Idziesz do galerii handlowej, chcesz kupić dziecku getry. I od razu klniesz. Zapomniałeś, że zbliża się Boże Narodzenie! Zawracasz w progu. Młody piłkarz jeszcze trochę musi wytrzymać bez sportowych skarpet.
Sklepy wyglądają tak, jakby towar rzucali tylko z okazji większych świąt. Jakby to był PRL. Przecież na co dzień jest wszystko! Dlaczego zatem, niezmiennie, co roku, wybucha szał zakupowy?!
Rozumiem, że ruch może być większy, kupić trzeba prezenty. Ale to nie tłumaczy dzikich tłumów! Masy ludzkie walczą o towar wszędzie, również w dużych sklepach spożywczych! Czy ci ludzie naprawdę to wszystko zjedzą?!
Nie rozumiem i nie akceptuję. Nie będę rozpychał się łokciami. A już na pewno nie po to, żeby nabyć coś czego tak naprawdę nie potrzebuję/szkodzi mi lub innym/po świętach wyrzucę!
W zeszłym roku o tej porze wróciłem z Etiopii. Przywitały mnie podświetlane choinki na ulicach, kolędy w radiu i inne okazyjne piosneczki nadawane w centrach handlowych (ciekawe dlaczego właśnie tam). Obiecałem wcześniej dziecku, że pójdę z nim do galerii. Poszedłem. Psychicznie ledwie to wytrzymałem. W głowie miałem jeszcze bardzo świeże i żywe obrazy ekstremalnie biednych społeczeństw. Dzieci, którym za całodniowe wyżywienie starcza miseczka rozgotowanej kukurydzy. Dzieci, które w chłodnych, górskich rejonach północnej Etiopii, chodzą w tak ekstremalnych łachmanach, jakie tylko można sobie wyobrazić. Dzieci, które biją się o pustą, plastikowa butelkę po wodzie. Ledwie chwilę wcześniej byłem wśród takich ludzi. A później nagły przeskok do sytych i znudzonych, dla których zakupy to forma walki z nudą. Kupują kolejną niepotrzebną rzecz.
Dostajemy bzika na punkcie Świąt i nie mamy najmniejszej ochoty na refleksję, na trudne pytania. Ma być miło i przyjemnie. Dziwny świat udało nam się stworzyć.
Coraz więcej osób wyjeżdża. Wolą spędzić okres Bożego Narodzenia na plaży, pod palmą lub na zwiedzaniu egzotycznych zakątków świata. Niektórzy tylko wykorzystują wolny czas, inni po prostu uciekają. W kraju zostawiają tłumy rozemocjonowane świątecznymi przygotowaniami. Zakupy zrobią po powrocie, jak w sklepach będzie luźniej i taniej.
Magia Świąt. Co to właściwie jest? Zaryzykuję stwierdzenie, że w dużym stopniu, to po prostu konsumpcjonizm. Zachowujemy się jakbyśmy dostali zakupowego bzika. Staliśmy się mięsem armatnim handlowego biznesu. Przykrywką są miłe, ładne słowa, szczytne idee. A w rzeczywistości? Warto się temu przyjrzeć. Zastanawiamy się, na przykład, co kupujemy? Moim zdaniem, podstawowe pytanie powinno brzmieć, czy zakupami wspieramy pozytywne czy negatywne tendencje. Świat, w którym żyjemy, jest w bardzo trudnej sytuacji. Problemy, które grożą niewyobrażalnymi konsekwencjami to, przede wszystkim, ekologia i olbrzymie ekonomiczne różnice. Bierzemy to pod uwagę? Ile tandetnego plastiku kupimy dzieciom?! Ile „fajnych” prezentów, które znajdziemy pod choinką, zostało wytworzonych w azjatyckich fabrykach wykorzystujących niewolniczą pracę?! Naszym ukochanym pociechom dajemy zabawki, które zrobił ktoś pracujący w nieludzkich warunkach, bardzo możliwe, że było to dziecko! Potraficie pogodzić to z opłatkiem, modlitwą i czytanką o narodzeniu Jezusa?! Ja mam z tym trudności.
Mądrych Świąt życzę!
(bo wesoło, to mamy na co dzień).
PS
Święta, ze swoimi szczytnymi hasłami, lepiej niż jakikolwiek inny termin w roku, nadają się do promocji pozytywnych zachowań konsumenckich, np. do wybierania produktów Sprawiedliwego Handlu. Post na ten temat >>>
~Piter
I Ci wszyscy nie szanujący czasu pracy pracowników sklepu, wchodzący do sklepu dosłownie minutę przed zamknięciem. Bo przecież jeszcze jest pełno ludzi przy kasie, to ja sobie jeszcze wejdę. Przecież my tu jesteśmy dla Was, nie potrzebujemy po pracy wrócić do domu i nie mamy życia prywatnego, odpoczywać też nie musimy. Słowo na „k” ciśnie się nie usta. Ale mimo wszystko wesołych i mądrych świąt 🙂
~agnes
Piter- przecież godzina zamknięcia sklepu nie jest nigdy godziną końca czasu pracownika – i tak, klient ma prawo wejść minutę przed zamknięciem. Jest obowiązkiem pracodawcy, aby czas pracy uwzględniał marudnych klientów kończących zakupy, zamknięcie kasy itp itd :). A wpis – bardzo refleksyjny. Faktycznie ze światem dzieje się coś niedobrego. Ale poza tą świadomością, która być może powstrzyma nas przez kupieniem kolejnej bezsensownej rzeczy… co możemy zrobić? Pozdrawiam
~hafif
‘Bożonarodzeniową’ gorączkę zakupów da się obecnie zauważyć także w krajach niechrześcijańskich, choćby na Dalekim Wschodzie, co ciekawe. Sama historia powstania święta jest równie interesująca. I choć tradycja obchodzenia BN jest długa, pierwsi chrześcijanie go nie znali. W Imperium Rzymskim w IV w., kiedy chrześcijaństwo nabywało przywileje (najpierw ze strony cesarza Konstantyna, następnie największe za panowania Teodozjusza), powszechny był kult Sol Invictus, Niezwyciężonego Słońca oraz utożsamianego z nim perskiego ( i indyjskiego) boga Mitry. Sam Konstantyn Wielki był jego wyznawcą, armia rzymska również. Jak więc zapewnić sobie święty spokój (w obliczu rosnących wpływów chrześcijaństwa), podczas obchodzenia uroczystości narodzin boga Słońca 25 grudnia po przesileniu zimowym (Dies Natalis Soli Invicti)? Proste: wystarczy ustanowić święto ku czci Chrystusa tego samego dnia. Czemu by nie nazwać też Jezusa Słońcem Zbawienia (Sol Salutis) czy np. Słońcem Sprawiedliwości (Sol Iustitae), które zatryumfowało nad symboliczną nocą? Niebanalne ;)Synkretyzm religijny da się również zauważyć w chrześcijańskiej ikonografii; ślady solaryzacji są widoczne w ikonograficznym zapisie symbolu IHS, często w kształcie monstrancji. Sam krzyż był pierwotnie znakiem solarnym, symbolem płodności, ognia, ale i słońca. Najpopularniejszy znak solarny – krzyż słoneczny – możemy znaleźć na wielu religijnych obrazach w postaci nimbu. Wracając do Bożego Narodzenia – obecnie chyba mało kogo obchodzi pochodzenie popularnych dziś świąt. Znacznie większe znaczenie ma rodzinna atmosfera, suto zastawiony stół, prezenty… Mi osobiście świadomość historii nie przeszkadzałaby, gdybym wykluczyła istnienie Boga. Natomiast każdy ma prawo myśleć inaczej. I ma pełne prawo mieć inną hierarchię wartości. Czytającym życzę odrobiny refleksji, dziękuję, że dotrwaliście do końca 😉 Odnośnie artykułu – całkiem ciekawy. Pozdrawiam autora.
~justy-ha
Zastanawiam się co Pańskie dzieci dostały od Mikołaja? zegarek czy rower? 😉 w dzisiejszych czasach kiedy dziecko jest szykanowane i wyśmiewane za to że ma najnowszego Playstation… wiem że ludzie sami napędzają te zakupowe szaleństwo, ale każdy rodzic chce żeby ich dziecko było szanowane przez rówieśników.