Blog Krzysztofa Matysa

Podróże i coś więcej.

Krwawa Tunezja

Ostatnie, tragiczne wydarzenia mające miejsce w Tunezji, obudziły zapewne tysiące polskich turystów. Jak to, to ten kraj w którym byliśmy?! Przecież było tam tak pięknie i spokojnie! Wiele osób myśli sobie pewnie coś podobnego.

Takie państwa jak Tunezja umiejętnie tworzą wizerunek turystycznego raju. W nadmorskich kurortach wszystko wygląda pięknie. Turysta jest świętą krową, policja nic złego mu nie zrobi. Miejscowi na takie względy liczyć już nie mogą. Prawdziwe życie zaczyna się poza kurortem. Bywa brutalne i srogie.  Dzięki nagłośnieniu tego, co właśnie się dzieje, większość z nas, po raz pierwszy dowie się jaka naprawdę jest Tunezja.

 

Przyzwyczailiśmy się jeździć do pozaeuropejskich krajów i nie pytać czy przypadkiem nie rządzi tam krwawy reżim. Na wakacjach w Egipcie myślimy o rafach, piramidach i o tym jak nie złapać „zemsty faraona”. Nie zastanawiamy się nad wolnościami obywatelskimi, nad prześladowaniami opozycji, więźniami politycznymi, itd. Wolimy nie pamiętać, że już od 30 lat jest tam stan wyjątkowy, że może wystarczyć jedno złe słowo na temat prezydenta by wylądować w więzieniu.

 

A co robimy wybierając inne wakacyjne kierunki? Roztkliwiamy się nad Kubańczykami? Myślimy o doli obywateli Maroka czy Tajlandii? Przebojem tej zimy miała być Kenia. O czym myśli przeciętny turysta kupujący wycieczkę do tego kraju? O tym czy będzie tam bezpieczny, czy potrzebne są szczepienia, czy zobaczy lwy i żyrafy, o tym jaka będzie pogoda. Przed wyjazdem nie przeczyta niczego na temat polityki i społeczeństwa. A nawet jak się co nieco przez przypadek dowie, to raczej nie będzie miało to żadnego znaczenia dla jego decyzji o wyborze wakacyjnego kierunku.

 

Czy to źle? Nie wiem, pewnie tak. Ale potępiać za to nie sposób. Chociażby dlatego, że taka jest norma. Wystąpić w pojedynkę przeciw powszechnie przyjętej praktyce to byłby heroizm. Nie ten powód jest jednak najważniejszy. Bo przecież, co możemy zaproponować w zamian?! Bojkot tych krajów? Jeśli nie będziemy tam jeździć zaszkodzimy głównie ludziom,a nie rządom. Premierom, prezydentom czy innym dyktatorom krzywdy w ten sposób nie uczynimy. Rząd sam się wyżywi, jak powiedział klasyk, a nawet jeśli nie, to dostanie pomoc z Banku Światowego, Międzynarodowego Funduszu Walutowego, USA czy Unii Europejskiej, i jakoś tam na przyszłość swoich dzieci i wnuków, w szwajcarskim banku, parę dolarów odłoży.

 

Przemysł turystyczny ma ten walor, że duża część kręcących się tam pieniędzy, trafia do ludzi, również najuboższych pracowników niższego szczebla. Dla przykładu, turystyka wcale nie jest największym czy jedynym źródłem dochodu Egiptu. Fortunę kraj zarabia na opłatach za korzystanie z Kanału Sueskiego. Ale gdzie są te pieniądze? Dobre pytanie. Niejeden Egipcjanin chciałby je zadać swojemu prezydentowi. W podróżach aż takiego drenażu zrobić się nie da. Tu do obsługi potrzeba wielu ludzi. Dlatego ta gałąź gospodarki jest tak istotna i czuła na wszelkie zmiany.

 

Co nam zatem zostaje? Każdy chyba musi sam odpowiedzieć sobie na to pytanie.

 

Co zrobić by cieszyć się dobrym hotelem, plażą i słońcem wiedząc, że za tym wszystkim jest jeszcze druga prawda o kraju, składająca się z cenzury, więzień i wszechwładnej policji politycznej?

 

No cóż, nikt nie obiecywał, że turystyka to łatwa i wyłącznie przyjemna sprawa. Jej efektem może być też trudna i wymagająca wysiłku konfrontacja ze światem. I oby była.

Poprzednie

Etiopskie trudności

Następne

Głosowanie na Blog Roku

Komentarz: 1

  1. ~werikkk

    Bardzo trafny komentarz. Polscy turyści, oprócz fascynacji wymarzonymi wakacjami, „procentami” i plażą powinni zdawać sobie sprawę z tego, gdzie podróżują i jak w prawdziwych realiach funkcjonuje społeczeństwo, które nawet przez tydzień nas otacza, kim są tubylcy i jak naprawdę wygląda ich życie. Szkoda, że wciąż za mało jest „świadomych” turystów…

Dodaj komentarz

Działa na WordPress & Szablon autorstwa Anders Norén