Blog Krzysztofa Matysa

Podróże i coś więcej.

BMW Isetta

Jeździmy po świecie po to by oglądać różne rzeczy. Czasami staranie to planujemy, ale bywa też, że trafimy na coś z zaskoczenia. Zwiedzając zamieniony w muzeum pałac maharadży Gwalioru (Dźaj Vilas) spodziewałem się zobaczyć różne rzeczy. Wiedziałem, że największą atrakcją jest słynna, srebrna kolejka, rozwożąca trunki i cygara po olbrzymich rozmiarów stole. Uwagę turystów zwracały tez najcięższe na świcie żyrandole (3,5 tony każdy). Ale nie miałem pojęcia, że zobaczę coś takiego!

  W powozowni, obok karet, lektyk oraz siodeł na wielbłądy i słonie, jak gdyby nigdy nic, ustawiono samochód. A właściwie coś, jakby samochód. Dziwny, zabawny i śliczny. Patrzę na niego z boku i widzę, że auto nie ma drzwi! Jak się wsiada? Aha, są, ale tylko jedne – z przodu. Ciekawe rozwiązanie.

 

Nazywany był kropelką albo jajkiem na kółkach. Dziś wcale nie kojarzy się już z marką BMW, ale swego czasu pomógł jej wydobyć się z ekonomicznych tarapatów. Po zakończeniu wojny, monachijski koncern nie potrafił znaleźć się w nowych czasach. Nie udawały mu się kolejne projekty. Malał też rynek na motocykle, flagowy produkt BMW. Niemcy chcieli jeździć samochodami. Rozumiejąc te okoliczności zakupiono włoską licencję na niewielkie autko, przypominające trójkołowy motocykl. Był to strzał w dziesiątkę! W latach 1955-1962 sprzedano 160 tys. tych samochodzików. Zyski z tego przedsięwzięcia pozwoliły firmie na opracowanie nowych rozwiązań technologicznych i udane wejście na rynek, chociażby z pierwszym silnikiem V8 wykonanym ze stopów aluminium.

 

Przyczyną sukcesu była atrakcyjna cena. Samochód kosztował ok. 2,5 tys. marek, czylbmw_isetta_indie_gwalior_fot_krzysztofmatysi około 10 średnich, robotniczych pensji!

 

Produkowano też lepiej wyposażoną wersję na rynek amerykański, a także jednoosobowe furgonetki dla listonoszy, samochody policyjne, kabriolety i pikapy.

 

Początkowo cudo techniki wyposażone było w dwusuwowy, włoski silnik o pojemności 250 cm i mocy 12 KM. Niemcy jednak szybko zastąpili go swoją, nieco większą jednostką. Tylne koła ustawione były blisko siebie i napędzane dwoma łańcuchami. Wszystko oparte zostało na trójkątnej ramie. Dlatego też w niektórych krajach auto sprzedawane było jako motocykl, dzięki czemu kierowcy nie potrzebowali prawa jazdy.

 

Okres lat 50. XX wieku obfitował w takie projekty. W Polsce mieliśmy Mikrusa. Nie była to jednak tak oryginalna konstrukcja jak w przypadku Isetty. No i sprzedaż dużo niższa (polskie autko kosztowało ok. 50 średnich pensji). Wyprodukowano tylko 1,7 tys. Mikrusów, czyli prawie sto razy mniej niż „maluchów” BMW.

 

 Więcej ciekawostek z Indii.

Poprzednie

Bankructwa biur podróży

Następne

Pałąga

Komentarz: 1

  1. Bardzo ciekawy blog!!!
    Cóż za piękne maleństwo…. Wiele lat temu robiłem renowację Isetty a chociaż samochodzik jest maleńki to pracy przy nim nie było mniej niż przy dużych „brykach”.
    pozdrawiam serdecznie i życzę wielu ciekawych podróży
    Andrzej

Dodaj komentarz

Działa na WordPress & Szablon autorstwa Anders Norén