Pomyślałem sobie, że to dobry pomysł, by wrócić do tematu poruszonego już wcześniej w tekście pt. Oswajanie Egiptu. Dziś o moim pierwszym spotkaniu z krajem, dzięki któremu rozpocząłem trwającą do dziś turystyczną przygodę.
To było dawno temu, jeszcze w poprzednim stuleciu, a dokładnie jesienią 1999 roku. Przygotowywaliśmy się do wyjazdu na stypendium. Jechaliśmy we dwójkę, ja i moja dziewczyna Magda. Rok akademicki na Uniwersytecie Kairskim. Spore wyzwanie. Byliśmy pierwszymi studentami z naszej uczelni, którzy mieli dostąpić czegoś podobnego.
Nic nie działo się przypadkiem. Wszystko zawdzięczaliśmy jednej osobie, profesor Albertynie Dembskiej, która jako wybitny egiptolog pomogła nam uzyskać to stypendium.
Z podziwem patrzyłem na to jak Magda pakuje do walizki wszystkie swoje piękne obcisłe i zwiewne sukienki. Odsłaniające ramiona, dekolt lub uwypuklające biodra. Nic nie dało się zrobić. Po prostu, decydował natura kobiety – niezależnie od okoliczności trzeba wyglądać atrakcyjnie. Nie pomogły moje prośby i tłumaczenia. Targaliśmy kilka ciężkich walizek. Jedna była pełna książek, druga sukienek, spódniczek i bluzeczek. Ta druga szybko wróciła z powrotem do Polski. Ale nie wyprzedzajmy faktów, wszystko po kolei.
Oczywiście mieliśmy niezbędne papiery, wizy i dokumenty. Mieliśmy też potwierdzenie z polskiej ambasady, że będą czekać na nas na lotnisku w Kairze. Do obowiązku attache kulturalnego należała opieka nad polskimi studentami. Oczywiście nikt na nas nie czekał!
Był koniec września, środek nocy. Upał niemiłosierny. Do dziś pamiętam pierwsze wrażenie. Jakbym wszedł do pieca! Nigdy wcześniej nie byłem w ciepłych krajach. Egipski upał, który dziś nie robi na mnie już żadnego wrażenia, wtedy zwalał z nóg. Wylądowaliśmy na terminalu, na który przybywały samoloty z Trzeciego Świata (taki przydział miała nasza część Europy). Dzięki temu od razu znaleźliśmy się w centrum Afryki. Cała hala zapełniona egzotycznymi studentami. Wszystkich przyciągał Uniwersytet Kairski. To tu studiuje pół Afryki i spora część Bliskiego Wschodu. Było barwnie, gwarnie i przerażająco. Byliśmy mocno wystraszeni. W środku nocy w nieznanym mieście. Bez żadnych kontaktów. Bez najmniejszego pomysłu dokąd pojechać z lotniska, gdzie przenocować.
Na szczęście (dziś, po latach podróżowania, wiem, że zawsze jest jakieś „szczęście”), tym samym samolotem leciał student arabistyki. Z jego uczelni każdego roku na stypendium wyjeżdżało kilka osób. On doskonale wiedział, że nie może liczyć na pomoc ambasady. Był umówiony ze swoim starszym, zadomowionym już w Kairze kolegą. Zlitował się i zabrał nas ze sobą (raz jeszcze dzięki Piotrek, uratowałeś nas wtedy).
To był duży dom na jednej z dzielnic Kairu. Nasi gospodarze zniknęli zajęci swoimi sprawami, my zostaliśmy we dwójkę. Nie było klimatyzacji. Ciężko przechodziliśmy aklimatyzację. Prawie cały dzień byłem w czymś w rodzaju ciężkiego snu. Parę razy próbowałem wstać i po paru krokach padałem na łóżko. Upał odbierał wszelkie siły.
Bliżej wieczora, kiedy zrobiło się już odrobinę chłodniej, Magda odważyła się wyjść na taras. Oczywiście w jednej ze swoich sukienek. No i się zaczęło! Pod domem szybko zebrał się tłum mężczyzn. Krzyczeli, śpiewali i bębnili w dachy samochodów. Tańczyli jakiś swój, niezrozumiały dla nas taniec. Trwało to długo, prawie całą noc. Spędziliśmy ją przerażeni i zamknięci w domu, w jakiejś dzielnicy Kairu. Tak naprawdę nie wiedzieliśmy gdzie jesteśmy. Najgorsze, że nie wiedzieliśmy też co nas czeka dalej. Początek, w każdym razie, był obiecujący.
Przez kolejne 10 miesięcy Magda już nie włożyła niczego podobnego. Przy pierwszej okazji walizka został wysłana do Polski. A my szybko zrozumieliśmy na czym polega jedyna właściwa reakcja na kobiece wdzięki. Zresztą na męskie też. O czym oczywiście napiszę w dalszej kolejności.
Zobacz też artykuł: Oswajanie Egiptu
~edzia
Już się nie mogę doczekać dalszego ciągu!!! Pana blog jest rewelacyjny:) Może i ja kiedyś zobaczę Egipt…
~agnieszka
zgadzam się z poprzedniczką, Pana blog jest niesamowity. Odkryłam go przypadkiem przed wakacjami i od tego czasu codziennie wchodzę na niego żeby sprawdzić czy przypadkiem nie pojawił się nowy wpis.Życzę powodzenia w życiu i podróżach i z niecierpliwością oczekuję na dalszą część opowiadania.Pozdrawiam,
~ona2
świetnie się czyta Twój blog! czekam na cd. 🙂
~Karolina
Fantastyczny blog. Też byłam w Egipcie (dwa razy) i doskonale pamiętam to pierwsze wrażenie wyjścia z samolotu, gorące i suche powietrze otaczające każdy centymetr ciała – zupełnie jakby człowiek zanurzył się w słońcu :). Z Kairem również było podobnie co z Pana dziewczyną :)Z niecierpliwością czekam na dalsze wątki Pana historii. Pozdrawiam cieplutko 🙂
~mariusz
Byłem w Egipcie (sharm el sheik, Kair) w zeszłym roku i doskonale pamietam ten pierwszy szok jaki mnie ogarnął kiedy otworzyły sie drzwi samolotu i stanąłem na stopniach schodów . Wrażenie jak gdyby ktos przed otworzył piec tuż przede mną :). Piekny kraj choc ja niestety nigdy nie odważyłbym sie na taki wyjazd na jaki pan sie odwazył. Czekam na dalszy ciąg.
~arabistka
witam,wspomnień czar 😉 przypomnialo mi się moje stypendium w Kairze (następny rok po Piotrku, o którym Pan wspomina). Piękne czasy, najpiekniejsze …
~Lilly
Dziękuję. długo szukałam wskazówek, które pomogą mi przetrwać wyjazd do Alekxandrii. Blog niesamowity!! jestem zaczarowana!!
~Mia
Witam, bardzo ciekawy blog i mnostwo przydatnych informacji. Za kilka tyg wybieram sie do Egiptu (turystycznie), korzystajac jednak z okazji pobytu w Sharm chcialabym tez troche pozwiedzac. (wycieczki fakultatywne, organizowane przez lokalne biura). Dwa tyg to krotko, zdaje sobie z tego sprawe. Co jednak by Pan polecil? Z pewnoscia wybiore sie do Kairu, planuje tez Petre i Jerozolime, jakie miejsca w poblizu Sharm warto zobaczyc, zwiedzic a co jest Pana zdaniem przereklamowane? Bede wdzieczna za wszelkie podpowiedzi. Pozdrawiam i zycze wielu ekscytujacych wojazy po swiecie.