Od jednego z internetowych biur podróży dostałem maila z reklamą „najlepszych ofert na rodzinne wakacje”. Cóż tam mamy? Grecja od 1899 zł za osobę, Turcja 1901, Bułgaria 2073… Tanio nie jest. Mam wrażenie, że tanio już było. W poprzednich latach.

Jeśli chodzi o masowy wypoczynek, to każdego roku najwyższe ceny zaczynają się od przełom lipca i sierpnia. Kto może i chciałby zaoszczędzić, powinien wybierać wakacje poza ścisłym sezonem, w maju, czerwcu lub wrześniu. Mniejszy tłok i ceny przyjemniejsze.

Ale w tym roku sierpień wygląda na szczególnie drogi. Zresztą i lipiec nie był lepszy (z wyjątkiem samego początku wakacji). Zwłaszcza w ofertach kupowanych w ostatniej chwili. Taki paradoks, last minute jest droższe niż zwykłe oferty. Klienci są zaskoczeni. Wielu czekało do końca w nadziei, że znajdzie się coś taniego. Wielu się nie doczekało. Rezygnują więc z wakacyjnego wyjazdu.

wakacje_lastminute2013_krzysztofmatys

Turystom życzę, żeby nie było tak jak na tym rysunku!

Dla klientów taka sytuacja nie jest niczym przyjemnym. Przeciwnego zdania są organizatorzy wakacyjnych wyjazdów. Wygląda na to, że wreszcie po latach niemądrej konkurencji cenowej, która niejedno biuro doprowadziła do upadku, wreszcie sprzedają swoje produkty w satysfakcjonujących cenach. To znaczy takich, które przynajmniej nie są poniżej kosztów. Skąd ta zmiana? Z ostrożności. Po słabej sprzedaży w poprzednim okresie biura zarezerwowały mniej miejsc. Nie sprzedają już na siłę i za wszelką cenę. To dobra tendencja. W takiej sytuacji rynek się stabilizuje, a turyści mniej ryzykują, że ich biuro zbankrutuje.

Przez lata naszym rynkiem rządziła cena. Część turystów przyzwyczaiła się do ofert lat minute. Zaczęto traktować je jak coś standardowego. Po co płacić 2 tys. za osobę, jeśli można 1199 zł?! Niektóre biura wymyślały „cuda” by sprostać tym wymaganiom. Nie płaciły kontrahentom, robiły różne przekręty, szukały zewnętrznego finansowania lub bankrutowały. Teraz jest szansa, że sytuacja oprze się o rzeczywistą ekonomię.

Oczywiście trzeba poczekać na podsumowanie sezonu. Zobaczymy jak rzecz wygląda, kiedy będziemy mieć wyniki sprzedażowe za sierpień i wrzesień. A ostatecznie dopiero w następnym roku, kiedy biura ogłoszą całoroczne raporty. Ale już teraz wygląda na to, że przynajmniej u części organizatorów może to być dobry sezon. Wbrew wszystkim gazetowym publikacjom straszącym falą bankructw. Przez całą wiosnę i wczesne lat mieliśmy istny medialny front skierowany przeciwko branży turystycznej. Dziennikarze mieli używanie. Ciekawe co napiszą jesienią.

Zobacz też: Wakacje all inclusive.