Blog Krzysztofa Matysa

Podróże i coś więcej.

Tag: samoloty

Wstyd z latania, czyli flight shaming

Dziś o zjawisku stosunkowo nowym, intrygującym, może nawet zaskakującym. Mianowicie o rosnącej modzie na „wstyd z latania”. Właśnie opowiadałem o tym w radiu (link do podcastu audycji: Czym jest flight shaming?). Wyszło trochę żartobliwie, podworowaliśmy sobie nieco z niektórych pomysłów, ale tak naprawdę temat jest poważny i zdaje się, że będzie nabierał znaczenia. Nie da się wykluczyć, że odbije się nie tylko na turystyce, rozumianej jako ważny sektor gospodarki, ale też na możliwościach indywidualnego turysty-konsumenta. Unia Europejska rozważa wprowadzenie dodatkowego podatku od latania (wtedy wzrosną ceny biletów), a niektóre kraje i miasta planują ograniczanie połączeń lotniczych i wprowadzanie na ich miejsce pociągów (Szwecja, Barcelona…).

Jak to będzie z tym lataniem? Autor tekstu na lotnisku w Tokio, Japonia.

Z punktu widzenia podróżnika, to może być kłopotliwe zjawisko. No, bo jak dostać się na przykład do Libanu? A jeszcze dalsze wyprawy: obie Ameryki, Australia, Indie? Zrezygnować? Czy poświęcić dużo więcej czasu na podróż drogą morską, najlepiej oczywiście jachtem, żeby nie emitować CO2?

Rzecz w tym, że tak niesamowity rozrost podróżniczej społeczności, łącznie z blogami, książkami, audycjami, filmami i filmikami, nastąpił dzięki łatwej dostępności podróży lotniczych (tanio i szybko). Bez samolotów cały ten segment runie i wrócimy do czasów Elżbiety Dzikowskiej i Toniego Halika, czyli do sytuacji, w której dalsze podróże były domeną wąskiej elity.

Kogo stać na samoograniczenie? Na zdanie typu: Tak, kocham podróże, ale dbam o środowisko i dlatego nie będę latać samolotami?!

Widok z okna samolotu, jedna z przyjemności podróżowania.

Ciekaw jestem, jak do rosnącego zjawiska „wstydu z latania” ustosunkuje się rynek. Założyć trzeba, że w dobie mody na ekologię, nie będzie można pozostać obojętnym. Póki co, zareagowały linie lotnicze, w tym Lufthansa, KLM, Air France i Finnair, wprowadzając działania, które mają uspokoić sumienie bardziej wrażliwych pasażerów (więcej o tym we wspomnianej wyżej audycji). Do grupy tej dołączył też LOT. Jak przeczytałem w styczniowym magazynie pokładowym „Kaleidoscope” ruszył program kompensacji CO2: na stronie internetowej przewoźnika każdy pasażer może obliczyć swój ślad węglowy i dowiedzieć się w jaki sposób tę szkodę środowisku zrekompensować.  Wygląda na to, iż władze LOT-u uznały, że presja społeczna jest na tyle duża, iż nie można jej lekceważyć i należy dołączyć do grona linii lotniczych wypełniających reguły politycznej poprawności. LOT zresztą, ma w tym przypadku niezły punkt wyjścia. Nie musi wspierać zalesiania Ameryki Środkowej jak robi to Lufthansa, może powoływać się na ilość lasów w Polsce i ich rolę w redukcji CO2. Aż się prosi o jakąś wspólną akcję z Lasami Państwowymi. Przymiarki już widać, w lutowym „Kaleidoscope” prezes LOT-u pisze o tym, że dobrowolne wpłaty od pasażerów chcących zrekompensować ślad węglowy, przekazane będą na odtworzenie i ochronę siedlisk żurawi w woj. pomorskim.

Armenia, lotnisko w Erywaniu.

Parę słów o samym zjawisku.

Za jego ojczyznę uważa się Szwecję, gdzie „wstyd z latania” (po szwedzku to flygskam) pojawił się około roku 2017. W ciągu zaledwie dwóch lat zjawisko zrobiło zawrotną karierę, również dzięki mediom społecznościowym. W promocji pomogły znane osoby, w tym Greta Thunberg. Zespół Coldplay ze względu na „wstyd przed lataniem” zrezygnował z trasy koncertowej, a Radiohead do USA wybrał się statkiem, żeby zmniejszyć emisję CO2.

Jak wygląda to w liczbach?

Branża lotnicza odpowiada za ok. 2 proc. światowej emisji dwutlenku węgla. (Dużo to czy mało, biorąc pod uwagę fakt, że branża ta wspiera wytwarzanie aż 20 proc. światowego PKB?!). Solą w oku ekologów stała się Ryanair, który w rankingu przygotowanym przez Komisję Europejską, znalazł się na dziesiątym miejscu w Europie pod względem produkcji CO2.

Polak w samolocie

Teraz Kręcina, wcześniej Rokita. Spełnili obowiązek działacza społecznego. Przyczynili się do nagłośnienia ważnego problemu. Wnieśli swój wkład w masową edukację. Pokazali jak nie należy zachowywać się na pokładzie samolotu.

Jeden z portali doniósł, że sekretarz PZPN, Zdzisław Kręcina, na prośbę współpasażerów został wyrzucony z pokładu samolotu lecącego z Wrocławia do Warszawy, bo był pijany i zachowywał się wulgarnie. Pan Zdzisio tłumaczył, że przecież nie był pilotem, więc mógł wypić sobie jedno piwko.

Jak zachowywać się w samolocie?! Polacy mają z tym kłopot.

Dlaczego? Moim zdaniem wynika to z faktu dość dużej tolerancji na niestandardowe poczynania pasażerów w polskich liniach lotniczych. Zakładamy coś w rodzaju dopuszczalnego marginesu. Skoro naród pije, to dlaczego ma nie pić w samolotach? Skoro, często pijani mężczyźni są wulgarni, to niby dlaczego wulgarni mają nie być na pokładzie samolotu? Pracujące w naszych liniach stewardesy są w stanie znieść znacznie więcej, niż ich koleżanki, np. w Lufthansie. Oczywiście, w Rosji czy na Ukrainie ta tolerancja może być jeszcze dalej posunięta. Jak podają branżowe anegdoty, tam i pilot czasem wypije.

Od kilkunastu lat pracuję w turystyce. Sporo latam. Zdarza mi się wstydzić za współobywateli. Nie tak dawno leciałem na długiej, międzykontynentalnej trasie. Potężny samolot KLM (holenderskie linie), kilkuset pasażerów. W trakcie wielogodzinnego lotu,załoga miała problemy tylko z Polakami. Pod wpływem alkoholu zachowywali się głośno i żadną miarą nie chcieli się uciszyć.

Pamiętam początki masowej turystyki czarterowej. Czasy kiedy nasze biura zaczęły wynajmować egipskie samoloty. Na początku, zanim turyści nie dowiedzieli się co może ich czekać, zdarzało się, że samolot do Hurghady startował w Warszawie, a w Katowicach już lądował. Przymusowo. Ponieważ na pokładzie były nadpobudliwe osoby pod wpływem alkoholu. Dla arabskiej załogi był to taki szok, że pilot, bez wahania zarządzał lądowanie.

Dla podróżujących jedno jest bardzo ważne. Kapitan samolotu zawsze ma rację! Nikt nie będzie go pytał czy słusznie lądował. Ma prawo, jeśli uzna, że tak trzeba. Cała procedura odbywa się oczywiście na koszt pasażera, który swoim zachowaniem doprowadził do podjęcia takiej decyzji. A koszty nie są małe! Samo paliwo, które trzeba zrzucić przed nieplanowanym lądowaniem, to z punktu widzenia prywatnej osoby, niemal fortuna.

Opowiadała mi jedna turystek, o przygodzie na trasie z Brazylii. W samolocie Lufthansy leciało kilku Polaków. Wracali do domu po zakończonym kontrakcie. Oczywiście postanowili to uczcić. Co ważne, nie zachowywali się jakoś karygodnie. Po prostu byli weseli i głośni. Stewardesa poprosiła o spokój. Nie posłuchali. Przyszła znowu i już bardziej stanowczo upomniała wesołków. Kiedy się odwróciła, jeden z nich zażartował,krzycząc za nią: Luftwaffe! To wystarczyło. Kapitan podjął decyzję o lądowaniu. Panów z samolotu wyprowadziła policja.

Jestem za twardymi regułami i ich konsekwentnym egzekwowaniem! W trosce o dobro pasażerów. Jak czują się podróżujący z dziećmi rodzice, jeśli dwa rzędy dalej siedzą pijani, wulgarni panowie. Co ma zrobić ojciec? Bić się z nimi,  czy zatykać dzieciom uszy? Nieraz widziałem w polskich liniach takie sytuacje. Bezradni rodzicie patrzyli wkoło szukając pomocy, a stewardesy udawały, że nic nie widzą. Dlaczego? Bo tak po prostu jest? Bo taki jest standard polskiego turysty? Reklamówka wódki ze strefy bezcłowej? Postuluję mniejszą tolerancję dla takich zachowań!

Dlatego wdzięczny jestem panu Kręcinie za nagłośnienie problemu.

Działa na WordPress & Szablon autorstwa Anders Norén