Zainteresowanie polskich mediów Egiptem jest tak duże, iż można by wyciągnąć wniosek, że kraj ten to nasz sąsiad, albo przynajmniej partner strategiczny. Łukaszenka musiałby się teraz mocno postarać by mówiono o nim więcej niż o Mubaraku. Dziwne to. Egipt leży przecież tak daleko. Co łączy go z Polską?

Dla nas, Egipt to nie jest kraj w północno-wschodniej Afryce, o strategicznym, wręcz kluczowym znaczeniu dla całego Bliskiego Wschodu. To nie jest największy wśród państw arabskich odbiorca amerykańskiej pomocy. To nie jest gwarant stabilizacji w regionie.Wreszcie to nie jest reżim i prześladowania. Dla nas Egipt to 7 dni all inclusive w pięciogwiazdkowym hotelu za 2 tys. złotych!

 

Co się zmieniło przez ostatnie 3tygodnie? Być może nic. Plaże są jak były, hotele też. Piramidy stoją, rafy czekają na nurków. Za miesiąc zrobi się jeszcze cieplej, a od kwietnia to już w ogóle, pełna tropikalna rozkosz. Całkiem możliwe, że zaraz tam wrócimy, i nie będzie dla nas miało żadnego znaczenia, że Mubarak oddał władzę, że w Kairze były wielkie demonstracje. Każdy turysta odwiedzający stolicę kraju zobaczy słynny już Midan Tahrir, a to dlatego, że tuż przy nim ulokowane jest najważniejsze egipskie muzeum. To w nim ogląda się, na przykład, skarby z grobowca Tutenchamona. Każda wycieczka ma go w swoim programie. Teraz dojdzie nowa atrakcja. Przewodnicy będą mówić: „Proszę państwa, to właśnie na tym placu rozgrywały się znane wszystkim wydarzenia…”

Dla turysty to będzie taki kraj jak był. Trudno wyobrazić sobie coś innego. Co stałoby się z tą ogromną ilością hoteli? Z czego mieliby żyć związani z turystyką ludzie? To lobby jest zbyt silne by zignorowano jego potrzeby.

Ale czy w Egipcie w ogóle coś się zmieni? Czy ludzie, którzy wrócili właśnie do domów po tygodniach protestów na Midan Tahrir, będą świętować również za rok, za pięć lat? Nie wydaje mi się.Zmieni się niewiele. Dlaczego? Bo potencjalne zmiany mogłyby być zbyt niebezpieczne. Egipt ma Kanał Sueski. Wyobraźmy sobie, że wstrzymany zostaje cały transport morski odbywający się tą drogą. Ile kosztowałaby wtedy ropa?Którędy wędrowałyby towary z Chin? Egipt to też gwarant amerykańskich interesów w tym regionie. To dlatego reżim Mubaraka był tak hojnie dotowany przez USA. O dobre stosunki z Kairem opiera się względnie pokojowe współistnienie Izraela i otaczających go państw arabskich.

To sprawy międzynarodowe, alej est jeszcze temat stosunków wewnętrznych. Egipt ugina się pod ciężarem potężnych problemów. Od lat demografowie ostrzegają przed gigantycznym przyrostem naturalnym. Około 40 proc. społeczeństwa żyje za mniej niż 2 dolary dziennie, a 35 proc. to analfabeci. Widzicie gdzieś siłę polityczną, która chciałaby się zmierzyć z tymi problemami? Taką, która miałaby na to pomysł i umiejętność reformowania? A przede wszystkim taką, która zyskałaby potrzebne,długookresowe poparcie społeczne?! Mnie wydaje się to zupełnie niemożliwe.

Dziś Egipcjanie są w euforii.Ukarali znienawidzonego prezydenta. Tyle, że po odejściu Mubaraka problemy nie znikną. Od tego nie podniosą się pensje minimalne, a masy bezrobotnych nie otrzymają pracy. Przykro mi to mówić bo lubię Egipt, lubię Egipcjan, ale czekają ich trudne czasy. Tropienie po całym świecie 70 mld ukrytych przez Mubaraka dolarów da pewną satysfakcję, ale nie naprawi kraju.

To wszystko wiemy my,komentatorzy z zewnątrz. Ale czy wiedzą to Egipcjanie?

PS.

Pamiętam jak w 1999 roku na ulicach Kairu dzieci pytały mnie czy kocham Mubaraka. Jedyną słuszną odpowiedzią było, że oczywiście kocham. Dziś, faraon odszedł w niesławie, przez co podobno cierpi na depresję. Moi egipscy przyjaciele, pełni nadziei, cieszą się i wiwatują. A ja, jakoś dziwnie chłodny mam do tego stosunek. Nie wiem dlaczego, chyba w obawie przed rozczarowaniem. Najbardziej prawdopodobny scenariusz: zagraniczni turyści wrócą do luksusowych kurortów, a krajowi kontestatorzy do więzień. Biedni dalej będą klepać biedę.