W wielu turystycznych krajach napiwki są obowiązkowe. W tym sensie, że często stanowią nawet większą część dochodów takich pracowników, jak lokalni przewodnicy, kierowcy, bagażowi, pokojówki i kelnerzy.
Tymczasem Polacy nie potrafią dawać napiwków! Część nie wie, że tak wypada. Inni nie wiedzą jak to zrobić, nie wiedzą ile, wstydzą się, itd. Część, najzwyczajniej w świecie, żałuje paru groszy. Kuriozalne są sytuacje, gdy padają argumenty typu: „Przecież mamy all inclusive. Wszystko w cenie, a więc i napiwki!”
A przecież chodzi o drobne kwoty. Nieistotne z punktu widzenia ceny za wycieczkę. Bagażowemu w Egipcie, za to, że zaniesie naszą walizkę do pokoju, wypada dać 1 USD. Przecież to tylko 3 zł! Dlaczego więc wielu naszych turystów woli targać toboły? Jak to śmiesznie wygląda! Hotel 5* (bo chcemy luksusu), a panie na obcasach obijają sobie pięty bagażami (bo żal paru złotych).
Ileż razy musiałem tłumaczyć i prosić: „Zostawmy im walizki. Niech wykonają swoją pracę i w ten sposób coś zarobią. Na te pieniądze czekają ich rodziny. Dla nich to jest jedyne źródło dochodu”. Wtedy skutkowało. Polacy to dobrzy ludzie. Czasem trzeba tylko wyjaśnić co i jak. Bywa, że potrzebujemy odrobiny pomocy by odnaleźć się w obcym świecie. Dekady socjalizmu zrobiły swoje.
Problem napiwków to jedna z podstawowych rzeczy na jaką zwracam uwagę szkoląc rezydentów biur podróży i pilotów wycieczek. Tłumaczę, że są kraje, w których ich brak, może oznaczać kłopoty. Obsługa hotelu czy kierowcy pozbawieni pieniędzy, na które mocno liczyli potrafią zrobić awanturę pilotowi. Skarżą się przełożonym i generalnie robią wiele by zamanifestować swoje rozczarowanie. Ci, którzy po raz pierwszy pracują z Polakami, o wszystko oskarżają pilota myśląc, że to on zabronił dawać napiwki albo zgarnął je sobie. W głowie im się nie mieści, że turyści mogą nie dać napiwków.
Proszę się nie dziwić. Spróbujmy postawić się w roli jednego z pracowników branży turystycznej, który nie ma stałej pensji lub ma tylko symboliczną, a cały jego dochód pochodzi z napiwków. Co się stanie jeśli przyjedzie wycieczka z Polski i napiwków nie będzie?! Przesadzam? Nie. Znam wiele przypadków, gdzie np. lokalni przewodnicy, nauczeni już doświadczeniem, robili co mogli by nie dostać polskiej grupy.
Tu, wielu turystom należy się wyjaśnienie. Są kraje (pozaeuropejskie), gdzie, np. wspomniani wyżej przewodnicy, pracują za darmo! Tak duża jest konkurencja, że lokalne biura wykorzystują to bez skrupułów. Mają pracownika za darmo, a wyżywić się ma on z napiwków. Tak wygląda rynek pracy. Jest bezwzględny. Nieuczciwe? Pewnie tak, ale pamiętajmy, że za to mamy tańsze wycieczki! Gdyby w Egipcie, Tunezji, Palestynie czy Indiach, prawo pracy było takie jak w Europie, nasze wymarzone wakacje byłyby droższe.
Oczywiście, można by pomyśleć o turystycznym odpowiedniku Fair Trade (Sprawiedliwy Handel). O promocji biur, które organizowałyby wycieczki dbając o wszystkich pracowników i podwykonawców, również w tych dalekich, egzotycznych krajach. Ale póki co, jedynym sposobem na uczciwą zapłatę za ich pracę są napiwki. Dlatego zachęcam do ich wręczania.