Z moim wyjazdem do Iranu było mniej więcej tak, jak z historią Artura Orzecha, opowiedzianą w niedawno wydanej książce*. Nie wiedziałem czy dostanę wizę. To znaczy, żadnych szczególnych przeciwwskazań nie było, po prostu, procedura dłużyła się niemiłosiernie. Najpierw były długie święta Nou Ruz, czyli irański Nowy Rok, później do Teheranu jakimś trafem nie docierały moje maile z dodatkowymi danymi, o które poprosiło tamtejsze Ministerstwo Spraw Zagranicznych. W końcu rzecz była na dobrej drodze, ale wymagała cierpliwości. Na Wschodzie uczymy się szacunku wobec czasu. Jest on tam inaczej pojmowany. Człowiek Zachodu próbuje zawładnąć wszystkim, nawet czasem. Człowiek Wschodu poddaje się jego biegowi.
Dla przykładu, tekst ten piszę w autobusie do Isfahanu. Kiedy wsiadałem do niego o 6 rano na dużym dworcu w Szirazie, nie wiedziałem kiedy wysiądę. Pytałem dzień wcześniej, kupując bilet, o to jak długo trwa podróż. Chciałem wiedzieć na którą będę w Isfahanie? W odpowiedzi słyszałem, że może 6, a może 7 godzin. Lub trochę dłużej. Nikt dokładnie nie wiedział. Jadę więc teraz, oglądam migającą za oknem irańską wiosnę i nie mam żadnych oczekiwań względem czasu. W Isfahanie będę zapewne około godziny trzynastej, ale nawet jeśli przyjedziemy dużo później, to i tak przecież nic strasznego się nie stanie.
Rożne można mieć wyobrażenia o podróży publicznym autobusem w Iranie. Czy aby nie strach? Czy nie brudno? Jak zachowują się pozostali pasażerowie? W aucie na 50 osób jestem jedynym obcokrajowcem. Wszyscy są dla mnie mili. To znaczy mili na migi, ponieważ nikt nie mówi po angielsku. Więc uśmiechamy się do siebie. Częstują mnie miejscowymi przysmakami. Samochód jest w dobrym stanie, nowoczesny i wygodny. Właściwie, to sam sobie muszę przypominać, że jestem w Iranie. Tym groźnym państwie na osi zła, którym straszą nas z telewizora.
Mogę tylko powtórzyć to, co mówią i piszą wszyscy odwiedzający Iran. Jest bezpiecznie! Śmiało można jechać. Wycieczka do Iranu.
A wracając do tematu wizy. Niepokoiłem się, bo zaraz wyjeżdżałem na ponad dwa tygodnie do Armenii. Do Iranu chciałem lecieć bezpośrednio z Erywania. A wizy dalej nie było. Z Polski wylatywałem więc bez większych nadziei. A tymczasem, pod koniec pobytu w Armenii odebrałem maila z informacją, że wiza czeka na mnie na lotnisku w Teheranie. Hura! Zaczęło się więc szukanie biletu na samolot. O tyle trudne, że akurat wypadł długi weekend i wszystkie biura były pozamykane. W końcu udało się. Mam bilet. Lecę.
Tak na marginesie warto wspomnieć o dobrych relacjach chrześcijańskiej Armenii z islamskim Iranem. Komentując sytuację w tej części świata, zazwyczaj mocno akcentujemy rolę religii. Tymczasem polityka jest ważniejsza. Iran ma napiętą sytuację z muzułmańskim Azerbejdżanem, ale przyzwoite kontakty z rządem w Erywaniu. Zaskakujące? Niekoniecznie. Oba kraje po prostu nie mają innego wyjścia. Są na siebie skazane. Armenia nie utrzymuje stosunków dyplomatycznych z dwoma z czterech sąsiadów (z Turcją i Azerbejdżanem). Zwyczajnie nie może sobie pozwolić na złe relacje z Iranem. W podobnej sytuacji są władze w Teheranie. Poddane izolacji przez Zachód, wykorzystują granicę z Armenią do kontaktów ze światem (na drogach Armenii spotkacie mnóstwo irańskich ciężarówek). Za pośrednictwem Erywania coraz lepsze relacje z Teheranem wypracowuje również Moskwa. Więcej na ten temat w artykule: Armenia z Iranem.
Jak powszechnie wiadomo, stolica Iranu nie jest najatrakcyjniejszym turystycznie miejscem. Dlatego wycieczki po przylocie do Teheranu, uciekają stąd jak najszybciej. Zbyt wiele pięknych zabytków rozsianych jest po tym wielkim kraju, by tracić czas na zakorkowany i hałaśliwy Teheran. Można zobaczyć jedno czy dwa muzea (szczególnie to, w którym eksponowane są słynne perskie klejnoty) i powałęsać się po olbrzymim targu. Zabytkowej architektury tu mało, dla wielu największą atrakcją jest płot otaczający dawną amerykańską ambasadę. Każdy, kto choć trochę interesuje się Iranem, zna temat i koniecznie chce zobaczyć znane na całym świecie graffiti z karykaturą Statuy Wolności.
Co dalej? Minimum to Sziraz (zazwyczaj leci się tam samolotem, ponieważ z Teheranu, to prawie tysiąc kilometrów), Isfahan (piękne miasto, bogate w interesujące zabytki), znany z zoroastryjskich świątyń Jazd i oczywiście Persepolis, centrum starożytnej Persji.
Mieszkałem w dobrych, ale również w bardzo słabych hotelach. Obsługa może nie ze wszystkim sobie radzi, ale nadrabia uczynnością. W jednym z hoteli miałem pokój z centralnie sterowana klimatyzacją. Nie lubię jak wieje zimnym, więc spytałem czy nie da się czegoś zrobić. Przyszedł pan recepcjonista i okleił klimatyzator gazetą. Już nie wiało. A przy okazji ucięliśmy sobie pogawędkę o filozofii życia. Żałował, że ożenił się dopiero w wieku trzydziestu lat. Mówił, że powinien to zrobić osiem lat wcześniej. Żal mu było straconego czasu.
Pozostając przy temacie hoteli. Jeśli ktoś chce mieć gwarancję czystości w pokoju, zdecydowanie powinien brać cztery gwiazdki. W obiektach trzygwiazdkowych bywa różnie.
Leciałem lokalnymi samolotami (wcale nie są tak straszne jak wieść niesie), jeździłem autobusami i taksówkami. Wędrowałem ulicami miast, również nocą. Odniosłem wrażenie pełnego bezpieczeństwa.
Podróży nie ułatwiają trudności w komunikacji. Słabo tam z językami obcymi. Z Isfahanu do Teheranu przejechałem z kierowcą, który nie znał ani jednego słowa po angielsku. To jakieś 400 km. Po drodze zwiedziliśmy jeszcze urokliwy Kaszan, słynny z zabytkowych irańskich domów. Zjedliśmy razem śniadanie. I wszystko na migi. Nie wymieniliśmy ani słowa. No może jedno – dziękuję! Irańczycy powszechnie używają „merci”. Miał dowieźć mnie na lotnisko w Teheranie. Oczywiście tak, żebym nie spóźnił się na samolot. Więc cały czas pokazywałem mu zegarek. Kiwał głową, że rozumie. Oczywiście przyjechaliśmy z opóźnieniem. Biegiem wpadłem na halę odlotów.
Czekając przy wejściu do samolotu zastanawiałem się nad tym, jak to wszystko się udało. Że mimo wszystko zdążyłem, że nie zgubiłem się gdzieś tam, daleko, na irańskiej pustyni. Już się cieszyłem, gdy usłyszałem komunikat: „Z powodów technicznych lot jest opóźniony”! Powody techniczne, w irańskiej linii lotniczej, która przez międzynarodowe sankcje ma olbrzymie trudności z serwisowaniem i naprawą maszyn! Bać się?! Jak ogłoszą, że naprawili, to wsiąść czy nie? Po półgodzinie wejściem dla pasażerów wyszła ekipa mechaników. Młodzi mężczyźni, roześmiani, szli obok nas głośno sobie dowcipkując. E tam, pomyślałem, zapewne jakiś błahy problem. Wsiadłem i po 90 minutach lotu bezpiecznie wylądowałem w Erywaniu.
*A. Orzech, Wiza do Iranu, Warszawa 2014.
Zobacz także: Iran się zmienia oraz Iran – notatki z podróży.
~Ewa
Przygód i niespodzianek pełen jest świat.
Pozdrawiam
~Agnieszka
Super 🙂 Ostatnio tak mi sie marzy Iran, Kazachstan i Kirgitan…
http://wolnym-krokiem.blogspot.com
Krzysztof Matys
Iran, Kazachstan i Kirgistan. Każdy z tych krajów jest inny. Są bardzo różne. W Kirgistanie, np. prawie wcale nie ma zabytków, ale za to przyroda – rewelacja! http://krzysztofmatys.blog.onet.pl/2014/10/01/kirgistan-od-biszkeku-po-issyk-kul/
~Marek Kochanowski
Bardzo ciekawe, jak tylko dzieciaki podrosną trochę, to ruszamy w drogę. Na początek oczywiście bliższe kierunki:)
~Mariusz
Właśnie wróciłem z Iranu, potwiedzam jest bezpiecznie i warto jechać, póki niskie ceny i za duzo turystów ! A nie bardzo rozumiem kwestii wizy – skoro chciał Pan jechać do Teheranu z Erewania – czemu czekała na lotnisku ?? Wszak to zmuszało do lotu samolotem – a nie normalnie rejsowym autobusem Erewan-Teheran za 46 $ ?,
~igor
A jak wygląda sprawa, internetu Wifi itp. obecnie?
Kiedys byly z tym bardzo duze problemy?
~Krzysztof Matys
Dale to problem. Wifi jest w hotelach, ale ciężko się połączyć, szczególnie z niektórymi stronami/serwisami.
~Jan
Ciekawa relacja, ale nie mogę powstrzymać się od kilku uwag.
Fakt, że jakieś państwo jest niedemokratyczne i gnębi swoich obywateli albo grozi sąsiednim krajom agresją, nie znaczy, że ludzie są tam niesympatyczni a autobusy wszystkie zdezelowane. Dlatego skrzywiłem się wewnętrznie czytając że „Właściwie, to sam sobie muszę przypominać, że jestem w Iranie. Tym groźnym państwie na osi zła, którym straszą nas z telewizora.”
Głupie też jest dorabianie ideologii do braku poszanowania dla własnego i cudzego czasu.
„Na Wschodzie uczymy się szacunku wobec czasu. Jest on tam inaczej pojmowany. Człowiek Zachodu próbuje zawładnąć wszystkim, nawet czasem. Człowiek Wschodu poddaje się jego biegowi.”
Wiadomo, że cierpliwość to cnota, a obsesja na tle punktualności to też przesada, ale punktualność to wyraz szacunku dla tych z którymi się umawiamy (obojętnie czy na spotkanie, czy dowiezienie gdzieś pasażerów). Kultury, które mają z nią problem są może atrakcyjne dla obieżyświatów, wątpię jednak, czy na stałe byłoby tam fajnie żyć.
~Krzysztof Matys
Dziękuję za uwagi! Zależy mi na tym, żeby być dobrze zrozumianym, więc wyjaśniam:
a) Turyści mają prawo być zaskoczeni np. dobrym stanem autobusów, ze względu na trwające od wielu lat embargo, którym Iran został obłożony przez Zachód (trudności z importem wielu potrzebnych krajowi produktów)!
b) Opis stosunku do czasu, to nie jest „dorabianie ideologii”, ale próba zrozumienia odmiennej mentalności – kluczowa rzecz w trakcie egzotycznej podróży!
Pozdrawiam.
~Parkmod
Piękny kraj, choć uchodzi za dość niebezpieczny :/
~Krzysztof Matys
No właśnie, słowo „uchodzi” jest tu kluczowe. Ma taką łatkę przyszytą przez zachodnie media. A w rzeczywistości, w 2015 roku, to bardzo bezpieczne miejsce. Śmiało można jechać! I mam nadzieję, że ten stan nie ulegnie zmianie, bo Iran wart jest odwiedzenia!
~Jacek
Witam.Piszę te słowa z Hotelu Aramis w Teheranie.Potwierdzam,że Iran to bardzo bezpieczny kraj i bardzo życzliwi ludzie.Za kilka godzin wylatuję do kraju,ale kiedyś tu wrócę.Pozdrawiam.Jacek.
~Józef
Byłem w 2011 r jest bezpiecznie, ciekawie i warto
pojechać by spotkać niesamowicie sympatycznych
ludzi, bardzo przyjażnie nastawionych do turystów
Polecam.
~Magda
Ja lecę w październiku. Niestety nie jestem tak odważna i wybieram się na wycieczkę zorganizowaną. Jest to wycieczka objazdowa więc mam nadzieję zobaczyć dużo, a może jeszcze więcej. Program wjazdu przedstawiony przez Wytwórnię Wypraw bardzo bogaty i różnorodny. Wielce zainteresowały mnie kaniony rzeki Karun jak i wyspa Hengam gdzie na wyprawie łodzią będę mogła zobaczyć moje ukochane delfiny. Mam nadzieję, że moja podróż również będzie pełna wrażeń i przygód jak te Wasze.