Blog Krzysztofa Matysa

Podróże i coś więcej.

Tag: dżelady

Góry Siemen

Jemy naprawdę dobrą kolację. Po dniu pełnym wrażeń i zwiedzania ma to znaczenie. Pierwszy raz od wielu dni jest szwedzki stół i kilka pysznych dań do wyboru. Do tego nawet wino, fakt lokalne, ale zawsze… Siedzimy zadowoleni, za naszymi plecami ogień w kominku. Też daje sporo przyjemności bo noce na tej wysokości są chłodne. To nic, że to Afryka i blisko równika, w nocy bywa ledwie kilka stopni na plusie. Fakt, atmosferę mógłby zepsuć szczur, wędrujący sobie beztrosko po ścianie tuż nad naszym stołem, ale towarzystwo jest turystycznie zaprawione, w niejednym miejscu bywało, w niejednym jadło. Na szczura, rozsądnie przymykamy oko. Bo po co się denerwować i  psuć miły nastrój.

Nasza wycieczka w górach Siemen

Nasza wycieczka w górach Siemen

Jesteśmy w lodgu w Górach Siemen. Podobno to najwyżej położony lodge w całej Afryce (3260 m n.p.m). Miejsce komfortowe. Lepszego nie znajdziemy w promieniu wielu, wielu kilometrów. Pokoje ładne, czyste, choć piekielnie w nich zimno. Kuchnia dobra. Kiedyś jak zabrakło nam w nim miejsc, spaliśmy w położonym kilkadziesiąt kilometrów dalej lokalnym hoteliku. Zdecydowanie wolę lodge. W taki warunkach, jak tyle się wie, nie maco przywiązywać uwagi do szczura. Do myszy, która siedziała pod naszym szwedzkim stołem, zresztą też.

Na wysokości 3260 m n.p.m

W Etiopii trzeba umieć cieszyć się każdą drobnostką, każdym małym luksusem. Bo dzisiejszy hotel, choć teraz wydaje się słaby, jutro możemy wspominać jako wspaniały. Możemy, ponieważ wiemy, że jutro może być naprawdę różnie… Zobacz Etiopia – największe atrakcje.

Autor w górach Siemen

Góry Siemen to jedno z najładniejszych miejsc na świecie. Jeśli któraś część północnej Etiopii przyciąga mnie w sposób szczególny, to właśnie ta. Oczywiście, nie da się tego porównać z południową, gorącą i bardziej afrykańską częścią kraju. To nie tylko jak dwa różne państwa, ale nawet jak dwa kontynenty. Ale na północy Etiopii, moim zdaniem, nie ma niczego co pięknem mogłoby się równać właśnie z tymi górami.Nie bez przyczyny kraj ten bywa nazywany Tybetem Czarnego Lądu.

Góry bywają nawet całkiem wysokie. Najwyższy szczyt, Ras Daszen, ma ponad 4,5 tys. metrów. Ile „ponad” to zależy od źródła, sposobu pomiaru, itd. (jak wiemy, dziś nie ma zgody nawet codo dokładnej wysokości Mont Everestu). W Etiopii przyjęto przed laty i nadal podaje się jako obowiązującą wysokość 4620 m.n.p.m. (według nowszych źródeł europejskich to 4533 lub 4543). Góra ta ma swoje miejsce w etiopskiej kulturze współczesnej. Od niej nazwę wzięło chociażby popularne, produkowane w Gonderze piwo. Tak samo nazywa się jeden z banków.

Mimo tego, że góry te rozciągają się pomiędzy słynnymi turystycznymi ośrodkami: Aksum, Gonderem i Lalibelą, to ciągle niewielu turystów je odwiedza. No chyba, że ktoś przyjeżdża tu specjalnie na trekking. Część wycieczek podziwia je tylko z samolotu,przelatując pomiędzy wymienionymi miastami. Z kolei przejazd przez całe góry,np. pomiędzy Gonderem a Aksum, to bardzo uciążliwa, długa i męcząca droga. (Wciągu najbliższych lat to się poprawi – przedsiębiorstwa chińskie już i tam budują drogi). Zobacz też: Etiopia, niezwykły kraj Arki Przymierza.

Turyści wśród dżelad

Turyści wśród dżelad

Przyjeżdżamy tu dla pięknych widoków i ciekawej fauny. Występuje tu kilka endemicznych gatunków. Wilk abisyński czy lokalny lis są poza naszym zasięgiem. Ale ostatnim razem widzieliśmy kozice! Wart uwagi jest również niesamowicie wyglądający kruk grubodzioby. Niby trudno go zobaczyć, ale raz zdarzyło się, że przyleciał zwabiony naszym lunchem. Chwytał w locie podrzucane przez nas kotlety.Wszystkie te zwierzęta, traktowane jako turystyczna atrakcja, są jednak tylko dodatkiem do tego, z czego Góry Siemen słyną najbardziej.

Kruk grubodzioby

Dżelada, małpa o krwawiącym sercu

Największą atrakcją są dżelady. To trawożerne małpy, które występują tylko w tym miejscu. Z wszystkich ssaków, poza człowiekiem, mają najlepiej rozwinięty aparat mowy i najbardziej zaawansowane zachowania społeczne. Kiedy siedzi się w środku ich stada, odczucie jest jedno – one rozmawiają! Ważenie to potęguje fakt, że bardzo blisko stąd, w rejonie Afar znaleziono słynną Lucy, okrzykniętą prababką ludzkości oraz szkielety innych hominidów, będących pierwszymi niemałpimi przodkami człowieka. Za każdym razem, kiedy jestem wśród dżelad mam poczucie,że mają one wiele wspólnego z procesem ewolucji człowieka. Jak twierdzą specjaliści żyjącą około 3,2 mln lat temu Lucy oraz dżelady łączy chociażby podobny system społeczny, tzn. haremowa rodzina. Chcecie dotknąć milionów lat ewolucji? Jedźcie w Góry Siemen. Wycieczka do Etiopii

Etiopia – część 2

Rano śniadanie w hotelowej restauracji. Jak w wielu innych rejonach naszego pięknego świata, tak i tu, panuje organizacyjny nieład. Obsługi więcej niż gości, na zamówioną potrawę czekać trzeba niemiłosiernie długo, a i tak, jest duże prawdopodobieństwo, że dostanie się niezupełnie to, co się zamówiło. Może i nie ma to dużego znaczenia, ponieważ do wyboru są tylko jajka smażone lub jajecznica. Dla odważnych jeszcze owsianka po etiopsku – nie polecam. No i, rzecz jasna, indżera – mokra ściera, o której pisałem już na tym blogu w artykule Kulinarne przeboje. Wszelkie niedogodności śniadania rekompensuje najlepsza na świecie kawa. Wszak jesteśmy w jej ojczyźnie. Będziemy się nią delektować przez najbliższe trzy tygodnie. Zobaczymy tradycyjny ceremoniał parzenia, a przed powrotem do domu, za grosze kupimy kilogramy ziaren najwyższej jakości.

Co można robić w Addis Abebie? Można urządzić nocną wędrówkę po podejrzanych klubach w poszukiwaniu uciech wszelakich. Tę formę zbliżenia z lokalną kulturą w brawurowy sposób opisał Ignacy Karpowicz w swojej powieści, pt. Nowy kwiat cesarza. Można udać się na jedną z ulic, gdzie podają najlepsze surowe kotlety. Przysmak Etiopczyków. Najlepiej jeśli jeszcze ciepłe, wycięte z właśnie co uśmierconego zwierzaka. Można też coś pozwiedzać. Muzeum, jakiś kościół. Standard. To, co wszędzie.

My ruszyliśmy śladem Lucy i cesarza Hajle Sellasje.

W Muzeum Narodowym spędzamy nieco ponad godzinę. Niewielkie i w starym stylu. Ale ciekawe. Co zapamiętałem? Socrealistyczne malarstwo z czasów krwawej komunistycznej dyktatury, które nie pozostawia wątpliwości skąd przyszły wzorce oraz – dla odmiany – pamiątki po kilku cesarzach. Tron, korony, szaty. Podobne rzeczy będziemy oglądać jeszcze parokrotnie. Na północy kraju, każdy znamienitszy klasztor ma coś, co nazywają tam „muzeum”. Czasem jest to mały zakurzony pokoik, czasem stara szafa w ogrodzie. Za kilka birów mnisi pokazują wiekowe księgi, przepiękne stare krzyże i korony podarowane monastyrowi przez cesarza. Te ostatnie eksponują wkładając je sobie na głowę. Pozują do zdjęć. Widok i śmieszny i dostojny jednocześnie.

Przyszliśmy tu głównie dla Lucy. To nasza „prababka”. Najsłynniejszy z przodków człowieka. Jej szkielet odkryto w 1974 roku w rejonie Afar, na pograniczu Etiopii i Erytrei. Teren ten jest kopalnią skarbów dla antropologów. Kolejne ekspedycje znajdują tam coś, co pomaga kreślić historie rozwoju człowieka. Lucy ma jakieś 3,2 mln lat. Swoje imię zawdzięcza Beatlesom (Lucy in the sky with diamonds…), a jej ogromne znaczenie wynika ze stanu zachowania szkieletu (aż 40%). Dzięki niemu okazało się, że ewolucja rozpoczęła się nie od głowy, ale od nóg. Nasza prababka miała mały mózg – jak szympansy, ale wyprostowaną postawę, chodziła na dwóch nogach – jak człowiek.

Tak wyglądała Lucy

W muzeum w Addis znajduje się kopia szkieletu, oryginał wywieziono do USA. Ale jest to kopia bardzo udana. Dzięki dość prymitywnym warunkom przechowywania, wysokiej i zmiennej wilgotności, pokrył się nalotem i nieco zmienił barwę. Wygląda bardzo autentycznie. Wielu zwiedzających wychodzi stąd w przekonaniu, że widziało oryginał.

O Lucy przypomnę sobie oglądając dżelady w górach Siemen. Dżelady, czyli małpy o krwawiących sercach, mają najdalej rozwinięte zachowania społeczne i najlepiej rozwinięte narządy mowy. Z wszystkich zwierząt jakie widziałem, zrobiły na mnie największe wrażenie. Kiedy siedziałem w środku stada, nie mogłem oprzeć się myślom, że to nasi przodkowie. Zamieszkują tereny położone blisko pustyni Afar, na której znaleziono szczątki Lucy i innych hominidów. Tworzą haremowe rodziny, takie same jak ziomkowie Lucy. Chcecie dotknąć czegoś naprawdę niesamowitego? Pojedźcie tam, porozmawiajcie z dżeladami.

Śladów ostatniego cesarza szukamy w tutejszej katedrze i w jednym z jego pałaców. W kościele oglądamy cesarski tron. To bezczelność, ale nie mogłem się oprzeć – usiadłem na nim.

W byłym pałacu oglądamy prywatne komnaty Hajle Sellasje. Zgodnie oceniamy, że raczej skromne. Oczywiście dyskutujemy nad znaną książką Kapuścińskiego. Nie pozostaje nam nic innego jak ocenić ją krytycznie. Wyrządziła wiele szkody, nie tylko cesarzowi i jego rodzinie, ale też samej Etiopii. Etiopczycy jej nie znają. Nie przetłumaczono jej na amharski. W rewelacje „cesarza reportażu” nikt by tu nie uwierzył. Nawet w czasach komunistycznej dyktatury.

Trochę kręcimy się po mieście. Addis Abeba, nie bez powodu, nazywana jest największą wsią Afryki. Przyjeżdżając tu pierwszy raz wiedziałem, że stolica ma około 3 milionów mieszkańców. Na miejscu dowiaduję się, że raczej 5, a nie wykluczone, że nawet 7! Tak twierdzą miejscowi. Szybko przypominam sobie dane sprzed lat. Miasto to zostało założone dopiero pod koniec XIX wieku. W 1922 roku liczyło ledwie 100 tysięcy, w latach 70. już sześć razy więcej. Jak więc łatwo obliczyć w ciągu ostatnich 30 lat powiększyło się dziesięciokrotnie! Wzrost ten jest w głównej mierze efektem masowej migracji ze wsi do miast. Zjawisko to jest jednym z istotniejszych fenomenów współczesności. Jeszcze 100 lat temu prawie cała populacja świata mieszkała na wsi. Dziś proporcje się odwracają. W samej tylko stolicy Etiopii, żyje około 10% obywateli całego kraju. W Egipcie, dwudziestomilionowy Kair wraz z Gizą, to prawie jedna trzecia ludności państwa. I tak, z grubsza, na całym świecie. Tyle, że w krajach rozwijających się miasta nie nadążają z budową niezbędnej infrastruktury. Powstają nowe dzielnice, ale nie ma w nich ulic, bieżącej wody i elektryczności. Ludzie masowo przybywają w poszukiwaniu szansy na lepsze życie. Bez wykształcenia, bez pieniędzy, często bez szans na stałą, choćby skromnie płatną pracę. Tak powstają slumsy. Już nie dzielnice, ale całe miasta biedy.

Polecamy: Etiopia, niezwykły kraj Arki Przymierza.

Jedziemy jeszcze na Merkato. To tutejszy bazar. Każdego dnia robi na nim interesy około 100 tys. ludzi! Ze względu na stan gospodarki, to właśnie tu, w handlu uliczno-straganowym dzieje się spora część etiopskiej ekonomii. Kupić tu można prawie wszystko. Niemiłosiernie zatłoczony i mało przyjemny. Robimy zdjęcia i wracamy do hotelu. Jutro rano wyjeżdżamy na południe. Przed nami prawdziwa Afryka!

Zobacz też: Etiopia – część 1 oraz Etiopia – część 3.

Wycieczka do Etiopii

Działa na WordPress & Szablon autorstwa Anders Norén