezpieczeństwa wypoczywających.

Algarve

W rejonie Algarve spędziłem pięć dni, to niezbyt wiele, ale wystarczająco by nabrać szacunku do innej strony turystyki masowej. W hotelach zamiast wszechwładnego all inclusive, raczej HB (śniadania i obiadokolacje), a nawet samo BB (nocleg ze śniadaniem). Wiele obiektów to aparthotele, z w pełni wyposażonymi aneksami kuchennymi. Po co w hotelowej restauracji zapychać się frytkami i kurczakiem, skoro łatwo i niedrogo można przygotować specjały lokalnej kuchni (owoce morza i jeszcze raz owoce morza!). Nie warto pić byle czego (z plastikowego kubka w basenowym barze), skoro butelka dobrego wina kosztuje ledwie kilka euro!

Generalnie mam wrażenie, że Algarve to inna jakość turystyki. Odmienna grupa gości hotelowych. Najwięcej jest Brytyjczyków (miałem szczęście widzieć spokojnych i raczej nie nadużywających alkoholu), Hiszpanów, Niemców… Niemal całkowity brak Rosjan. Niewielu Polaków. Kierunek ten zaczął pojawiać się w naszych biurach ledwie kilka lat temu. Dziś uważany jest za jeden z bardziej luksusowych i mało dostępnych cenowo. Rzeczywiście tak jest, ale i w tym przypadku trafiają się okazje. Na początek lipca mieliśmy oferty za 1,4 tys. zł od osoby z wyżywieniem HB! Takie perełki były do wzięcia przy wczesnej rezerwacji. Teraz, w szczycie sezonu za last minute (last oznacza, że rezerwujesz w ostatniej chwili, konsekwencją tego wcale nie musi być niższa cena; w tym roku, bywa, że oznacza cenę znacznie wyższą!) trzeba zapłacić 2 tys. i więcej.

Małe, kameralne plaże

Kiedy jechać?

O dziwo, przy tak dobrych warunkach, za ścisły sezon uważa się tam tylko lipiec i sierpień (w tych dwóch miesiącach wiele hoteli ma niemal stuprocentowe obłożenie!). Czerwiec i wrzesień są już luźniejsze, ceny niższe, a pogoda wyśmienita. Zresztą i zimą może być ciekawie (warunki przypominają letni Bałtyk, temperatura wody w styczniu i lutym to 15-17˚C!). Część hoteli funkcjonuje cały rok. Poza sezonem realizowane są programy travel senior, szkolenia i konferencje oraz zgrupowania sportowców.

Pogoda

Klimat idealny. Gwarantowane słońce, ale mimo wysokich temperatur nie czuć skwaru. Upały łagodzi oceaniczna bryza. Dzięki temu, i na plaży, i na uliczkach nadbrzeżnych miasteczek, jest naprawdę przyjemnie. W lecie średnia temperatura powietrza wynosi  25-30˚C, a temperatura wody oscyluje w granicach 21-24˚C.

Wycieczki fakultatywne

Portugalia nie jest dużym krajem. Dzięki temu, do większości atrakcyjnych miejsc, jest blisko i nie trzeba jechać cały dzień żeby zobaczyć coś ciekawego. Szczególnie godne uwagi są wycieczki do Lizbony, Porto i Fatimy. Polecam też wspaniały widokowo Przylądek Świętego Wincentego – najdalej na południowy-zachód wysuniętą część Europy. Na rodziny z dziećmi czeka bogata infrastruktura: parki rozrywki, aquaparki i delfinaria… Na żądnych zabawy młodych ludzi, całkiem sympatyczne kluby i dyskoteki.

Zamiast zakończenia

Mam wielką ochotę wynająć tu mieszkanie. I w miarę możliwości nigdy nie wyjeżdżać napisał Kevin Gould, dziennikarz „Guardiana”, po kilkudniowym pobycie na Algarve. No cóż, w pełni się z nim zgadzam.

Autorskie biuro podróży Krzysztof Matys Travel

Lizbona

Od dawna chciałem tam pojechać. Dlaczego? Żeby zobaczyć charakterystyczny żółty tramwaj, przejechać się starym, drewnianym wagonikiem i napić się kawy. Na początek tyle wystarczy! Nasza wycieczka do Portugalii

Widok na Lizbonę

Nie miałem w planie owoców morza. Tak jakoś wyszło. I bardzo się cieszę. Jadłem najlepsze mule na świecie. Otwierane na gorącej oliwie z oliwek, z dodatkiem czosnku i kolendry. Rewelacja! A do tego jeszcze suszony dorsz podawany w ciekawym sosie z ziemniakami, słynne portugalskie sardynki (duże, smażone w całości, z całym dobrodziejstwem tego, co ryba ma w brzuchu) oraz koniecznie i obowiązkowo cataplana, czyli jednogarnkowe danie, gdzie ryba z owocami morza, duszona jest w towarzystwie warzyw i białego wina.

Mule

Szybki przepis na cataplanę, narodowe, portugalskie danie, popularne na wybrzeżu Algarve:

Trochę ryb morskich, trochę krewetek i innych skorupiaków, pomidory, papryka, cebula i czosnek, oliwa z oliwek, białe wino, listki laurowe, sól, pieprz i ostra papryczka. Wszystko razem dusi się w garnku albo na głębokiej patelni. Koniecznie pod przykryciem. Podaje się z chlebem lub bułką. Będą do tego pasowały oliwki i zielone sałatki.

Cataplana

Lizbona jest stolicą Portugalii od XIII wieku. Cała aglomeracja liczy sobie 2,8 mln mieszkańców. Jest ładnym miastem oferującym turystom mnóstwo atrakcji. Pierwsze wrażenie: niedzielny poranek, w nadbrzeżnym parku otaczającym jeden z głównych lizbońskich zabytków – Torre de Belem (XVI wiek), panuje przyjemna atmosfera. Grupki osób w różnym wieku ćwiczą tai chi, uprawiają jogę, gimnastykują się. Starszy pan w pełnym futbolowym stroju żongluje piłką z taką gracją, że mógłby chyba dostać angaż w naszej ekstraklasie. Ktoś medytuje, a obok przejeżdża peleton kolarzy w niebieskich koszulkach i białych krawatach… Brakuje tylko pielgrzymki Radia Maryja.

Klasztor Hieronimitów

Z całej Portugalii wyniosłem bardzo przyjemne odczucie spokoju i tolerancji. Nie widziałem choćby odrobiny agresji (nawet na drogach). Kierowcy zatrzymują się jak tylko widzą przechodnia w okolicy przejścia dla pieszych. Nieraz stałem na zebrze i robiłem zdjęcia, a samochody spokojnie czekały.

Z miejsc, które warto w Lizbonie zobaczyć, wymienić trzeba jeszcze pomnik Odkrywców (pamiętajmy, że to Portugalczycy zdobywali Europie nowe lądy), cechujący się rewelacyjną architekturą klasztor Hieronimitów (wybudowany jako akt dziękczynny za udaną wyprawę Vasco da Gamy do Indii). W obiekcie tym polecam piękne krużganki. A przed wejściem, warto zwrócić uwagę na tablicę z podpisami szefów unijnych państw – Polskę reprezentuje sygnatura Donalda Tuska.

Pasteis de Belem

No i oczywiście cała starówka. To tam jeżdżą słynne lizbońskie tramwaje (ładną trasę ma linia nr 12, robi dwudziestominutową pętlę przez środek najciekawszej dzielnicy; bilet 2,5 EUR). Wjeżdżamy jeszcze windą widokową, zaprojektowaną na początku XX wieku przez jednego z uczniów Eiffla, po to by zrobić śliczne zdjęcia panoramie miasta, i już możemy pójść na obowiązkowe ciastko. Najlepiej do słynnej cukierni tuż obok klasztoru Hieronimitów, czyli Pasteis de Belem, gdzie od 1837 roku, według sekretnej receptury, tworzy się małe dzieła sztuki – foremka z czegoś w rodzaju ciasta francuskiego, a w środku ciekawa forma budyniu. Lokal ma powierzchnię zbliżoną do hipermarketu i mnóstwo małych salek, w których spotkacie turystów z całego świata.

Słynne ciasteczka w Pasteis de Belem. Obowiązkowo w towarzystwie kawy

Aha, byłbym zapomniał. W Torre de Belem, pełniącej roli twierdzy broniącej wejścia do portu, w 1833 r. przez kilka miesięcy, więziony był Józef Bem. Wszedłem do więziennych piwnic. Musiało mu tam być bardzo nieprzyjemnie. Na tej podstawie stwierdzam, że świat zmienił się jednak na lepsze.

Autorskie biuro podróży Krzysztof Matys Travel

Działa na WordPress & Szablon autorstwa Anders Norén