Dziś z kolejną grupą zaczynam zajęcia na kursie rezydentów biur podróży. Kilka lat temu, bombardowany przez biura ofertami pracy, wymyśliłem takie szkolenie. Okazało się strzałem w dziesiątkę. Każdego roku kilkudziesięciu naszych absolwentów podejmuje pracę rezydenta w różnych krajach, najczęściej są to Turcja, Bułgaria, Egipt, Grecja, Hiszpania i Tunezja.

Idea kursu jest prosta: żadnych nieprzydatnych teorii, czysta praktyka, zajęcia w formie ćwiczeń, praca na autentycznych materiałach. W efekcie osoba kończy kurs w środę, a w czwartek może jechać do pracy i bez żadnego dodatkowego przygotowania, z marszu, może stanąć do pracy!

Dlaczego o tym piszę? Żeby podać pozytywny aspekt edukacji w turystyce, żeby pokazać, że można przygotować do pracy. Co więcej, można pomóc tę pracę znaleźć.

Do naszego biura podróży, na praktyki, zgłaszają się studenci kierunków turystycznych. Po kilku latach studiów nie umieją niemal niczego, co można by wykorzystać w pracy! Po co studiują, kto i czego ich uczy, kto zatwierdza programy? Duża państwowa uczelnia w naszym mieście, wliczając zaocznych i wieczorowych, to setki studentów. Ale żeby mieć dobrego, wykwalifikowanego pracownika w biurze podróży trzeba go sobie samemu wykształcić! Absurd? Oczywiście. Ale absurdy, które na dużą skalę, dzieją się na naszych oczach, powszednieją, przyzwyczajamy się do nich, zaczynamy traktować jak coś najzupełniej normalnego.

Więcej o pracy rezydenta: edusfera.pl