Blog Krzysztofa Matysa

Podróże i coś więcej.

Zabawa pod krzyżem

Wybrałem się by zobaczyć nową turystyczną atrakcję Warszawy. Piękne, słoneczne przedpołudnie. Przy krzyżu grupka modlących się. Niewiele, myślę, że nie więcej niż 10 osób. To pierwszy krąg. Nieco dalej od krzyża, zatrzymują się przechodnie i turyści. Postałem tam dłuższą chwilę. W ciągu dziesięciu minut widziałem ludzi z różnych stron świata i słyszałem kilka języków. Robią zdjęcia i zaglądają do przewodników w nadziei, że znajdą w nich jakieś informacje na temat tego, co się tu dzieje. Trzecią grupę stanowią dziennikarze. Są tu po to by wyciągnąć coś ciekawego z kręgu pierwszego i drugiego.

   

 

Tak sobie myślę, że władze Warszawy powinny zrobić wiele by akcja trwała jak najdłużej. Przed jesienną słotą można by pomyśleć o namiocie albo innym zadaszeniu. Po to by protest nie wygasł pod wpływem sił natury. Jeśli udałoby się przetrwać zimę, to wiosną miejsce byłoby szeroko znane. Może doczekalibyśmy się filmów w CNN czy BBC. Ciekawszych i skuteczniejszych niż zamawiane i drogie reklamy. A może i jakaś schizma w Kościele katolickim by powstała. Z głównym ośrodkiem w Polsce oczywiście (zgadnijcie w jakim mieście). Przyjezdnych nie byłoby co prawda tylu co w Rzymie, ale zawsze byłby to jakiś impuls dla szeroko rozumianej turystyki.

 

Być może agencje marketingowe na zlecenie rządu, warszawskiego ratusza czy Polskiej Organizacji Turystycznej już ślą w świat niezbędne zdjęcia i materiały. Może już ktoś pracuje nad hasłem typu: Przyjeżdżajcie do nas! Tylko w Polsce, w samym centrum stolicy, zobaczycie piękne przejawy żarliwej i szczerej katolickiej religijności. Jak w średniowieczu!

 

Jest atrakcja? Jest! Teraz tylko trzeba chcieć i umieć ją wykorzystać.

 

Jeśli ktoś myśli, że się nabijam, to go rozczaruję. Mówię prawie serio! Tylko w ten sposób zrozumieć można postępowanie prezydenta i jego kancelarii. Bronisław Komorowski najpierw sprowokował całą zadymę (wypowiedź o przenosinach krzyża), a później nie miał dość odwagi by to zamierzenie zrealizować. Tkwimy więc w stanie zawieszenia, z ogromnym uszczerbkiem dla powagi państwa i prawa. Po co to Komorowskiemu? Niektórzy spekulują, że do medialnego przykrycia podwyżek stawek VAT, itd. Moim zdaniem to zbyt płytkie. Tak naprawdę Komorowski stara się wypromować Polskę w świecie. Brawo! Wreszcie ktoś się za to wziął.

 

 

 

Byłem też w nocy z 9 na 10 sierpnia na Krakowskim Przedmieściu. Dominujące wrażenie? Atmosfera pikniku, radości i dobrej zabawy. To w przeważającej mierze. Ale była też mniejszość, to zwolennicy obrońców krzyża. Stałem na granicy tych dwóch obozów. Dziwny to był stan. Wydawało mi się, że sytuacja może rozwinąć się na dwa sposoby. Równie dobrze mogły zacząć się kłótnie i przepychanki co wspólne świętowanie. Po obu stronach zwyciężył rozsądek. Na styku obu obozów było nawet sympatycznie. Zdarzały się wspólne żarty. Generalnie dobra atmosfera.

   

Zabawne były nawet znaki drogowe

 

Niestety, nie pokazały tego stacje telewizyjne. Wśród ludzi, w centrum wydarzeń, bliżej barierek nie było dziennikarzy z kamerami. Za to w studiach telewizyjnych lansowali się eksperci, którzy skuszeni obecnością na ekranie, przybyli mimo późnej pory. Ktoś, kto to oglądał mógł wpaść w zły, przygnębiający nastrój. Ktoś, kto był pod pałacem, wracał do domu raczej w pozytywnym nastroju. Ad hoc, dzięki internetowi, głównie młodzi ludzie, zorganizowali coś ciekawego i własnego. Optymistycznie i na wesoło. Są sytuacje, w których uśmiech jest najlepszym rozwiązaniem.

 

Z sympatia patrzę na ludzi, którzy nie zieją nienawiścią, których do działania motywuje nie zawiść i poczucie wiecznej krzywdy, ale potrzeba radości. Dlatego trochę zmartwił mnie jeden jedyny głupawy transparent z napisem: „Przecz z krzyżami, na stos z mocherami”. Na szczęście inne wydarzenia tego wieczoru zupełnie go przyćmiły.

 

Podobało mi się skandowane przez kilka tysięcy osób hasło: „Przenieść pałac!”. Jest to jakiś pomysł. Urząd prezydenta jest tak mało zasadny, że prędzej czy później to nastąpi. A tymczasem, przenieśmy siedzibę prezydenta do Belwederu, a w pałacu na Krakowskim Przedmieściu zróbmy Muzeum Katastrofy Smoleńskiej albo chociażby Muzeum Lecha Kaczyńskiego. To tak oczywiste, że aż się dziwię iż nikt wcześniej tego nie zaproponował!

 

PS

Przynajmniej dwa ostatnie zdania nie były na serio.

Poprzednie

Czy Polacy to najgorsi turyści?

Następne

Trzeba dawać napiwki!

Komentarzy: 3

  1. Duszysta21

    Czasami mam wrażenie, że za niedługo będziemy oglądani przez zachodnich turystów jak zwierzęta podczas safari… tylko w Polsce można zobaczyć bandy rozsierdzonych drapieżników gatunku homo sapiens, skaczące sobie do gardeł w imię symbolu… który paradoksalnie w tym wszystkim łączy ludzi… we wzajemnej nienawiści… przy okazji, to mój pierwszy komentarz tutaj, choć Pana bloga czytam od dawna, zainspirował mnie Pan trochę, jako że jeżdżenie po świecie to także moja pasja, zapraszam więc na mój blog: prawoiturystyka.blog.onet.pl i pozdrawiam!

  2. ~Kinio

    Ale czaderski tekst! Ostro pojechane, ale fajne.

  3. ~BruNeVa

    czytam już kolejny wpis i jestem pod wrażeniem – świetny blog 😉 bardzo przenikliwe spostrzeżenia i myśli. brawo! pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Działa na WordPress & Szablon autorstwa Anders Norén