Blog Krzysztofa Matysa

Podróże i coś więcej.

Powrót z Etiopii

Zazwyczaj, gdy wracam do Polski cieszę się wszystkim, co nasze. Już z okna lądującego samolotu wypatruję polskiego krajobrazu. Ładnie wyglądają dachy domów, ogródki i ulice. Równe, eleganckie, wysprzątane. W porównaniu np. z Afryką, to piękny, pocieszający widok. Tam bezład, tu porządek. To nastraja optymizmem. Dalej jest podobnie. Miło wysiąść na czystym i schludnym lotnisku i wsiąść do taksówki czy autobusu, w którym słychać polskie radio. Słowem co dom, to dom.

 

W takich sytuacjach człowiek się cieszy, że jego kraj jest częścią zachodniej cywilizacji. To jak przekroczenie magicznych wrót, za którymi jest już bezpiecznie i dokładnie tak, jak ma być. Wyjeżdżamy na chwilę w poszukiwaniu wrażeń (bywa, że nawet ekstremalnych), ocieramy się o rzeczy dziwne, trudne, szokujące, a potem szybko wracamy zmęczeni i spragnieni europejskich standardów. Niemal uciekamy, tak jak dzieci do mamy.

 

Z reguły taka jest prawda o naszych dalekich, egzotycznych podróżach. Wieziemy ze sobą skarby w postaci zdjęć, pamiątek i wrażeń, ale wracamy! Zawsze WRACAMY zostawiając tamten świat samemu sobie. Wczoraj jeszcze zagrożenie malarią, pchły, wszy, ekstremalna bieda i policyjny reżim, a dziś już pięknie, czysto, bezpiecznie i demokratycznie. Samoloty czynią cuda! W ciągu jednej doby taki przeskok.

 

Tym razem było inaczej. To, co polskie, europejskie i zachodnie wcale mnie nie ucieszyło. Było jakby z boku. Jakby pozbawione wartości. Dlaczego? Chyba za bardzo przygniotła mnie etiopska rzeczywistość. Jakoś nie potrafiłem szybko i automatycznie zapomnieć o biedzie i kłopotach Etiopczyków. Bywa, że z takich miejsc jak Etiopia wraca się ze zbyt ciężkim bagażem wspomnień. Człowiek zmienia perspektywę. Nie czyni tego z własnego wyboru. Tak po prostu się dzieje. Trzy tygodnie w Etiopii, to może być wystarczający czas by zupełnie inaczej spojrzeć na europejską rzeczywistość.

 

Może włącza się też coś na kształt solidarności z pogrążonymi w biedzie. Czy wypada nam rzucić się w wir konsumpcjonizmu i pogoni za rynkową satysfakcją, kiedy w głowie mamy jeszcze obrazy tak skrajnej biedy? Wróciłem i prawie z marszu zabrałem córkę na obiecane wcześniej zakupy. Nastrój wypełnionego ludźmi centrum handlowego wydał mi się kompletnie absurdalny. Z jednej strony Etiopia i ludzie, którzy pół życia chodzą w jednych spodniach (rzeczywiście tak jest!), z drugiej nasza potrzeba kupowania coraz to nowych rzeczy.

 

Po raz kolejny wracam z Etiopii, ale pierwszy raz dotknęło mnie coś takiego. Poprzednio nastrój dominowała rozbuchana ciekawość i świeże wrażenia wynikające z dotknięcia czegoś bardzo egzotycznego. Teraz do głosu doszły zupełni inne emocje. To raczej smutek wynikający ze świadomości rzeczywistej sytuacji. Brutalny realizm. Oraz niechęć do maskowania i pudrowania. Tak jest i już.

Poprzednie

Dlaczego Etiopia?

Następne

Pchły

Komentarz: 1

  1. ~Edzia

    Bardzo mądry tekst. Więcej ludzi powinno go przeczytać. Fajnie by było, żeby podłączył Pan ten blog z kontem na Facebooku:)Prawda jest taka, że kompletnie nie doceniamy tego, co mamy. Wydaje nam się, że życie jest szare, bure i do niczego. Nie potrafimy cieszyć się z danej chwili, cieszyć się życiem. I dopiero gdy zobaczymy lub przeczytamy historię o ludziach, którzy praktycznie nie mają nic, ale ŻYJĄ, dociera do nas, że nie jest tak źle, że mamy WSZYSTKO.Tylko na jak długo?Pozdrawiam:)Czy można gdzieś zobaczyć zdjęcia z Pana podróży

Dodaj komentarz

Działa na WordPress & Szablon autorstwa Anders Norén