Ci z Państwa, którzy śledzą mój blog od początku wiedzą, że turystyczną przygodę zaczynałem w Egipcie. Niemal dokładnie 15 lat temu poleciałem na stypendium do Kairu. Egipt był dla mnie pierwszą egzotyką, pierwszym ważnym odkryciem. I długo dzierżył tę pozycję. Jakoś nie mogłem się wyzwolić. Żartowałem, że znalazłem się w „egipskiej niewoli”. Porównywałem z nim każdy kolejny odwiedzony kraj. Żaden nie wytrzymywał konkurencji. Udało się to dopiero Indiom i Etiopii. Później palmę pierwszeństwa przejęła Gruzja.
Zobacz artykuł: Egipt po raz pierwszy.
Właśnie wróciłem z tygodniowego wypoczynku w Marsa el Alam. Wyjazd bez żadnych większych ambicji. Lato, słońce, plaża i basen. Lecąc tam zastanawiałem się jak będzie, jakie wrażenie zrobi kraj po tych wszystkich przejściach. Poza Egiptem jestem już od 8 lat. Przez ten czas byłem tylko raz, na tygodniowym wypoczynku w Sharm el Sheikh. Oderwałem się więc od tematu. Co prawda wydarzenia arabskiej wiosny na chwilę przyciągnęły moją uwagę w stronę Kairu (pisałem o tym na blogu, np. tu: Tahrirowa demokracja), ale był to tylko epizod. Przez kolejne lata Egipt zajmował mnie tylko o tyle, o ile zachodzące tam zmiany odbijały się na polskiej turystyce. Niekorzystnie oczywiście. Rewolucja i późniejsza polityczna destabilizacja wpłynęła na rażący spadek zainteresowania kierunkiem. Na polskim rynku nie ma kraju, którym można by zastąpić Egipt. To najtańsza całoroczna destynacja. Zawierucha w Egipcie była jednym z głównych powodów kryzysu polskiej turystyki czarterowej, który kilka lat temu tak bardzo dał się nam we znaki.
Jaki dziś jest Egipt? Kiedyś miałem jasny obraz kraju. Powstał z doświadczeń wynikłych z mieszkania w Kairze, zajmowania się historią i zmaganiem ze współczesnością. Dołożyła się też praca rezydenta i pilota-przewodnika. Objechałem Egipt dziesiątki razy. Był moim domem, a ja jego częścią. A dziś? Nie wiem jak jest w Luksorze, Asuanie, Edfu czy Kom Ombo. Dawno nie byłem też w Kairze. Dla nas Egipt to głównie kurorty, nadmorskie enklawy, gdzie wstęp mają tylko turyści i miejscowi pracownicy. Daleko od doliny Nilu, gdzie toczy się życie kraju. W zupełnej izolacji. Kiedyś oprowadzając wycieczki starałem się przybliżyć lokalną kulturę, zwyczaje i światopogląd. Może dziwne dla nas, ale całkowicie logiczne dla miejscowych. Co można powiedzieć teraz? W zamkniętym hotelu all inclusive? Można co najwyżej skomentować pogodę (gorąco jak diabli), ocenić kuchnię (w hotelach gotują równie słabo jak kiedyś) i jakość pracy obsługi (pierwszy element, który należałoby poprawić). A reszta?
Cała reszta to proces. Egipt jest na etapie, w którym sam musi się zdefiniować. Pójść może w różnych kierunkach. Potężny wpływ islamu, zatrważająca bieda milionów ludzi i trudne do wyobrażenia braki w edukacji tworzą klimat, w którym wyrosnąć mogą przedziwne owoce. Na razie cieszymy się tym, co jest: ciepłą wodą, bajecznymi rafami i tanimi hotelami.
Co będzie dalej? Jeśli chodzi o turystykę to Egipt ma do wyboru kilka kierunków. Pierwszy, którym najbardziej jesteśmy zainteresowani, to droga w stronę Europy. Na początku trzeba by choć odrobinę podnieść jakość obsługi. Drugi, to przestawienie się na turystów z krajów islamu. Arabia Saudyjska, Emiraty, Katar, może również Iran… Tam są duże pieniądze, a Egipt ma atuty. Z jednej strony to trochę Zachód – można korzystać z kasyn i raczyć się alkoholem. Z drugiej – stosunkowo łatwo byłoby wprowadzić część muzułmańskich obostrzeń, np. dotyczących strojów plażowych dla kobiet (zobacz: Kobieta w Egipcie). No i wreszcie trzecia opcja, najprostsza, zostawić tak jak jest. Ale wtedy, z roku na rok, będzie to kierunek coraz mniej atrakcyjny.
Pozostałe artykuły dotyczące Egiptu.