Blog Krzysztofa Matysa

Podróże i coś więcej.

Etiopia. Największe atrakcje

Listopad i grudzień to miesiące, który kojarzą się z Etiopią. Kilka lat z rzędu o tej porze roku jeździłem właśnie tam. Jesień to najlepszy moment. Skończyła się pora deszczowa i na drogach jest sucho, co w przypadku tego kraju ma olbrzymie znaczenie. Letnie i nieznośne upały już minęły, ale ciągle jest wystarczająco ciepło, żeby cieszyć się urokami Afryki. Poza tym wielu turystów właśnie późną jesienią chce uciec z Polski, najchętniej tam, gdzie świeci słońce, a tego akurat Etiopia ma pod dostatkiem.

Południowa Etiopia. Dziecko z plemienia Hamer

Południowa Etiopia. Dziecko z plemienia Hamer

Relacje z wyjazdów do Etiopii pojawiały się na tym blogu już wielokrotnie. Swego czasu założyłem też serwis poświęcony wyłącznie temu krajowi. Zainteresowani znajda tam sporo informacji o Etiopii.

Ludność tego kraju do niedawna niemal zupełnie odizolowana od reszty świata pozostała przy swoich tradycyjnych wierzeniach, zwyczajach i sposobach definiowania rzeczywistości. Kolejne reformy i innowacje wprowadzane w Europie do Etiopii już nie docierały. W ten sposób kalendarz rodem ze starożytnego Egiptu przetrwał tu do dziś. Nowy rok zaczyna się we wrześniu i liczy sobie aż 13 miesięcy! Datacja młodsza jest o 7 lub 8 lat – to zależy od tego, który miesiąc bierzemy pod uwagę. Byłem w Addis Abebie kiedy świętowano rok 2000. W Polsce był wtedy już rok 2008.

Etiopia zachwyca. To jeden z najciekawszych krajów świata. Składa się z dwóch całkowicie różnych części. Północ i południe są jak dwa osobne byty.

Na północy mamy relikty starożytnej cywilizacji, z zupełnie niesamowitym fenomenem miejscowego chrześcijaństwa. Etiopia była trzecim krajem na świecie, które uczyniło je religią państwową (po Armenii i Gruzji). Przyciągają nas wykute w skale świątynie Lalibeli, z wszystkimi tajemnicami dotyczącymi ich powstania. Uwagę zwraca wyjątkowa architektura okrągłych kościołów oraz wykorzystywane w czasie mszy bębny i grzechotki (starożytne sistrum). Na północy dużą atrakcją są przepiękne góry Siemen i zamieszkujące je dżelady, wyjątkowe małpy, w których doszukujemy się bocznego odgałęzienia ewolucji człowieka. Każdy chce odwiedzić Aksum, miasto w którym zgodnie z wierzeniami Etiopczyków przechowywana jest Arka Przymierza. (Więcej na ten temat w artykule: Etiopia, niezwykły kraj Arki Przymierza). Jeśli mamy więcej czasu, to warto zobaczyć zamki w Gonderze oraz wodospad Tis Issat (Tys Ysat) na Nilu Błękitnym. Ale uwaga! Jesienią i zimą wody jest mniej i wodospad nie robi piorunującego wrażenia. Wiele wycieczek ma też w programie jezioro Tana. Atrakcją mają być klasztory znajdujące się na tutejszych wyspach. Byłem tam kilka razy. Szczerze powiedziawszy nie wyróżniają się niczym szczególnym. Podobne obiekty można zobaczyć i w innych miejscach.

Wodospad Tis Issat

Wodospad Tis Issat

Południe Etiopii przenosi nas w czasie. Cofamy się o tysiące lat. Region ten jest absolutnym cywilizacyjnym fenomenem. Zwany jest skansenem pierwotnych plemion. Trafimy tu na fantastyczną mozaikę kultur.

Największe wrażenie wywiera plemię Mursi. Wszyscy turyści chcą odwiedzić jedną z ich wsi. Zdjęcia tutejszych kobiet znane są na całym świecie. Wszystko dzięki glinianym krążkom zdobiącym ich usta. Dziewczynie, która wchodzi w wiek dorosły nacina się dolną wargę, w którą następnie wkładany jest krążek. Stopniowo zmienia się je na coraz większe. Najbardziej okazałe mają średnicę ok. 30 cm. Im większy krążek, tym bardziej atrakcyjna kobieta. Nie znamy rzeczywistych powodów tak przedziwnego obyczaju. Są różne teorie, wśród nich i taka, że krążki miały znaczenie magiczne – zabezpieczały kobiety przed wniknięciem w ich ciała złych duchów. Część badaczy jest zdania, że mógł się on narodzić jako zabezpieczenie przed łowcami niewolników. Dziewczęta z plemienia Mursi celowo oszpecały się, żeby uniknąć losu innych etiopskich kobiet, które ze względu na wyjątkową urodę porywane były do haremów. W ten sposób to, co kiedyś mogło szpecić, dziś stało się kanonem piękna.

Kobieta z plemienia Mursi

Kobieta z plemienia Mursi

Niezwykły obyczaj obserwujemy też wśród Hamerów. Plemię to znane jest z rytuału skoków przez byki. Co roku, od października do stycznia, w każdej wsi odbywają się najważniejsze dla nich święta. Skoki maja charakter inicjacji wprowadzającej chłopca w świat dorosłych. Właściwy rytuał poprzedzają huczne przygotowania, które gromadzą wielu gości; są uczty i tańce. Zaczyna się od biczowania. Mężczyźni, którzy przeszli już inicjację, długimi rózgami, uderzają w gołe plecy kobiet. Krew płynie, wygląda to okropnie, ale dla tych ludzi nie ma w tym nic strasznego. Bliskie mężczyźnie kobiety, w ten sposób wyrażają podziw dla jego odwagi i zręczności okazanej w trakcie skoków. Cóż cenniejszego mogą ofiarować niż swoją krew? Efekt tych zabiegów widać na ciele. Plecy kobiet pokryte są zgrubiałymi bliznami. Po biczowaniu zaczynają się ostateczne przygotowania do skoków. Mężczyźni ustawiają byki w rzędzie, jeden obok drugiego. Tworzą w ten sposób pomost złożony z bydlęcych grzbietów. Zadaniem inicjowanego młodzieńca, który w trakcie tych uroczystości jest zupełnie nagi, jest wskoczyć na grzbiet pierwszego w rzędzie byka, przebiec po wszystkich i zeskoczyć po drugiej stronie. Trasę należy pokonać trzykrotnie w każdą stronę. Jeśli się uda wszyscy wiwatują, gratuluję i rzeczywiście cieszą się razem z najbliższą rodziną. Teraz już można udać się do wsi na ucztę.

Więcej o tym fenomenie w artykule: Etiopia. Plemiona południa.

Specjalnością Etiopii jest kawa. Nigdzie nie piłem tak wyśmienitego espresso, jak w Addis Abebie. Na północy kraju kawa rośnie tak, jak u nas pokrzywa. W każdym miejscu, gdzie tylko się jej na to pozwoli. Roślina ta stąd właśnie pochodzi i tutejszy klimat najbardziej jej odpowiada. W etiopskiej tradycji kawa zajmuje wyjątkowe miejsce. Obowiązkowo weźcie udział w ceremonii jej przygotowania. Cały proces ma świąteczną otoczkę. Trawą dekoruje się podłogę i zapala kadzidło. Najpierw obserwujemy mycie ziaren, później ich palenie, tłuczenie w drewnianym moździerzu i w końcu parzenie. Na koniec raczymy się wybornym trunkiem. W takim otoczeniu smakuje jeszcze lepiej.

Harer, karmienie hien

Harer, karmienie hien

Etiopskie kulinaria to osobny temat. Jest o czym opowiadać. Naczelne miejsce zajmuje indżera (yndżera, injera), czyli tutejszy chleb. Ma formę dużego placka, przypomina gruby naleśnik i jest lekko kwaśna. Jemy ją z dodatkami w postaci warzywnych sosów, kawałków mięsa i jajek. W etiopskim domu jest elementem każdego posiłku. Wypiekana jest ze sfermentowanego ciasta zrobionego z lokalnego zboża o nazwie teff (Eragrostis abyssinica). Nazwa polska to trawa abisyńska. Rzeczywiście, roślina ta bardziej przypomina trawę niż zboże. Wąskie, trawiaste łodyżki, a samo ziarno drobniutkie jak nasionka maku. Jest gatunkiem endemicznym, rośnie tylko w Etiopii i Sudanie.

Kwaskowaty placek nie smakuje zbyt rewelacyjnie. Trzeba się przyzwyczaić. Za to towarzyszące indżerze sosy są bardzo smaczne. Danie wygląda apetycznie. Pewną trudność stanowić może jedynie fakt, że jeść trzeba rękoma, bez żadnych sztućców. Koniecznie prawą dłonią (lewa służy do załatwiania potrzeb fizjologicznych) odrywamy kawałek placka, formujemy z niego coś w rodzaju łyżki i czymś takim łowimy gęsty sos, razem z kawałkami mięsa, warzyw i jajek.

Sprzedawcy kawy

Sprzedawcy kawy

Teff króluje w środkowej i północnej części kraju. Na południu uprawia się sorgo. Roślina ta wyglądem przypomina kukurydzę. Jej uprawę rozpoczęto około 5 tys. lat temu właśnie na terenie dzisiejszej Etiopii, a stąd rozprzestrzeniła się na resztę świata. Sorgo jest bardzo wydajne, a ponadto niezmiernie bogate w składniki odżywcze. Nie dziwi więc fakt, że na gorących, zagrożonych suszą terenach, sorgo żywi całe populacje. Na południu Etiopii, w wielu wsiach, głównym składnikiem diety są rozgotowane ziarna tego zboża. Z nich wytwarza się też piwo. Zalana wodą mąka z ziaren sorgo fermentuje kilka dni. Aby przyspieszyć proces dodaje się liście miejscowych roślin, które spełniają rolę naszego chmielu. W efekcie otrzymujemy coś w rodzaju rzadkiej kaszki o niewielkiej zawartości alkoholu. Najprostsze i najstarsze piwo na świecie. Podobne pili starożytni Egipcjanie. Nadal bardzo popularne wśród pierwotnych plemion południowej Etiopii. Widzieliśmy, dotykaliśmy i wąchaliśmy. Nie wystarczyło mi odwagi, żeby wypić.

Trunkiem bardziej zamożnych ludzi jest tedż, czyli miód pitny. Napój ma ładny żółty kolor. Warto spróbować. Jest smaczny i bezpieczny, ale pod warunkiem, że kupiony z pewnego źródła. Polecam raczej na północy Etiopii, gdzie łatwiej o tedż dobrej jakości. Na południu kraju dominują raczej bardzo tanie podróbki. Barwiony na żółto samogon. A propos tego ostatniego, to piłem tu najpodlejszy bimber świata. Zrobiony z czosnku. Efekt smakowy po prostu przerażający. Taki wynalazek znajdziemy we wsi Dorze, położonej niedaleko popularnego Arba Minch. Miejscowi słyną też z uprawy fałszywego bananowca, rośliny, która nie daje owoców, ale jest podstawą wyżywienia miejscowych. Je się rosnące pod ziemią bulwy, a ze sfermentowanego miąższu łodyg wypieka się kocio – grube placki o dziwnym smaku.

Turyści wśród dżelad

Turyści wśród dżelad

Oryginalnym napojem pasterzy jest mleko zmieszane z krwią. To bardzo odżywcza mieszanka. A w czasie, gdy mleka jest mniej, pije się czystą krew. Upuszcza się ją średnio raz na miesiąc, z tętnicy szyjnej. W ten sposób, nie zabijając cennych krów, w pełni korzysta się z ich dobrodziejstwa. Więcej na ten temat w artykule: Etiopia od kuchni.

Etiopia ma tak wiele turystycznych atrakcji, że nie sposób omówić je w jednym artykule. Zainteresowani tematem znajdą je w innych moich tekstach, również na tym blogu (zobacz tag: Etiopia). O niektórych, z braku miejsca, tylko pokrótce wspominam, inne omówione są dokładniej. Zapraszam do lektury.

Poprzednie

Pilot, rezydent i pracownik biura podróży

Następne

Biura podróży stawiają na Bałkany

Komentarz: 1

  1. ~K

    Gdybyś napisał książkę o Etiopii, chętnie bym ją kupiła!

Dodaj komentarz

Działa na WordPress & Szablon autorstwa Anders Norén