Blog Krzysztofa Matysa

Podróże i coś więcej.

Pilot bez licencji

Jestem pilotem wycieczek. Przez lata pracowałem jako rezydent. Oprowadzałem turystów po zabytkach w niejednym kraju. Od jakiegoś czasu prowadzę też szkolenia dla kandydatów na pilotów (staram się robić to jak najlepiej, choć narzucony przez ministerstwo program utrudnia to zadanie). Teoretycznie powinienem być przeciw pomysłowi ministra Gowina. Ale jestem za! Dlaczego? O tym niżej.

 

Po ogłoszeniu listy zawodów, które poddane mają być deregulacji, piloci i przewodnicy mówią głównie o tym. Cześć z nich ma poczucie, zamachu na ich nabyte prawa. No cóż, mają tu trochę racji. Pomysł ministra narodził się z zaskoczenia. Takie niespodzianki nie należą do kanonu dobrych praktyk. Nie budują zaufania do państwa. Jak ma czuć się ktoś, kto właśnie zainwestował w kurs niemałe pieniądze?! Kiedy zapisywał się trzy miesiące temu, nikomu do głowy nie przyszło, że za chwilę mogą pojawić się tak daleko idące zmiany.

 

Co więcej, państwo polskie swoimi działaniami sugerowało coś całkiem przeciwnego. Zupełnie niedawno znowelizowano ustawę o usługach turystycznych, zaostrzając reguły dotyczące pilota! Zmiany ledwie co weszły w życie! Na podstawie ustawy Ministerstwo Sportu i Turystyki, wiosną zeszłego roku, wydało rozporządzenie, które rozszerzało program kursu pilotów wycieczek i podwyższało kryteria egzaminacyjne! Argumentacja była taka: dotychczasowe 120-godzinne kursy są niewystarczające. Zatem rozszerzamy wymagany prawem program do 150 godzin i dodajemy jeszcze jeden dzień szkoleń praktycznych!

Nad zmianami w ustawie pracowano w ministerstwie, w rządzie i w Sejmie. Przegłosowała to koalicja. Wszystko z pełną powagą autorytetu państwa i prawa. Szczegóły dotyczące kursów i egzaminów doprecyzowało rozporządzenie z 4 marca 2011 r. Nie minął rok, a inny minister (tego samego premiera!) ogłosił całkowite zniesienie szkolenia i egzaminu. Zatem w 2011 r. 120 godzin kursu to było za mało, a w 2012 okazuje się, że w ogóle żadne szkolenie nie jest potrzebne! Rozumiecie coś z tego?! Ja niewiele, ale mam pytanie: na jakiej podstawie ministerstwa podejmują decyzje, skoro równie uprawnione są dwa, zupełnie przeciwstawne rozwiązania? Są jakieś profesjonalne analizy, czy wystarczy tylko „ciekawy” pomysł ministra i posłowie głosujący tak, jak im każą?!

 

Czy w Ministerstwie Sportu i Turystyki ktoś będzie musiał tłumaczyć się ze zmian wprowadzonych w zeszłym roku? Czy premier Tusk wyjaśni nam skąd taka niespójność?

 

Co więcej, trzy tygodnie temu (16 lutego) na stronach ministerstwa pojawiła się informacja o zamówieniu publicznym dotyczącym zaprojektowania i wykonania systemu informatycznego obsługującego m.in. Centralny Wykaz Organizatorów Szkoleń dla Kandydatów na Przewodników Turystycznych i Pilotów Wycieczek i Centralny Wykaz Przewodników Turystycznych i Pilotów Wycieczek. Ministerstwo odpowiedzialne za turystykę buduje rejestr licencjonowanych pilotów i ośrodków ich szkolących, a w tym samym czasie minister Gowin znosi i licencje i szkolenia!

 

Ciekawe, prawda? Zostawmy jednak politykę. W branży już wiemy, że trzeba nauczyć się działać w warunkach, kiedy minister nie tylko nie zna się na sporcie (czym zajmują się media), ale też nie ma najmniejszego pojęcia o turystyce (o czym media milczą). Trudno, taki los. Dlatego wróćmy do konkretów propozycji uwolnienia zawodów.

 

Dotychczasowych rozwiązań bronią środowiska pilotów i przewodników, a nawet Polska Izba Turystyki. Wiceprezes Izby, Józef Ratajski uzasadniał, że w przypadku tych zawodów, to wyłącznie wiedza i kompetencje uzasadniają ich rację bytu. Bez spełnienia tych warunków, praca przestaje mieć sens. To oczywiście prawda! Umiejętności są zdecydowanie nadrzędnym i decydującym elementem. Dlatego skupmy się właśnie na tym zagadnieniu. Jak sądzę, warto zadać dwa pytania:

 

·        Czy dotychczasowy system szkoleń i egzamin gwarantował profesjonalne przygotowanie do pracy? Oczywiście nie! Długo by o tym mówić, ale jak sądzę, wystarczy podać trzy argumenty:

a)      Rynek pracy – wszystko weryfikuje. Świeżo upieczeni absolwenci kursu mają małe szanse na znalezienie pracy. Pracodawcy wiedza, że teoretyczne, narzucone prawem szkolenie, słabo przygotowuje do pracy. Dlatego udaje się tym, którzy mają coś do zaproponowania (dodatkowe umiejętności). Sama licencja, z reguły nie wystarcza.

b)      Kurs jest jeden, a nie ma dziś już czegoś takiego jak jeden pilot wycieczek. Inaczej pracuje się z wycieczkami szkolnymi w kraju, inaczej z zagranicznymi grupami przyjazdowymi. Na kursie jest dużo teorii turystyki, a omawiane atrakcje turystyczne dotyczą głównie Polski, krajów ościennych i trochę Europy. Jak ktoś po takim szkoleniu może zostać pilotem wycieczek egzotycznych czy rezydentem w Egipcie, Turcji lub Maroku?! Istnieje potrzeba specjalizacji. Dlatego szkolenia powinny iść w tym kierunku.

c)      Egzamin jest państwowy, a na nim dużo zbędnej teorii. W efekcie na szkoleniach, w pierwszej kolejności kursantów uczy się tego, co jest niezbędne na egzaminie, a nie tego, co jest potrzebne w pracy.

 

·        Czy dobrym pilotem lub przewodnikiem może być ktoś, kto nie skończył przewidzianych prawem szkoleń i nie zdał egzaminów? Oczywiście tak! W tej chwili biuro podróży w charakterze pilota wycieczki jadącej do Egiptu, nie może zatrudnić egiptologa, jeśli ten nie ma legitymacji pilota. Nie ważne, że mówi po arabsku, czyta hieroglify, studiował w Kairze, itd. To chyba mało logiczne, prawda? Nawet jakby prof. Michałowski wstał z grobu i chciał pojechać  z wycieczką, to nie ma prawa!

 

(Ta sama zasada dotyczy innych zawodów, np. nauczycieli, również akademickich. W Polsce Czesław Miłosz nie mógłby uczyć j. polskiego ponieważ był tylko magistrem prawa)

 

Rzecz jasna, nawet wybitny znawca konkretnego obszaru świata, jeśli chce pracować z turystami, potrzebuje pewnej wiedzy dotyczącej warsztatu pilota. Ale żeby tego nauczyć nie trzeba aż 150 godzin i 3 dni zajęć praktycznych. Ile wystarczy? Od 6 lat prowadzę autorskie szkolenie rezydentów biur podróży. Zajęcia trwają 32 godziny. Sprawdza się! Kurs taki ogranicza się do samych praktycznych rzeczy; uczy się konkretnych czynności. Rezydent to nie to samo co pilot; w przypadku tego drugiego szkolenie powinno być nieco dłuższe, ale myślę, że 50 godzin by wystarczyło.

 

 

Jestem za, choć do propozycji Ministerstwa Sprawiedliwości mam sporo uwag. Nie wszystkie argumenty Jarosława Gowina do mnie przemawiają. W przypadku pilota i przewodnika nie ma blokady korporacyjnej. Jest egzamin państwowy, który zdać może każdy i już to upoważnia do pracy. Nie jest potrzebny żaden korporacyjny staż, dodatkowy egzamin czy zgoda jakiegoś prezesa na nazywanie siebie pilotem. Środowisko nie blokuje dostępu do zawodu. Jest więc inaczej niż w przypadku adwokatów czy notariuszy.

 

Kryterium dostępu do pracy stanowią kompetencje. To ten czynnik decyduje. Jestem o tym przekonany! Biura szukają pilotów. Tyle, że potrzebują naprawdę dobrych fachowców. Tym wyróżniającym się płacą sporo, nawet 500 zł za dzień – klasa mistrzowska! Problem w tym, że regulowany prawem program szkolenia (organizator kursu nic w nim nie może zmienić!) nie dostarcza takich specjalistów. W takiej sytuacji może warto zadać pytanie czy jest sens w utrzymywaniu nieżyciowego rozwiązania?!

Teraz czekamy na konkrety. Dokładnie ocenić propozycje ministra Gowina będzie można kiedy zobaczymy szczegóły projektu.

Więcej na tym blogu:
Pilot wycieczek
Z życia pilota wycieczek

Poprzednie

Ryszard Kapuściński

Następne

Podlaskie Targi Turystyczne

Komentarzy: 10

  1. ~magda

    Podaj proszę nazwy tych biur podróży, co to płacą 500zł dniówki:)pozdrawiam serdeczniepilotka (klasa mistrzowska:):):)

  2. ~"klasa mistrzowska"

    co do dniówek 500 – to potwierdzam są takie i jest to na pewno cenny kontakt który przy dzieleniu się nim może mnie kosztować przy 10 dniach pracy np. 1000 zł jeśli w drugim za ten sam wyjazd zaproponują mi 400 albo 300 (bo mają taki budżet a ja nie dostałem zlecenia za 500) to nawet dzielenie się wiedzą o organizatorach najlepiej doceniających dobrą pracę pilotów może mnie kosztować nawet 2000 zł przy 10dniowym zleceniu do którego uprzedzą mnie inni.. 🙂

  3. ~misio

    opal:)

  4. ~Baba Jaga

    Z tego co mi wiadomo,to egzaminy adwokackie,czy notarialne też dotychczas prowadziło Ministerstwo Sprawiedliwości ,a nie Izby Adwokackie.Wynika z tego,że Pan Gowin wziął się za reformy nie znając nawet zakresu włanych obowiązków.

  5. ~Barbara

    Mnie propozycje p. Gowina przerazaja. Moja siostra jest pilotem wycieczek po Polsce. Na kazda trase potrzebuje odrebne zezwolenie. musi sie nauczyc wszystkiego co jest na trasie, co widac z okna autokaru, oraz co jest w promieniu ilus tam km w razie gdyby wycieczce zamarzylo sie wyskoczenie gdzies obok (klient nasz Pan). Jako uzytkownik chce miec pewnosc ze osoba ktora jest pilotem ma jako takie pojecie i nie bedzie plotla bzdur. Pewnie ze dobre biuro byle jakiego pilota nie zatrudni. Ale jesli organizuje raz do roku wycieczke szkolna to tak na prawde nie wiem kogo biore. Juz nie chce wspominac o taksowkarzach bo tu mi skora cierpnie. Juz w tej chwili strach wsiadac do niekorporacyjnej bo nie wiadomo czy nie zedra skory. A co bedzie jak kazdy bedzie mogl byc taksowkarzem? Jestem kobieta, wsiadam, lekko zawiana, sama wieczorem do taksowki i dalej wydarzyc sie moze wszystko. Piekne dzieki p. Gowin!

  6. ~cicha obserwatorka

    Prawo w Polsce w ogóle nie jest praktyczne, ustanawiają je ludzie nie majacych pojecia jak to wyglada w rzeczywistosci i pozniej wychodza smieszne rzeczyzapraszam do siebie: cichaobserwatorka.blog.onet.pl

  7. ~grzes

    A ja sobie świetnie radzę! Polecam wszystkim, którzy nie chcą być pracoholikami. Pracuję w domu 4-5 godz dziennie, mam czas dla rodziny i swoje zainteresowania. Zarabiam świetne pieniążki a nie przepracowuję się. I o to chodzi prawda? Polecam pracazdomu.com.pl

  8. ~http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/

    Gdy nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze. Powołanie nowego ministra wiąze się z pieniedzmi. Wyszłoby komicznie, gdyby chłopina zjmował stołek i nic nie robił – coś robić trzebaPozdrawiamzapraszamhttp://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/

  9. ~latinobonito

    Mieszkam w Peru kilka lat, jestem po polonistyce i jak słucham tego co opowiadają przyjezdni piloci to się nóż w kieszeni otwiera. Uwolnić zawód jak najszybciej , bo to tylko bedzie z korzyścia dla zwiedzających.Chyba bym sie musiał z osłem na głowe zamienić, żeby zdawać w Polsce jakieś państwowe egzaminy. Dobrze, że peruwiańskie prawo jest normalne w tej kwestii i „nie przeszkadza”, dzieki czemu można oprowadzać grupy naszych rodaków.

Skomentuj ~Baba Jaga Anuluj pisanie odpowiedzi

Działa na WordPress & Szablon autorstwa Anders Norén