Blog Krzysztofa Matysa

Podróże i coś więcej.

Tag: polska (Strona 2 z 2)

Wino z Mielnika

Korzystając z wolnego dnia odwiedziłem Mielnik, niewielką miejscowość nad Bugiem, położoną na granicy województw podlaskiego i mazowieckiego.

Skrzywienie zawodowe, gdzie nie zajadę, patrzę na wszystko pod kątem turystyki. Mielnik ma potencjał! Malownicza dolina Bugu idealnie nadaję się na aktywny wypoczynek: kajaki, rowery, konie…Pagórkowaty teren porośnięty jest lasem. Widoki rewelacyjne (zdjęcia do zobaczenia tu). No i tylko 130 km od Warszawy.

Mielnik pamiętam z zajęć historii, jako istotny ośrodek funkcjonujący w ramach państwa polsko-litewskiego. To tu, na początku XVI wieku, Aleksander Jagiellończyk zatwierdzał zawartą wcześniej w Piotrkowie unię (stąd czasem stosowana nazwa „unia piotrkowsko-mielnicka”). Od tej pory oba organizmy stać się miały jednym państwem. Postanowień unii nie udało się jednak wprowadzić w życie. Temat wrócił prawie 70 lat później, w postaci unii lubelskiej.

Zauważyłem, że miejscowa szkoła nosi nazwę unii mielnickiej. Z uśmiechem pomyślałem, że to chyba nie do końca wychowawczy przykład, wszak ten akt prawny należy postrzegać w połączeniu z przywilejem mielnickim, w którym Aleksander za cenę korony polskiej, zgodził się na istotne ograniczenie władzy królewskiej. Dzięki temu ogromny wpływ na rządy w państwie zyskał senat. Kraj ewoluował w kierunku władzy magnaterii. Czym to się skończyło, wszyscy wiemy.

Pamiątką najlepszych czasów Mielnika jest Góra Zamkowa. Tu bywali królowie (położony na styku Litwy i Korony zamek doskonale się do tego nadawał). Wyobraźnię turystów najłatwiej pobudzić opowieścią o wizycie królowej Bony.

Historia Mielnika wzbudza szacunek. Pierwsze wzmianki pochodzą z XIII wieku. Wtedy gród padł ofiarą mongolskiego najazdu. W wieku XIV, jako litewska twierdza, bronił się przed Krzyżakami. Prawa miejskie od XV wieku; odebrane zostały w 1934 r. Generalnie, jego dzieje determinuje pogranicze. Kronikarze wspominają o Jaćwingach, Litwinach, społecznościach ruskich, Mazowszanach… Różne narody i religie odciskają swoje piętno aż po wiek XX. Sprawia to, że Mielnik dziś, dodatkowo zyskuje na atrakcyjności.

Turyści, którzy tu dotrą, poza pozostałościami zamku oglądaj również wyjątkową w skali kraju, odkrywkową kopalnię kredy; stroje z filmu „Ogniem i Mieczem” zdeponowane w miejscowym Domu Kultury (jest plan wybudowania Parku Historycznego „Trylogia”) oraz zabytkowe świątynie kilku wyznań (kościół, cerkiew, synagoga). Chociażby z tego powodu Mielnik idealnie nadaje się na cel wycieczek edukacyjnych.

Nowe nasadzenia. Będzie z tego dobre wino

Kapitalny temat dotyczący procesów geologicznych (skąd się wzięła kreda?) z jednej strony, wielokulturowość i dzieje państwa polsko-litewskiego z drugiej. Dla grup szkolnych akurat.

Ale na mnie największe wrażenie wywarło coś innego. Nie myślałem, że zobaczę tu prawdziwą, profesjonalna winnicę! A taka właśnie powstaje. Dzięki winiarskiej pasji Mikołaja Korola. Gospodarz z dumą pokazuje rzędy dobrze utrzymanych roślin. Właśnie zasadzone zostały nowe, szlachetne szczepy, sprowadzone z Austrii i Niemiec. Kolejne partie pięknie nasłonecznionego stoku czekają na swoją kolej. Próbowałem wina. Czerwone i różowe, o mocnym owocowym aromacie, przypominały mi wina… gruzińskie. No cóż. Już w niedalekiej przyszłości, właśnie lokalne wino, może być sporą turystyczną atrakcją Mielnika!

Nikiszowiec

Od kiedy dowiedziałem się o istnieniu tego miejsca, chciałem je zobaczyć. Skorzystałem z okazji i w ostatnią sobotę odwiedziłem Nikiszowiec. W księdze pamiątkowej wyłożonej w tamtejszym punkcie Informacji Turystycznej widnieje wiele entuzjastycznych opinii. Przyjeżdżają tu turyści, oglądają i podziwiają, choć to przecież niby tylko „zwykła” górnicza osada.

Nikiszowiec to dzielnica Katowic. Wybudowano ją na początku XX wieku jako zaplecze dla położonej obok kopalni. Rolę tę pełni do dziś.

Wcześniej tylko słyszałem o tym miejscu. Jadąc tam nie do końca wiedziałem czego się spodziewać. Nie miałem wyobrażenia jak może wyglądać. Pewnie dlatego pierwsze wrażenie było piorunujące. Jakbym się przeniósł do innego świata! Zaparkowaliśmy samochód przy pierwszej kamienicy i weszliśmy w uliczkę. Weszliśmy tak, jak się wchodzi do bajki.

Zastanawiam się teraz, co mnie tak urzekło. Przecież widziałem mnóstwo atrakcyjnych turystycznie miejsc. Co tak niezwykłego jest w Nikiszowcu?

Myślę, że decyduje wyjątkowe połączenie kilku elementów.

Jest to miejsce malownicze. Mury budynków same układają się w kadr. To tak, jakby ktoś na potrzeby turystów celowo zbudował dekoracje.

Albo jakby to były domki-zabawki, z wielkim kunsztem stworzone urokliwe, malutkie cudeńka. A przecież to najprawdziwsze domy, żyją w nich ludzie; patrzą przez otwarte okna, można z nimi porozmawiać, nie unikają kontaktu, wydają się bardzo przyjaźni. Wchodzimy w bramę i trafiamy na przestronne, pełne zieleni podwórko; a na nim plac zabaw i sporo dzieci.

Jest to dzielnica zabytkowa i piękna, a jednocześnie żywa. Wartość ma taką, że można by ją w całości przenieść do muzeum. Zamknąć, zabezpieczyć i pokazywać zza szyby. Albo zamienić w coś w rodzaju praskiej Złotej Uliczki czy innych tego typu słynnych miejsc. Niby ciekawych, ale już sztucznych bo muzealnych. Pozbawionych życia. Nikisz jest inny i dlatego wyjątkowy!

O atrakcyjności miejsca decyduje też skala zachowania zabytku. Tu mamy nie jeden dom czy dwa, ale całą dzielnicę! Bez żadnych wstawek, socjalistycznych bloków czy współczesnych „plomb”. Mamy całą dzielnicę w jednym stylu, w zasadzie jednakową. Pasuje tu wszystko, od kościoła, przez pocztę i salon fryzjerski „Teresa” po piekarnię i założony w 1919 roku salon fotograficzny.

Wizyta tam jest trochę jak podróż w czasie. To jak wspomnienia z dzieciństwa, które powróciły przywołane zapachami z piekarni. Na ścianach kamienic, nawet od strony głównego placu dzielnicy, nie ma krzykliwych szyldów i reklam. Inna epoka i inna estetyka, a jednocześnie przecież to dziś, 2010 rok. Niezwykłe!

Tak sobie myślę, że niejedno tego typu miejsce mogliśmy mieć w Polsce. Jeszcze niedawno istniały. Trochę naruszone zębem czasu, trochę uszkodzone ekspansją nowego budownictwa, ale były. Niestety, władze lokalne nie dostrzegały ich wartości i nie udało się ich uratować. W Białymstoku to mogło być piękno drewnianej architektury Bojar i ulicy Młynowej. Jeśli nie ma już takich dzielnic, to ratujmy pojedyncze domy i fragmenty ulic!

Nie wiem kto, dlaczego i w jaki sposób sprawił, że Nikiszowiec przetrwał, ale brawa mu za to! Dziś to turystyczny punkt obowiązkowy. Może być wizytówką Katowic i całego Śląska. Polecam.

Zobacz też: Turystyczna Polska Wschodnia.

Strona 2 z 2

Działa na WordPress & Szablon autorstwa Anders Norén