Czy to biuro jest bezpieczne? – to najczęściej zadawane dziś pytanie. Klienci przychodzą, przecież to szczyt sezonu, wybierają wycieczki, kupują (a jakże!), ale bardzo chcieliby usłyszeć potwierdzenie typu – to biuro na pewno nie zbankrutuje. Ale nic z tego! Żaden agent nie ma mocy by udzielić takich gwarancji. Sądzę też, że po ostatnich doświadczeniach, nawet nie będzie próbował. Zbyt duże ryzyko.

 

Dla kogoś, kto analizuje branżę od dłuższego czasu, dzisiejszy stan nie jest żadnym zaskoczeniem. Wiadomo było, że tego typu biura będą bankrutować. I to właśnie w tym roku! Przypomnę tylko to, co napisałem już w grudniu:

 

Niezależnie od tego, co ogłaszają biura, ostatnie lata nie były łatwe, a najbliższy rok będzie jeszcze trudniejszy. Nie wszystkie czynniki da się przewidzieć i precyzyjnie określić, ale jedno na pewno wiadomo. Może to być bardzo ciężki rok! Owocujący w duże kłopoty finansowe, łącznie z plajtami. Całość: „Turystyka 2012”.
 

Bankructwa biur podróży wpisane są w logikę ich działania. Jak może być inaczej jeśli rentowność branży wynosi 1,3 proc.! A takie właśnie dane mamy za ostatnie trzy lata działalności największych polskich touroperatorów wyspecjalizowanych w turystyce czarterowej.

 

Może warto zadać jeszcze jedno pytanie. Kto i po co prowadzi przedsiębiorstwa o tak niskiej rentowności? Przecież lepszą inwestycją są obligacje. Bez ryzyka i bez wysiłku. Gdzie i z czego, w rzeczywistości czerpią dochód uzasadniający prowadzenie nierentownego biznesu? Trochę o tym już było na tym blogu. O powiązaniu polskich biur z kapitałem z takich krajów jak Tunezja czy Egipt, np. tu: „Prawda o biurach podróży”. Możliwości jest kilka:

 

Prowadzenie nawet przez lata, nawet bardzo dużego i nierentownego biura czarterowego, tylko po to, żeby zarabiać na dodatkowych usługach świadczonych swoim klientom. Przykłady?

 

Wycieczki fakultatywne, czyli system w którym zagraniczny partner (to on na miejscu organizuje takie wycieczki) płaci prowizję polskim właścicielom od każdej obsłużonej osoby. A właściciele mają drugą, niezależną firmę, zarejestrowaną np. na Cyprze. Polskie biuro upadnie zostawiając długi i wściekłych klientów, ale firma cypryjska przyniesie spory dochód. Analogicznie można robić z lotniczymi liniami czarterowymi i sprzedawać bilety samemu sobie.

 

Albo dopłaty do ostatniej doby. Wykwaterowanie o 12.00 (zgodnie z umową i systemem doby hotelowej), ale wylot o 23.00. Klienci chcą przedłużyć pobyt w hotelu. Nie mogą jednak  zrobić tego samodzielnie w recepcji hotelowej ponieważ biuro ma na to monopol. I zarabia na tym.

 

Jest jeszcze jedna możliwość, ostateczna. Doprowadzić firmę do bankructwa, wcześniej wyprowadzając z niej pieniądze. Jest to prosty sposób na podniesienie rentowności.

 

Wszystkie ostatnie wydarzenia może wreszcie obudzą odpowiednie organy państwowe. Jeśli masowa turystyka jest tak niebezpieczną i wrażliwą społecznie dziedziną, to może powinna znaleźć się pod nieco większym nadzorem. Jeśli ja wiedziałem, że właściciel Alba Tour niegodna zaufania postać, mająca problemy prawne w swoim kraju, to nie była to żadna wiedza tajemna. Może zawczasu trzeba było się temu przyjrzeć. Straty byłyby dużo niższe. Jest kilka słynnych w branży postaci, które od lat krążą wokół tematu, doprowadzając do upadku kolejne biura. Za ich „profesjonalizm” rachunki płaci cała branża, rzesze turystów i budżet państwa.