No to chyba premier Tusk wywoła niezłą burzę w naszym środowisku. Oto jego słowa (cytuję za „Rzeczpospolitą”):
Powiem brutalnie: ja się o wiele bardziej przejmuję losem turystów niż biur turystycznych. Biura turystyczne same w sobie to nie jest branża, od losu której zależy polska gospodarka czy losy polskiego podatnika.
Może przydałby mu się minister, który wiedziałby, że turystyka to jedna z ważniejszych gałęzi gospodarki dzisiejszego świata. W 2020 r. prognozowane wpływy z samej tylko turystyki zagranicznej sięgną 2 bilionów USD! Europa ma mieć aż 46 proc. udział w rynku! Ile będzie miała Polska?
U nas temat ten traktowany jest po macoszemu. Brakuje profesjonalizmu, wizji rozwoju i przede wszystkim decyzji, że jako kraj chcemy mocno zaistnieć na turystycznej mapie świata.
Dlaczego resort turystyki doczepiony został do Ministerstwa Sportu, a nie do Ministerstwa Rolnictwa na przykład? Pasowałby dokładnie tak samo! Więcej na ten temat tu >>>
Słowa premiera napawają mnie obawą, że przy okazji „robienia porządków” w obszarze biur zajmujących się masowym wysyłaniem klientów do Egiptu, Grecji i Turcji, ucierpią też inne gałęzie polskiej turystyki. A przecież powinno być dokładnie odwrotnie! Szczególnie sektor zajmujący się turystyką krajową wymaga wsparcia ze strony państwa. Byłoby to w interesie polskiej gospodarki.
Diagnoza obecnej sytuacji jest następująca:
1) Problemy mają biura zajmujące się wyjazdową turystyką czarterową.
2) Wynika to z niskiej rentowności i warunków panujących na rynku, w tym m.in. z nierealnych oczekiwań klientów traktujących ceny last minute jako coś standardowego. Do tego dochodzą nie do końca przemyślane regulacje prawne i dziurawy system nadzoru.
3) Rzeczywiście ten sektor branży nie generuje specjalnie dużych dochodów do budżetu państwa. W przeciwieństwie do turystyki krajowej. I to w nią warto inwestować. Po pierwsze, w segment turystyki przyjazdowej (pomoc dla biur ściągających do nas turystów), po drugie w poszerzenie rynku lokalnego, czyli uruchomienie mechanizmów, które spowodują, że więcej osób będzie mogło skorzystać z wypoczynku w kraju, również poza ścisłym sezonem. I wreszcie, trzeba pomyśleć o kształtowaniu pożądanych postaw konsumenckich, gdzie wypoczynek niekoniecznie oznaczałby smażenie się na plaży w ramach formuły all inclusive.