Blog Krzysztofa Matysa

Podróże i coś więcej.

Tag: kobieta w islamie

Kobieta w Egipcie

Tu, samotnie podróżująca kobieta, bez opieki męża, ojca lub brata, kojarzy się z panią lekkich obyczajów.

Egipcjanie  często, po prostu, mają wypaczone pojęcie o Europejkach. Mógłbym napisać co sądzą o kobietach z Zachodu, ale byłoby to chyba niecenzuralne. Wiele razy, w różnych miejscach, podekscytowani panowie w galabijach pytali mnie czy u nas naprawdę tak jest, że… I tu następowała obrazkowa ilustracja, dopełniająca pytania. Wyciągali przemycone z Europy „świerszczyki”i pokazywali o co im chodzi.

Południowy Egipt. Na targu.

Południowy Egipt, na targu

No cóż, niektórzy za oczywiste przyjmują to, co widzą. Skoro kobiety są tak łatwe w filmach, to w życiu również. Skoro takie publikacje są u nas dozwolone, to znaczy, że nie mamy nic przeciwko podobnym praktykom, a wręcz je popieramy i sami stosujemy. Pomaga w tym religijna propaganda, strasząca zgniłym Zachodem.

Dlatego niejednej dziewczynie, na ulicach dużych egipskich miast, zdarzyły się konkretne propozycje. Pamiętam, że moje koleżanki, z którymi byłem tam na stypendium, miewały z tym spore problemy. Idzie biała kobieta i nagle czuje, że ktoś łapie ją za pupę. W biały dzień, w centrum Kairu. Odwraca się, leje gościa po twarzy, a ten jest strasznie zdziwiony. Myślał, że z Europejkami tak można.

 

Strój turystek mocno odbiega od egipskiego kanonu

Strój turystek mocno odbiega od egipskiego kanonu

W pewien sposób, pomagają w tym niektóre panie, robiąc to, co nigdy nie przyszłoby do głowy Egipcjankom. Ubierają się odsłaniając ramiona, nogi, dekolty; mieszkają w pokoju hotelowym z kimś, kto nie jest mężem, publicznie piją alkohol i palą papierosy. To wszystko w obrębie kurortu i innych turystycznych enklaw jest standardem, więc pracujący tam Egipcjanie zdążyli się przyzwyczaić. Nie gorszy ich to, a co najwyżej mocno ośmiela. Ale już w „prawdziwym” Egipcie, czyli na prowincji, a nawet w największych miastach, jak Kair i Aleksandria, będzie to budziło powszechne oburzenie, a z drugiej strony, powodowało niedwuznaczne i czasami dość natarczywe zaczepki.

Daleki jestem od straszenia. Egipt to piękny kraj. Od lat jest motorem polskiej turystyki wyjazdowej. Ale są sytuacje, w których panie powinny mocniej uważać, jeśli nie chcą wystawić się na niebezpieczeństwo. Potrzebna jest elementarna wiedza o kulturowych różnicach. Pamiętacie „arabską wiosnę” i demonstracje w centrum Kairu? Nasze media tak się tym zafascynowały, że niemal pominęły milczeniem to, co spotkało zbyt atrakcyjnie ubraną, znaną dziennikarkę (seksualnie napastowana przez tłum mężczyzn). Zobacz.

Egipcjanie zwracają uwagę na strój, zachowanie, a nawet fryzurę kobiety. I tak, np. rozpuszczone, długie włosy mogą być odczytane jako erotyczny sygnał wysyłany przez kobietę! Nic tu się nie zmieniło przez kilka tysięcy lat, podobnie było w czasach  faraonów. Zachował się znamienny tekst. Mężczyzna mówi do kobiety: „Włóż perukę, spędzimy trochę czasu w łóżku”. Zdanie to zapisano kilka tys. lat temu. Takie motywy trwają długo. W starożytnym Egipcie popularnym afrodyzjakiem była… sałata. I nadal jest!

Podobnie może zostać zrozumiany uśmiech kobiety, a szczególnie spojrzenie prosto w oczy. Dlatego Egipcjanki unikają takich zachowań. Gdyby tylko panie, przechadzające się po deptakach Hurghady znały arabski! Bywa, że bardziej rozebrane niż ubrane, wystawiają się na niewybredne docinki i uwagi. Idziesz sobie za taką kobietą i słuchasz o czym rozmawiają mijający ją Arabowie. Zawsze o jednym!

Inne teksty na podobny temat:

Egipt po raz pierwszy
Oswajanie Egiptu

Więcej artykułów o Egipcie.

Tahrirowa demokracja

Paradoks związany z dzisiejszą sytuacja w Egipcie, polega miedzy innymi na tym, że nie wiemy, czy stało się dobrze, czy źle! Z jednej strony jest wielkie hura – obalono dyktatora, masy upomniały się o swoje prawa, niech żyje głos ludu! Z drugiej potężna obawa o szanse choćby namiastki demokracji w tej części świata. Gdybym musiał nakreślić najbardziej prawdopodobny scenariusz rozwoju sytuacji, powiedziałbym, że samoczynne zaistnienie demokracji byłoby czystym cudem.

Nie ten czas, nie to miejsce, nie ta kultura. Oczywiście mogę się mylić, wszak cuda się zdarzają. I bardzo bym chciał aby teraz się zdarzył.

Łatwo posądzić zachodnich analityków o rasizm. Przecież przez lata odmawiali Arabom realnych szans na demokrację. Tak, jakby ci byli ludźmi innej kategorii. Takie podejście pomagało uzasadnić poparcia USA i Europy dla tutejszych reżimów. Skoro społeczeństwa nie nadają się do demokracji, to lepiej niech rządzi nimi ktoś twardą ręką, przynajmniej jest porządek.

Bazar Chan al-Chalili w Kairze

Bazar Chan al-Chalili w Kairze

Ale dziś nie o rasizm tu chodzi, tylko o społeczne realia. Każdy, kto zna Egipt nieco bardziej, musi niepokoić się o jego przyszłość. Czy możliwa jest realna demokracja w kraju gdzie jedna trzecia ludzi nie potrafi czytać, gdzie jest potężny problem ubóstwa i idąca z tym w parze podatność na skrajne demagogie? Pytania można by mnożyć. Kto ma rząd dusz i czy znajdziemy tu demokratyczną wykładnię islamu? Nikt chyba nie zakłada, że możliwa jest demokracja wbrew islamowi. Co jest głównym czynnikiem jednoczącym ten naród? Czy przypadkiem nie wrogość wobec Izraela? Z czego są dumni? Ku czemu chcą dążyć?

Teraz, z każdym kolejnym dniem, sytuacja będzie się zmieniała. W newsach coraz mniej upokorzonego Mubaraka, coraz więcej bohatera masowego jakim staną się egipskie problemy. Niektóre zdarzenia będą nas śmieszyć inne wprawiać w zdumienie. Jeszcze inne będziemy piętnować. Ot, społeczeństwo pokaże swoje oblicze. No chyba, ze armia szybko zaprowadzi żołnierski porządek.

„Korespondentka amerykańskiej sieci radiowo-telewizyjnej CBS Lara Logan została pobita i była napastowana na tle seksualnym podczas relacjonowania wydarzeń na placu Tahrir w Kairze”. Oto bardziej pikantne oblicze tak zwanej rewolucji. Ktoś na forum napisał, że trudno się dziwić tłumowi, tak atrakcyjnie wygląda owa gwiazda TV (do zobaczenia tu). Szczerze powiedziawszy, ja kobiety bym tam nie wysłał, a już na pewno nie w takim stroju. CBS może sobie pogratulować.

Do czasu rewolucji prezydent Mubarak był niemal wszędzie

Do czasu rewolucji prezydent Mubarak był niemal wszędzie

Waszyngton zmienił zdanie. Tak jak do tej pory pomagał reżimom, tak teraz zachęca do ich obalania. Piękne to! Takie oczywiste, że aż dziw bierze, że dopiero teraz Biały Dom na to wpadł.

Tyle, że w tę logikę wpisany jest prosty schemat: obalajcie, obalajcie, aż obalicie reżim w Iranie! Oto cel. Największy problem amerykańskiej polityki zagranicznej może rozwiązać się sam. Na ulicach Teheranu zamiast na polu atomowej bitwy. Znowu piękne to.

Wyobraźmy sobie. Za kilka lat nikt nie chce jeździć na wakacje do Hiszpanii. Bo dlaczego tam kiedy są tak fantastyczne miejsca jak Libia, Arabia Saudyjska, Jemen, cała Zatoka Perska łącznie z Iranem? Wszędzie ciepło i piękne plaże. Kurorty jak w Europie. Ludzie kulturalni, otwarci, mili i uprzejmi, nikt nie chwyta za rękaw, nie wciąga do sklepu, nie napastuje turystek… To będą piękne czasy. Już nie mogę się doczekać. Cóż może jednak USA mają rację? Po raz kolejny…

PS. Póki co, upadł Mubarak. Egipcjanie tak go znienawidzili również za to, że wbrew społeczeństwu prowadził proamerykańska politykę.

W Kairze

Przylecieliśmy. Najtrudniejszy był pierwszy tydzień. Nie wiedzieliśmy co i gdzie jeść, więc chodziliśmy głodni. Pamiętam wędrówkę po dzielnicy w poszukiwaniu czegoś mogłoby zaspokoić nasz głód. Próba zakończyła się dość mizernie. Udało nam się kupić sok w kartonie i jakieś cienkie placki w worku foliowym. Były suche i niesmaczne. Nigdzie nie widzieliśmy sklepu w naszym rozumieniu. Tylko jakieś stragany i budki. Z ciekawością patrzyliśmy na brązowo-szare, okrągłe przedmioty wyłożone na chodniku. Tuż przy ruchliwej jezdni. Zastanawialiśmy się co to może być. Wyglądało tak, jakby ktoś to sprzedawał. Ale po co, do czego to mogło służyć? Po kilku dniach już wiedzieliśmy, że ten widok będzie nam towarzyszył do końca pobytu w Kairze. Był tak powszedni. W każdej dzielnicy i na każdej ulicy. Nawet w samym centrum, na Midan Tahrir, tuż obok Muzeum Kairskiego. W końcu dowiedzieliśmy co to jest. To chleb! Razowy, z otrębami. Ale jeszcze baliśmy się spróbować. Bo jak można kupić chleb leżący na brudnym chodniku, na który kopcą setki przestarzałych samochodów?! Pamiętam jak Magda powiedział mi, że nigdy tego do ust nie weźmie. Ale po pewnym czasie jedliśmy ten chleb ze smakiem. Bardzo dobry. Tylko piasek trochę chrzęścił między zębami.


Dostawca chleba w Kairze

Dostawca chleba w Kairze. Zdjęcie zrobiłem w 1999 roku.

Później śmialiśmy się z tego wielokrotnie. Sami nie mogliśmy się nadziwić temu, jak bardzo byliśmy nieprzygotowani do spotkania z Egiptem (zobacz: Egipt po raz pierwszy). Wszystkiego musieliśmy się nauczyć na własnej skórze. Nie mieliśmy przewodnika. Nikogo, kto coś tam by nam pokazał, powiedział i wprowadził w temat. Dopiero za jakiś czas, kiedy poznaliśmy i zaprzyjaźniliśmy się z miejscowymi, kiedy zebraliśmy się w paczkę, wszyscy polscy stypendyści, było łatwiej.

 

Zamieszkaliśmy w nowoczesnej dzielnicy Kairu. Tu już były sklepy. Z tym, że nasze rządowe stypendium ledwie wystarczało na opłacenie pokoju i najskromniejsze, egipskie jedzenie. Żywność w naszym europejskim znaczeniu była droga. Żółty ser był rarytasem. Znacznie później, kiedy już zacząłem dorabiać oprowadzając turystów, stać nas było na to aby raz w tygodniu pójść do Pizza Hut. To było przedziwne doświadczenie. Jak wizyta w innym świecie. Siedzieliśmy za szybą i patrzyliśmy na zaglądających nam w oczy Egipcjan. Dla ogromnej większości z nich była to granica nie do przekroczenia. Nigdy w życiu nie wejdą do takiej restauracji. Nie stać ich na to. Jedzą coś zupełnie innego, w innym otoczeniu i za inne pieniądze.

 

Jeść razem z nimi, mieszkać, itd. to jedyny sposób by tak naprawdę poznać kraj. Nie da się tego zrobić z poziomu dobrego hotelu, w strzeżonym przez policję kurorcie. Nie uda się też to za szyby klimatyzowanego autokaru. Bardzo często turyści przyjeżdżający na pół dnia do Kairu mają tylko jedno wrażenie: brud i bieda. Wystawiają miastu jak najgorszą opinię. Jest to opinia powierzchowna i niesprawiedliwa. Poznanie czegokolwiek musi być powiązane z wysiłkiem. Natomiast komentarz za szyby autokaru jest zbyt łatwy, nie dotyka sedna tematu. Zobacz też: Oswajanie Egiptu.

 

No właśnie, jak przemieszczać się po Kairze? W końcu to dwudziestomilionowe miasto. Wszędzie jest daleko. Jest tam

Golibroda w Starym Kairze

Golibroda w Starym Kairze. Zdjęcie z 1999 roku.

bardzo dobrze działające metro, ale ma tylko kilka linii. Co ciekawe, są oddzielne wagony dla podróżujących samotnie kobiet. Kiedyś przez pomyłkę wsiadłem do takiego. Było wesoło. Na szczęście Egipcjanki potraktowały mnie przyjaźnie, z uśmiechem. A nie zawsze można na to liczyć! Kobiety zdecydowanie bronią tu swojej nietykalności. Właściwie to powinny mnie wyzywać, opluć i zawstydzonego wyrzucić jak tylko drzwi wagonika by się otworzyły. Szedłbym wtedy po peronie z piętnem podejrzanego o molestowanie seksualne. Zobacz też: Kobieta w Egipcie.

 

Jako obcokrajowiec mogłem liczyć nie tylko na pewną dozę wyrozumiałości, ale też na nietypowe zachowania miejscowych kobiet. Miałem wtedy długie włosy. Świadomy tego, jak dziwnie wygląda tu mężczyzna z taką fryzurą, raczej się z tym nie afiszowałem. Nosiłem je związane. Ledwie kilka razy wyszedłem na ulicę z rozpuszczonymi. No i muszę powiedzieć, że było to bardzo ciekawe doświadczenie. Już nigdy więcej nie wzbudzałem takiego zainteresowania u kobiet. W jawny sposób podrywały mnie na ulicy. Rzecz tu niewyobrażalna. Kobiecie nie wolno! A jednak się działo. Z powodu długich i rozpuszczonych włosów! Dlaczego?

 

W starożytnym Egipcie rozpuszczone włosy były wyraźnym erotycznym sygnałem. W pewnych okresach, kiedy modne były peruki również one spełniały tę rolę. Zachował się tekst, w którym jedno z pary kochanków mówi do drugiego: „Włóż perukę, spędzimy godzinkę w łóżku”. Minęło kilka tysięcy lat, a znaczenie tego symbolu przetrwało! Nie chcę przez to powiedzieć, że dziś Egipcjanki wieczorami obowiązkowo wkładają peruki. Ale rozpuszczone włosy u kobiety, to wyraźny znak dla mężczyzny, który zachęcony takim widokiem może przystąpić do działania. I zdarza się, że przystępuje. Kiedy widzi na ulicy zabłąkaną, samotną turystykę z bardzo wyzywającą fryzurą.

Autorskie biuro podróży Krzysztof Matys Travel

Egipt po raz pierwszy

Pomyślałem sobie, że to dobry pomysł, by wrócić do tematu poruszonego już wcześniej w tekście pt. Oswajanie Egiptu. Dziś o moim pierwszym spotkaniu z krajem, dzięki któremu rozpocząłem trwającą do dziś turystyczną przygodę.

Egipscy dżentelmeni

Egipscy dżentelmeni

To było dawno temu, jeszcze w poprzednim stuleciu, a dokładnie jesienią 1999 roku. Przygotowywaliśmy się do wyjazdu na stypendium. Jechaliśmy we dwójkę, ja i moja dziewczyna Magda. Rok akademicki na Uniwersytecie Kairskim. Spore wyzwanie. Byliśmy pierwszymi studentami z naszej uczelni, którzy mieli dostąpić czegoś podobnego.

Nic nie działo się przypadkiem. Wszystko zawdzięczaliśmy jednej osobie, profesor Albertynie Dembskiej, która jako wybitny egiptolog pomogła nam uzyskać to stypendium.

Z podziwem patrzyłem na to jak Magda pakuje do walizki wszystkie swoje piękne obcisłe i zwiewne sukienki. Odsłaniające ramiona, dekolt lub uwypuklające biodra. Nic nie dało się zrobić. Po prostu, decydował natura kobiety – niezależnie od okoliczności trzeba wyglądać atrakcyjnie. Nie pomogły moje prośby i tłumaczenia. Targaliśmy kilka ciężkich walizek. Jedna była pełna książek, druga sukienek, spódniczek i bluzeczek. Ta druga szybko wróciła z powrotem do Polski. Ale nie wyprzedzajmy faktów, wszystko po kolei.

Oczywiście mieliśmy niezbędne papiery, wizy i dokumenty. Mieliśmy też potwierdzenie z polskiej ambasady, że będą czekać na nas na lotnisku w Kairze. Do obowiązku attache kulturalnego należała opieka nad polskimi studentami. Oczywiście nikt na nas nie czekał!

Architektura egipskiej ulicy

Architektura egipskiej ulicy

Był koniec września, środek nocy. Upał niemiłosierny. Do dziś pamiętam pierwsze wrażenie. Jakbym wszedł do pieca! Nigdy wcześniej nie byłem w ciepłych krajach. Egipski upał, który dziś nie robi na mnie już żadnego wrażenia, wtedy zwalał z nóg. Wylądowaliśmy na terminalu, na który przybywały samoloty z Trzeciego Świata (taki przydział miała nasza część Europy). Dzięki temu od razu znaleźliśmy się w centrum Afryki. Cała hala zapełniona egzotycznymi studentami. Wszystkich przyciągał Uniwersytet Kairski. To tu studiuje pół Afryki i spora część Bliskiego Wschodu. Było barwnie, gwarnie i przerażająco. Byliśmy mocno wystraszeni. W środku nocy w nieznanym mieście. Bez żadnych kontaktów. Bez najmniejszego pomysłu dokąd pojechać z lotniska, gdzie przenocować.

Na szczęście (dziś, po latach podróżowania, wiem, że zawsze jest jakieś „szczęście”), tym samym samolotem leciał student arabistyki. Z jego uczelni każdego roku na stypendium wyjeżdżało kilka osób. On doskonale wiedział, że nie może liczyć na pomoc ambasady. Był umówiony ze swoim starszym, zadomowionym już w Kairze kolegą. Zlitował się i zabrał nas ze sobą (raz jeszcze dzięki Piotrek, uratowałeś nas wtedy).

To był duży dom na jednej z dzielnic Kairu. Nasi gospodarze zniknęli zajęci swoimi sprawami, my zostaliśmy we dwójkę. Nie było klimatyzacji. Ciężko przechodziliśmy aklimatyzację. Prawie cały dzień byłem w czymś w rodzaju ciężkiego snu. Parę razy próbowałem wstać i po paru krokach padałem na łóżko. Upał odbierał wszelkie siły.

Na targu

Na targu

Bliżej wieczora, kiedy zrobiło się już odrobinę chłodniej, Magda odważyła się wyjść na taras. Oczywiście w jednej ze swoich sukienek. No i się zaczęło! Pod domem szybko zebrał się tłum mężczyzn. Krzyczeli, śpiewali i bębnili w dachy samochodów. Tańczyli jakiś swój, niezrozumiały dla nas taniec. Trwało to długo, prawie całą noc. Spędziliśmy ją przerażeni i zamknięci w domu, w jakiejś dzielnicy Kairu. Tak naprawdę nie wiedzieliśmy gdzie jesteśmy. Najgorsze, że nie wiedzieliśmy też co nas czeka dalej. Początek, w każdym razie, był obiecujący.

Przez kolejne 10 miesięcy Magda już nie włożyła niczego podobnego. Przy pierwszej okazji walizka został wysłana do Polski. A my szybko zrozumieliśmy na czym polega jedyna właściwa reakcja na kobiece wdzięki. Zresztą na męskie też. O czym oczywiście napiszę w dalszej kolejności.

Zobacz też artykuł: Oswajanie Egiptu

Krzysztof Matys Travel

Upokarzająca burka

Otwarta na inne kultury i religie, tolerancyjna Europa zaczyna bronić się przed jedną z religii.

Izba niższa francuskiego parlamentu, przyjęła projekt ustawy zakazujący kobietom noszenia we wszystkich miejscach publicznych muzułmańskich zasłon, takich jak burka czy nikab. Stało się tak na wniosek parlamentarnej komisji, która uznała burkę za oznakę upokorzenia kobiet oraz przejaw „ekstremistycznego fundamentalizmu”.

Coś niesamowitego! Mam wrażenie, że nie do końca zdajemy sobie sprawę z wagi tych wydarzeń. (Wcześniej pojawiło się podobne prawo w Belgii i  referendum w Szwajcarii zakazujące budowy minaretów). W Polsce, temat ten, póki co, funkcjonuje tylko jako ciekawostka.

Nie jestem muzułmaninem, choć mam wśród nich paru znajomych. W krajach islamskich spędziłem kilka lat, może dlatego widok kobiet osłoniętych od stóp do głów mnie nie razi.

Na swój sposób rozumiem Francuzów. Ciekawe jak my Polacy postąpilibyśmy w takiej sytuacji? Jak poradzilibyśmy sobie z podobnym zjawiskiem?

To nie kwestia, tej czy innej religii, interesuje mnie najbardziej. Rzeczywistego czy wyimaginowanego zagrożenia z nią związanego. Pomijam też aspekty prawne, chociażby możliwą sprzeczność ze swobodami obywatelskimi. Interesuje mnie raczej zjawisko jako takie. Nowe i przeczące dotychczasowej praktyce. W zasadzie podważa chyba całą istotę zachodniej Europy. Koniec tolerancji religijnej? Pierwsze próby jej ograniczenia? Chęć budowania kryteriów, które do tej pory były nie do pomyślenia.

Bo tak naprawdę o co cała ta burza? Według statystyk francuskiego MSW, noszenie zasłon muzułmańskich dotyczy ledwie 2 tys. kobiet. Zdaniem rządu większość z nich to Francuzki, które nawróciły się na islam. Kobiety w burkach i nikabach twierdzą, że czynią to z własnego wyboru, a nie pod presją partnera czy rodziny.

Popatrzmy na argumentację rządu. Nie chodzi w niej o bezpieczeństwo. Kobiety pod obfitymi szatami nie noszą pistoletów i granatów. Nie zaburzają w ten sposób porządku społecznego. Czynią komuś krzywdę? Chyba nie. Zakaz ten tak naprawdę oznacza: możesz być muzułmanką, ale tak byśmy tego nie widzieli.

Jestem za czy przeciw? Nie wiem. Wiem natomiast, że coś się zmienia. I ta zmiana jest bardzo ważna. Żegnaj stara Europo? Witaj nowe, ale jakie!?

PS.

Czy ustawodawcy zasłaniający się walką o dobro „upokarzanych” burkami kobiet pomyśleli jak kobiety poczują się, kiedy państwo zaingeruje tak mocno w ich religijność? Czy właśnie wtedy nie będą upokorzone?

Zapewne też nie o to parlamentarzystom francuskim chodziło, ale czy przypadkiem, w praktyce, to nowe prawo, nie zrównuje burki z innymi zakazanymi symbolami, na przykład, ze swastyką?

Zobacz też: Kobieta w Egipcie oraz Muzułmański sex-shop

Muzułmański sex-shop

Jak dziś donosi gazeta.pl w Holandii otwarto pierwszy na Zachodzie sex-shop dla muzułmanów. Wydarzenie szeroko komentują holenderskie media, zderzając tę informację z potocznymi wyobrażeniami o islamie. Tymczasem nie jest to taki seks-sklep, jak my go rozumiemy. Nie będzie w nim pornografii czy wibratorów, ponieważ w islamie to jednak nie jest powszechnie akceptowane. Asortyment sklepu nastawiony jest na produkty pomagające osiągnąć satysfakcję w małżeństwie. Znajdziemy w nim więc afrodyzjaki dla kobiet i mężczyzn, inne specyfiki ułatwiające współżycie, prezerwatywy, no i zapewne frywolną damską bieliznę – rzecz bardzo popularną wśród młodych małżeństw. Wszystko to w zgodzie z religijnymi standardami islamu.

 

Nie znam dobrze Zachodu nie wiem więc czy to na pewno pierwszy taki „sex-shop”. Wiem natomiast, że sklepy tego rodzaju istnieją w świecie islamu. Pięknie możemy to obserwować na głównym targu w Damaszku. W odległości ledwie kilku kroków od Wielkiego Meczetu Umajjadów znajdziemy fantastyczne stoiska z erotyczną bielizną. Ale jaką! Polskie sklepy wysiadają! Co my tu mamy? Świecące i grające biustonosze, figlarne majteczki, które opadają z ciała po klaśnięciu w dłonie. Możemy kupić też bieliznę sterowaną pilotem. Dominuje kolor czerwony, świecidełka, piórka… Zobacz film z tego miejsca.

 

Zakupy w takich sklepach robią, między innymi, siostry, kuzynki i koleżanki panny młodej. To prezent nie tylko na noc poślubną. Producenci i sprzedawcy takich cudeniek twierdzą, że wykonują ważną z religijnego punktu widzenia pracę. Pomagają osiągnąć i utrzymać satysfakcję erotyczną w ramach małżeństwa.

 

Kwestia seks a religia, to oczywiście temat na inną dyskusję. Jednak podróżując po świecie warto zwrócić uwagę na to, jak inne kręgi kulturowe sobie z tym radzą. Wśród turystów, których mam przyjemność oprowadzać, tematyka ta zawsze cieszy się sporym zainteresowaniem. To jeden z tych obszarów, na których możemy zderzyć nasz judeochrześcijański światopogląd z czymś innym. Po to by lepiej poznać siebie.

 

Autorskie biuro podróży Krzysztof Matys Travel. Egzotyka dla koneserów!

Zobacz też: Kobieta w Egipcie i inne ciekawostki i rady z tego kraju.

Działa na WordPress & Szablon autorstwa Anders Norén