Blog Krzysztofa Matysa

Podróże i coś więcej.

Tag: tbilisi

Moda na Gruzję

Należało się tego spodziewać. Po dużym zainteresowaniu wycieczkami w zeszłym roku, wiadomo było, że rok 2013 zapowiada się jeszcze lepiej. Tysiące polskich turystów wróciło z Gruzji z jak najlepszymi opiniami. Do tego doszły artykuły w gazetach, programy w telewizji, książki… Południowy Kaukaz stał się modnym kierunkiem. W ślad swojego północnego sąsiada idzie też Armenia, znosząc wizy dla mieszkańców Unii Europejskiej i strefy Schengen. (Do Armenii bez wiz).

Gruzja, katedra Alawerdi

Gruzja, katedra Alawerdi w Kachetii

Byłoby pięknie, gdyby nie… klęska urodzaju. Zainteresowanie wycieczkami do Gruzji jest zbyt duże! Już teraz, na początku lutego są problemy z zarezerwowaniem miejsc w samolotach na trasie z Warszawy do Tbilisi. Brak biletów dla grup na niektóre terminy, nawet na tak odległe jak wrzesień i październik! A jeśli są to w bardzo wysokich cenach. Rekordy bije oczywiście weekend majowy. LOT zostawił niewielką pulę biletów. Wycena dla kilkunastoosobowej grupy na przełom kwietnia i maja – 2400 zł za osobę! W zeszłym roku za bilety do Gruzji płaciliśmy dwa razy mniej! Popyt robi swoje.

Zresztą weekend majowy na Kaukazie to nie jest najlepszy termin. Pogoda jest jeszcze niepewna i zmienna. Może być chłodno, deszczowo, a wysoko w górach nawet śnieżnie. Na przełęczach zalegają jeszcze zaspy, a drogi pełne są błota. Należy o tym pamiętać, szczególnie wybierając się w bardziej górzyste rejony, na przykład do Swanetii czy nawet na bardzo popularną wśród turystów Gruzińską Drogę Wojenną. Do Tuszetii o tej porze roku w ogóle nie da się wjechać, jedyna prowadząca tam trasa przejezdna jest dopiero od czerwca.

Gruzińska Droga Wojenna

Gruzińska Droga Wojenna

Trudno też o wolne miejsca w hotelach. W Tbilisi współpracuję z kilkoma dobrymi, sprawdzonymi hotelami o standardzie 3 gwiazdek. Na pierwszą połowę września już w styczniu wszystkie pokoje były zarezerwowane. Tak duży ruch robią oczywiście nie tylko Polacy. Jest sporo wycieczek z krajów nadbałtyckich, z Ukrainy, coraz więcej z Europy Zachodniej, Izraela i Rosji.

Już w zeszłym roku spotykałem tam sporo Rosjan. Dla nich Gruzja jest wspomnieniem dawnych dobrych czasów, kiedy najlepsze kurorty na Kaukazie były zarezerwowane wyłącznie dla uprzywilejowanych. Kto pamięta czasy ZSRR, zna takie nazwy jak Bordżomi, Batumi, Bakuriani… Za czasów Miszy Saakaszwilego zaczęto prace nad przywróceniem turystycznej świetności miasta Kutaisi (ma międzynarodowe lotnisko) i leżącego tuż obok kurortu-sanatorium Tsalktubo. Nocujemy z grupami w tym pysznym miejscu. W przepięknym, rozległym parku odrestaurowano część ośrodka wczasowego, zarezerwowanego kiedyś wyłącznie dla wysokich rangą oficerów Armii Czerwonej. A teraz, po zmianie rządu w Gruzji na opcję prorosyjską, należy się spodziewać jeszcze większego turystycznego ruchu. (Tak na marginesie, Moskwa właśnie zniosła embargo na gruzińskie wina).

Gruzja Swanetia

Swanetia latem

Dlaczego o tym piszę? Ponieważ wiem (doświadczenie z poprzednich lat), że za miesiąc lub dwa do biur podróży napłynie dużo zapytań o wycieczki na Kaukaz. Tyle, że wtedy nie będzie już miejsc! Szczególnie dotyczy to grup. Kto chce jechać do Gruzji, niech myśli o tym teraz! To ostatni dzwonek.

O tym dlaczego Gruzja jest tak bardzo atrakcyjna pisałem już na tym blogu. Wystarczy kliknąś w tag: Gruzja 🙂

Polecam też artykuł: Atuty wycieczki do Gruzji.

Wycieczka do Gruzji i Armenii. 12 dni pięknej przygody! Góry, wyśmienita kuchnia, wino i wyjątkowe zabytki. Kameralna grupa i bardzo dobry pilot-przewodnik. Wycieczka dla koneserów. Polecam!

 

Tbilisoba

W Gruzji rozpoczęło się dziś dwudniowe święto jesieni. Moglibyśmy porównać je do polskich dożynek. Tyle, że w tym przypadku najważniejszym plonem nie jest zboże, a winogrona!

 

Sezon zbioru tych owoców zbliża się ku końcowi. Gliniane kwewri napełniane są sokiem, z których powstanie jedyne w swoim rodzaju białe wino (tetri). Inne niż te, które znamy z południowych krajów Europy. Gruzińskie „białe wino” ma kolor lekko pomarańczowy, ciemno żółty lub mocno słomkowy. To dzięki dużej zawartości polifenyli (ma ich tyle, co zachodnie wino czerwone). O takim składzie i takich właściwościach decyduje specyficzny, występujący tylko tu, proces produkcji. Otóż w Gruzji, przez kilka pierwszych miesięcy, sok winogronowy fermentuje razem z wytłoczynami (skórkami, pestkami i kiśćmi). Cały proces jest dość złożony i prowadzony tradycyjnymi metodami, poświadczonymi już w II w.n.e. Temat to na zupełnie inną opowieść, dość powiedzieć, że tak wytworzone wino może być przechowywane w specjalnych glinianych amforach (kwewri) zakopanych w ziemi przez dziesięciolecia, bez konieczności dodawania substancji konserwujących.

Niestety, na potrzeby rynku zachodniego, Gruzini produkują wina reduktywne, takie, jakie przyzwyczailiśmy się pić. Dlatego też jeśli ktoś chce spróbować prawdziwego tetri, to musi przyjechać do Gruzji. Podadzą mu je w dzbanie, świeżo zaczerpnięte z kwewri.

Zobacz artykuł o specyfice gruzińskiego wina: Gruzja – ojczyzna wina.

Tbilisoba jest wesołym festiwalem. Rozpoczyna się w sobotę, dokładnie w południe. Oficjalne otwarcie to swoisty spektakl. Na jednym z bardziej znanych placów tbiliskiej starówki ustawia się duży drewniany zbiornik wypełniony winogronami. Przy asyście kamer i fotoreporterów wchodzą do niego miejscowi oficjele i zaproszeni zagraniczni goście. Każdy ma na nogach czyściutkie, nowe buty gumowe. I się zaczyna… wesołe deptanie winogron. Przychodzi kolej na turystów. Każdy kto chce i postoi trochę w kolejce, może włożyć gumowce i przystąpić do dzieła. Niewielki drewniane rynienki odprowadzają wyciśnięty sok do beczek.

  

Tuż obok, na scenie występują zespoły folklorystyczne. Piękna, tradycyjna muzyka i bardzo efektowne gruzińskie tańce. Mnóstwo ludzi kłębi się wokół sceny. Wiadomo, na Tbilisobę ściągają najlepsi artyści. Stare Tbilisi zamienia się w jeden wielki festiwal.

Po raz pierwszy to uroczyste święto zbiorów miało miejsce w 1979 r., w czasach gdy Gruzja należała jeszcze do ZSRR, a rządy sprawował tu Eduard Szewardnadze. Długo obchodzono je w ostatni weekend października. Stąd też niektórzy są zaskoczeni, że w tym roku jest tak wcześnie. W polskim internecie widziałem reklamę biura podróży, które organizuje wycieczkę specjalnie na Tbilisobę – na przełomie października i listopada.

Więcej zdjęć z tegorocznej Tbilisoby tu >>>

Gdyby ktoś już teraz był w Gruzji, to podaję program festiwalu na dziś:

Tbilisoba 2012, 6 October: 

12:00-16:00  fruit festival 

12:00-17:00 falcon show

12:00-19:00 exhibition on Glass bridge, concert near bathes

12:00-20:00 tour on the river Mtkvari, auto show

12:00  satsnaxeli (wine making show), Georgian folk dance show

13:00-17:00 Old Georgian Sport games show

14:00-16:00 Kids concert 

14:00-20:00 concert by Georgian music groups (Khidi, Salio, Me and my Monkey.. )

17:00-19:00 meeting with young Georgian Artists

19:00 Georgian Folk Dance concert (group ERISIONI).

………………………………….

Wycieczka do Gruzji i Armenii – 12 dni pięknej przygody! Góry, wyśmienita kuchnia, wino i wyjątkowe zabytki. Kameralna grupa i bardzo dobry pilot-przewodnik. Wycieczka dla koneserów. Polecam!

 

Blog o turystyce w Gruzji.

Popularna Gruzja

W turystyce rok 2012, w dużym stopniu, należy do Gruzji. W ślad za nią idzie Armenia. Już w tej chwili zarezerwowanych mam wiele terminów. Kolejne firmy i grupy turystów zwracają się o pomoc w organizacji wycieczek na Południowy Kaukaz. Jest tego tak dużo, że z braku czasu zawiesiłem wyjazdy do innych krajów.

 

Ktoś, kto się temu przypatruje z boku, może być zaskoczony. Skąd tak szybko rosnąca popularność Gruzji?

 

 

Po pierwsze, to kierunek nowy. Z racji na polityczne wydarzenia ostatnich dwudziestu lat, obszar ten wypadł z turystycznego ruchu. Jeździło się tam za czasów ZSRR, a później długo nie. Dziś w Polsce, mamy tysiące uwielbiających podróże klientów, którzy potrzebują nowych kierunków. Ze mną do Gruzji często wybierają się osoby, które były już niemal wszędzie. Od Wysp Wielkanocnych i Australii po Japonię. A w Gruzji jeszcze nie. I to jest olbrzymia szansa tego kraju!

 

Po drugie, to bardzo atrakcyjna destynacja. Mało jest państw, które na tak niewielkim obszarze, są w stanie zaoferować tak wiele. Jeśli miałbym z czymś porównać Gruzję, to chyba z Nepalem. Oba kraje mają wspaniałe góry; lokalną, oryginalną kulturę; niepowtarzalną architekturę; specyficzną religię i wyśmienitą kuchnię. Wszystkiego dopełniają mili, gościnni ludzie.

 

Jest to idealny cel wycieczki objazdowej. Siedem dni na miejscu wystarczy żeby odwiedzić najważniejsze miejsca. Co warto zobaczyć? Wybierając program warto zwrócić uwagę na kilka elementów. Bardzo atrakcyjnym obszarem i niestety najbardziej oddalonym od stołecznego Tbilisi, jest Swanetia. Górzysty region słynący z pięknych widoków i twardych ludzi. Jego wizytówką są wsie najeżone kamiennymi wieżami. Dla prawdziwego podróżnika to punkt obowiązkowy. Ze względu na wyższe koszta, przez wiele biur podróży jest niestety pomijany. Na przeciwległym biegunie znajdują się miejscowości mało atrakcyjne, ale ich nazwy w Polsce są znane i dlatego trafiają do programów wycieczek. Klasycznym przykładem jest Borżomi. Miasto w ruinie; nic ciekawego. Jedzie się tam tylko po to by z kraników w parku napić się wody (kupić ją można w każdym sklepie). Na tej skali interesujący punkt stanowi Batumi. Dzięki „herbacianym polom” rozsławionym przez polską piosenkę ciągną tam kolejne wycieczki. Czy warto? Na jeden dzień tak. Głównie po to by zobaczyć muzeum archeologiczne i posłuchać o przebogatej i piekielnie interesującej historii Adżarii (od wyprawy starożytnych Argonautów, po wydarzenia ostatnich lat prowadzące do obalenia Asłana Abaszydze). Kamienista plaża jest już mniej atrakcyjna.

 

 

Wiele osób myślących o wyjeździe do Gruzji ma obawy o bezpieczeństwo. W powszechnej świadomości utrwalił się obraz groźnego Kaukazu i mocno niestabilnej sytuacji politycznej. Tymczasem Gruzja to kraj spokojny jak mało który. Całkowicie bezpieczny. To prawda, jeszcze nie tak dawno, państwo niemal nie istniało; nawet w stolicy nie było prądu i ogrzewania. Policja po bandycku ściągała haracze, a każdy kto wyjeżdżał z domu, do bagażnika wkładał kałasznikowa. Osiem lat temu wszystko się zmieniło. W demokratyczny sposób władzę przejął Saakaszwili i z dnia na dzień wprowadził amerykańskie wzorce. Komandosi wyeliminowali grasujących w górach bandytów, do służb mundurowych przyszli zupełnie nowi ludzie. Dziś każdy Gruzin powie, że policjant jest pierwszą osobą na pomoc której można liczyć i nie ma mowy żeby wziął jakąkolwiek łapówkę. Nikt też już nie odważy się złożyć takiej propozycji. Po Tbilisi chodziłem nocami, bywałem w różnych dzielnicach. Wrażenie pełnego spokoju.

 

 

O bezpieczeństwie decyduje też charakter miejscowych. Są przyjaźni i towarzyscy. Gościnność jest ważną gruzińską cechą.

 

To prawda, pije się tu sporo. Umiłowanie wina jest cechą narodową. Często sięga się też po czaczę, trunek mocny i szlachetny jak nasza śliwowica. Ale to wszystko dzieje się w olbrzymiej kulturze. Bez gorszących ekscesów. Zresztą, niemal nie sposób ujrzeć tu pijanego! Alkohol spożywa się przy suto zastawionym stole. Nie pije się szybko i byle jak! Kolacja trwa wiele godzin, towarzyszą jej długie toasty, rozmowy i przepiękne śpiewy. Obserwowałem to wielokrotnie i nigdy nie widziałem zachowań za które biesiadnicy mieliby powody do wstydu. Gorzej bywa z turystami. Zobacz artykuł: „Gruzja – ojczyzna wina”

 

Jest też jeszcze jedna ważna rzecz. Bardzo lubią Polaków! Tak było zawsze. Nasi oficerowie, którzy trafiali na Kaukaz w XIX wieku (jeńcy z powstań lub żołnierze w służbie carskiej) opisywali Gruzinów jako ludzi, co do mentalności, bardzo nam podobnych. Polubili się od razu! Dziś, duży wpływ wywarło zachowanie prezydenta Kaczyńskiego, który swoją wyprawą na Kaukaz pomógł Gruzji w najtrudniejszym dla niej momencie. W Tbilisi, jego imieniem nazwano ulicę prowadzącą z lotniska (przedłużenie alei Busha!). Wszyscy mają w pamięci wydarzenia z gorącego lata 2008 roku. Efekt jest taki, że na hasło Polska otwierają się drzwi i serca miejscowych.

 

 

Ileż to razy znajdowałem się w takiej sytuacji. Wchodzę z grupą do restauracji na kolację. Pełna sala. Widzą, że pojawili się obcokrajowcy, obserwują. Po chwili ktoś ze stolika obok kiwa. Podchodzę. Pytają skąd jesteśmy. Mówię, że z Polski. No i się zaczyna! Najpierw przemowa o tym, że jesteśmy przyjaciółmi. Później leją szklankę wina i z nieukrywanym zaciekawieniem patrzą czy potrafię wypić. Wino jest przednie, stół zastawiony, ludzie mili. Gdybym nie musiał zająć się turystami, zostałbym z nimi pewnie do białego rana.

 

Mało jest miejsc na świecie, gdzie Polska coś znaczy, a Polacy są powszechnie lubiani. Warto to docenić. Więcej o Gruzji

Zobacz blog: turystyka w Gruzji

Gruzińska Droga Wojenna

Jak powszechnie wiadomo, Gruzja jest bardzo malowniczym krajem. A jednym z najładniejszych szlaków jest Droga Wojenna. Może nazwa nieszczególna, brzmi groźnie i straszy, ale na szczęście, od dawna, z wojną nie ma nic wspólnego. Jest cicho i spokojnie. Nawet latem 2008 r. nie było tu walk. Prezentuje się pięknie. Jeśli ktoś chciałby w ciągu jednego dnia, zobaczyć to, co najładniejsze, to, co można uznać za kwintesencję kraju, to powinien przejechać tą trasą. (Zobacz blog w całości poświęcony Gruzji).

Czternastowieczna cerkiew Cminda Sameba – jedna z największych atrakcji Gruzińskiej Drogi Wojennej. Zabytek położony jest na wysokości 2170 m n.p.m, u stóp góry Kazbek.


Rozpoczyna się w Tbilisi. Wiedzie na północ, do rosyjskiego Władykaukazu. Ma długość 208 km. Przecina góry, wykorzystywana była więc przez tysiąclecia; wędrowali tędy m.in. Scytowie, Hetyci i Mongołowie. W XIX wieku zmodernizowali ją Rosjanie. Po to, by łatwo i sprawnie przerzucać kolejne armie. Co ciekawe, było tam wtedy wielu Polaków. W krwawych i niesamowicie okrutnych wojnach bili się po dwóch stronach frontu. Wcielani do armii rosyjskiej zostawali w niej lub uciekali i dołączali do powstańczych oddziałów. Tworzyli, np. doborową formację kawalerzystów Szamila, bojownika o wolność Czeczenii i Dagestanu. Wielką rolę odegrali polscy inżynierowie. Do tego stopnia, że na Kaukazie jasnym było, iż specjalistami od budowy dróg, twierdz, mostów i fabryk, są właśnie Polacy. Jedni budowali, inni burzyli – znani artylerzyści to też nasi rodacy…

 

Władykaukaz założyli Rosjanie w drugiej połowie XVIII wieku. Miał być ich głównym ośrodkiem w tym regionie. Z tego miejsca mieli kontrolować wszystko dookoła  (stąd nazwa miasta). Kawałek dalej na północ jest znany nam wszystkim Biesłan (właśnie mija rocznica tragicznych wydarzeń w tamtejszej szkole), a trochę na wschód, Grozny.

Góra Kazbeg (5047 m n.p.m.). Zdjęcie zrobiono w październiku z okolic cerkwii Cminda (Tsminda) Sameba

Góra Kazbek (5047 m n.p.m.). Zdjęcie zrobiono w październiku z okolic cerkwi Cminda (Tsminda) Sameba.

 

W 1942 r. armia niemiecka zatrzymana został dopiero na przedmieściach Władykaukazu. Była o krok od ogromnych złóż ropy. To najdalej wysunięte na wschód miejsce, gdzie dotarły ich wojska. Później zaczęły się klęski i odwrót. Pojawili się niemieccy jeńcy. W nieludzkich warunkach rozbudowywali Drogę Wojenną. Głód, choroby i ciężki, górski klimat sprawiły, że wielu z nich zmarło. Są tu ich cmentarze.

 

Dziś, droga ta mogłaby spełniać rolę ważnego szlaku handlowego. Pewnie by tak było, gdyby nie spór rosyjsko-gruziński. W 2006 r. wymiana handlowa ustała. Rosja, jednostronnie, pod pretekstem rozbudowy przejścia, wstrzymała ruch. Chodziło o osłabienie Gruzji i rządzącego nią Saakaszwilego. Teraz, sąsiednia Armenia stara się o zezwolenie Tbilisi na tranzytowy przewóz swoich towarów. Zobaczymy, może wkrótce coś się zmieni.

Widok z okolic Przełęczy Krzyżowej.

Na razie, główne znaczenie tej drogi, opiera się na turystyce. Jest nie tylko malownicza, ale i bogata w znamienite zabytki. Monastyr Dżwari, wybudowany na przełomie VI i VII wieku, pochodząca z XI w. katedra w Mcchecie, twierdza Ananuri (XVI/XVII wiek) i wreszcie, leżący u stóp góry Kazbek (5047 m.n.p.m), piękny kościół św. Trójcy. A w międzyczasie Przełęcz Krzyżowa (2379 m n.p.m.) i kurort narciarski Gudauri. Jest tu kilka przyzwoitych hoteli. Ładne pokoje, sauna, dobra kuchnia, wyciągi i stoki narciarskie tuż za oknem. Może kiedyś w Polsce zrobią się modne ferie na Kaukazie. Chce ktoś coś oryginalnego? Zamiast we włoskie Dolomity, to na narty do Gruzji.

Ananuri.

 

PS. Jaki jest najwyższy szczyt Europy? W Polsce dzieci wiedzą, że Mont Blanc (4811 m). Ale sprawa jest dyskusyjna. Jeśli granica Europy przebiega przez Kaukaz, to wyższy jest nie tylko Elbrus (5642), ale i Kazbek. Zobacz też: Gdzie leży Gruzja?

Moje wycieczki do Gruzji.

Działa na WordPress & Szablon autorstwa Anders Norén