Blog Krzysztofa Matysa

Podróże i coś więcej.

Kydryński potępiony

Książki nie znałem. Choć wydaje mi się, że akurat o Afryce przeczytałem sporo, ta pozycja nie znalazła się na mojej półce. Może dlatego, że zawsze szukam raczej publikacji specjalistycznych, literatury przedmiotu…

 

Marcin Kydryński, Chwila przed zmierzchem, Prószyński & Ska, Warszawa 1995. Nakład od dawna wyczerpany. Autor twierdzi, że konsekwentnie odmawia wznowienia.

 

Przytoczone w internecie fragmenty szokują. Znajdziecie je na stronie afryka.org, portalu, który pierwszy przypomniał wszystkim o tej książce.

Przytoczę tylko jeden z nich:

Prawdę mówiąc od pierwszej mojej wyprawy do północnej Afryki mam pewną słabość do małych Arabek. „Czarodziejki”… – powiedziało nich Adam rano przy promie, kiedy dziewczynka może dwunastoletnia, z figlarnie opartą na biodrze ręką patrzyła na niego z żarem, przed którym nie ma ucieczki. To dobre słowo, czarodziejki. W Dajr al-Madinie odnalazłem wśród oblepiających mnie dzieci takie śliczne małe zwierzątka. Miałem w portfelu kilka banknotów. Może trzy funty. W hotelu dwudziestopięciofuntówki. Je uszczęśliwia funt, nawet dwadzieścia pięć piastrów. Przychodziły mi do głowy myśli występne, że za dwudziestkę mógłbym taką pachnącą miodem, śniadą dziewczynkę wziąć do swojego hotelu i pieścić przez wiele godzin. Świństwo, ale potworną miałem na to wówczas ochotę.

 

Ciężko było mi w to uwierzyć. Albo dwudziestopięcioletni autor był tak nieuważny by pozwolić sobie na opublikowanie takich rzeczy (i wydawca!) albo aż tyle zmieniło się w Polsce przez ostatnich 15 lat. Wtedy nie szokowało, dziś powala z nóg?! Nie wiem, nie potrafię powiedzieć, nigdy nie zajmowałem się tą tematyką. Zastanawiające są jednak słowa Kydryńskiego, że w 1995 roku książka była czytana i omawiana na antenie Trójki i nikt się nie obruszał! Jak to możliwe?! Znalazłem też opinie internautów sprzed kilku lat; chwalą książkę, piszą, że jest piękna, magiczna, niesamowita…

 

Z zainteresowaniem przeczytałem oświadczenie autora. Cytuję jego część:

Trudno mi dziś odnieść się do przytaczanych fragmentów, ponieważ dwudziestopięcioletni chłopak, który je pisał, nie żyje już od dawna. Zastąpił go mężczyzna w średnim wieku, starszy o blisko dwie dekady, z żoną której wówczas jeszcze nie znał, z dwójką dokazujących synów.Także dlatego systematycznie odmawiałem wznowienia tej książki, choć wielokrotnie mnie o nie proszono w wielu wydawnictwach. Od lat była już dla mnie słowami zupełnie kogoś innego.

 

Moim zdaniem to wystarczy by rozgrzeszyć. Jeśli Kydryński zdecydowanie odcina się od tamtych rzeczy, to tego się trzymajmy. No chyba, że ktoś chce go zniszczyć, upokorzyć kolejnymi publikacjami, zaszkodzić jemu i rodzinie. To proszę bardzo, można ciągnąć temat… Ale czy będzie w tym dobra wola?

 

Nie ma co pastwić się nad człowiekiem. Za to koniecznie trzeba pochylić się nad tematem. Skąd wziął się taki język, taki sposób postrzegania rzeczywistości? Jakby żywcem wyjęty z epoki kolonialnej. Czy to nie jest wykładnia, według której kręci się paskudny biznes seksturystyki, na przykład w Tajlandii, gdzie Europejczycy bezkarnie robią rzeczy za które u siebie w kraju, wylądowaliby w więzieniu?

Jeśli czegoś zabrakło w  oświadczeniu Kydryńskiego, to mocnego potępienia rasistowskiego i seksistowskiego sposobu myślenia. Deklaracji ze strony autora, że absolutnie nie wolno traktować ludzi w ten sposób! Strefa klimatyczna i kolor skóry nie mają tu nic do rzeczy! Dziecko, to dziecko. Nieważne, polskie czy arabskie!

 

Krążące po sieci fragmenty, składają się w nieciekawy obraz. Ot pojechał sobie biały panicz poużywać wśród czarnych. Brak szacunku do drugiego człowieka, do kogoś innego… To, z czego Europejczycy słynęli tam przez dziesięciolecia. Niestety. Nasze grzechy, ich cierpienie.

 

Źle się stało. A jeśli ktoś przetłumaczy to na arabski i wrzuci w internet? Jeśli w jakiś sposób dotrze to do masowego odbiorcy w północnej Afryce? Dumni nie będziemy!

Poprzednie

Tahrirowa demokracja

Następne

Indiana Jones

Komentarzy: 3

  1. ~Ewa

    Dobrze i madrze .napisane!Pozdrawiam.

  2. ~karo

    A co Pan powie na to: „Ja raczej czuję zażenowanie, że w jednym z wywiadów dwadzieścia dwa lata temu wypowiedziałem się niepochlebnie o Pavarottim a w felietonie muzycznym u progu lat 90-tych poklepywałem Wyntona Marsalisa protekcjonalnie po ramieniu. Przepraszam zwłaszcza za to.”Gdzie tu autentyczna skrucha? Kawał kabotyna i tyle.

  3. ~Melbba

    Bzdety! Czytałam książkę zaraz po tym jak wyszła (mam ja u siebie na półce do dziś) i nic mnie w niej nie zszokowało (a zawsze byłam dość porządną dziewczyną – żadnych imprezek, pijaństw, chłopaków). Ktoś chyba nie wie co wymyślić, że wyciąga książkę z przeszłości i usiłuje nią szokować dzisiejszy (zepsuty!) świat.

Dodaj komentarz

Działa na WordPress & Szablon autorstwa Anders Norén