Blog Krzysztofa Matysa

Podróże i coś więcej.

Tag: parapaństwa

Co z turystyką?

Wojna zawsze zastaje nas w trakcie czegoś. W trakcie nauki, rozwoju firmy, budowy domu, koszenia trawy, skręcania mebli lub wybierania sali weselnej. W moim przypadku to głównie praca. Wycieczki zostały zaplanowane pół roku wcześniej. W obecnej sytuacji, coraz bardziej realnym staje się pytanie o to, czy czas oraz pieniądze poświęcone na rezerwowanie biletów lotniczych, hoteli, reklamę i sprzedaż oferty, nie pójdą na marne? Czy nie powtórzy się historia sprzed dwóch lat? (Na ten temat zobacz artykuł: Pół roku pracy za darmo). Grupy już prawie zebrane, w niektórych brak wolnych miejsc, ale czy wyjazdy będą mogły się odbyć?! Czy polecą? Na przykład Mołdawia przewidziana na początek maja.

Sercem z Ukrainą!

Jestem w kontakcie ze znajomymi z Kiszyniowa. Boją się. Są przekonani, że ich kraj będzie kolejnym celem ataku. Obawa jest o tyle zasadna, że Mołdawia byłaby stosunkowo łatwym łupem. Kraj niewielki i słabo uzbrojony, a do tego ze sporą prorosyjską mniejszością. Ponadto nie jest w NATO, ani w Unii Europejskiej. I ma Naddniestrze, czyli separatystyczną republikę, oderwaną od Mołdawii w wyniku wojny na początku lat 90. XX wieku. W Naddniestrzu stacjonują rosyjskie wojska. Do tej pory było to całkiem sympatyczne miejsce, odwiedzaliśmy je w ramach wycieczek do Mołdawii, ale jak będzie teraz? Jak zachowają się obywatele tego pseudopaństwa? Czy rosyjscy żołnierze z Naddniestrza odegrają jakąś rolę w wojnie z Ukrainą?! Jest ich tam niewielu, ale teoretycznie mogliby uderzyć od zachodu, otwierając kolejny front. Zobacz artykuł: Naddniestrze – Lenin w Tyraspolu.

Naddniestrze, pomnik Lenina w Tyraspolu

Na razie zamknięto lotnisko w Kiszyniowie. Bo leży blisko Ukrainy i jeszcze bliżej Naddniestrza. Bo nie wiadomo co może się wydarzyć. LOT skasował połączenia do końca marca. Wprowadzono stan wyjątkowy, który ma zapobiec prorosyjskim demonstracjom i ewentualnym rozruchom na tym tle. Wszystko działa niby normalnie, hotele, restauracje i rewelacyjne największe na świecie piwnice z winem są otwarte, ale zamiast przyjmować turystów, kwaterują uchodźców z Ukrainy i wydają im posiłki.

Turyście pytają też o Gruzję. Tradycyjnie mamy sporo wycieczek. Pierwsze przewidziane na koniec kwietnia. Kolejne w maju i w czerwcu. Niektórzy dzwonią i piszą maile z pytaniami czy wyjazdy dojdą do skutku. W tym przypadku, przynajmniej na dziś, nie ma żadnych wątpliwości. Wszystko zgodnie z planem. Gruzja nie graniczy z Ukrainą. Tam nie ma żadnych problemów. Samoloty oczywiście polecą bezpieczną trasą, nad Turcją. Zobacz: Gruzja i Armenia. Informacje w związku z sytuacją na Ukrainie.

Ukraińska restauracja w Tyraspolu, Naddniestrze

Podobnie z innymi wyjazdami na Wschód, z Uzbekistanem czy Armenią. Wydaje się, że nie ma też przeszkód, żeby poleciały wycieczki do Emiratów Arabskich i Libanu.

Pod jednym z naszych postów na Facebooku ktoś napisał: „Ja nie wiem jak w takiej sytuacji można podróżować…”. Dostał sporo polubieni. Myślę, że podróżować można tak samo, jak wykłada się towar na sklepowe półki czy zawiązuje krawat idąc do pracy w korporacji albo w urzędzie. Taki zawód. Tak zarabiamy na życie i od tego, co zarobimy płacimy podatki. Co niby mielibyśmy zrobić, odwołać wszystkie wycieczki?! A co ze spektaklami teatralnymi, wystawami, koncertami i weselami? Też odwołać?! Rolnik ma nie zasiać pola, a pisarz nie wydać książki?!

Mołdawia, twierdza w Sorokach, na granicy z Ukrainą

Rozumiem, że entuzjazm może być mniejszy i  radość nie ta. Bo przecież wojna! Ale z drugiej strony, kto wie ile jeszcze wycieczek przed nami?! Wydawało się, że czas pokoju, dobrobytu i wzrostu będzie już zawsze, że zawsze będą otwarte granice. Tymczasem… wszyscy widzimy co się dzieje. Może więc właśnie, to jest najlepszy czas, by pojechać?! Teraz! Bo przyszłość różnie może się ułożyć.

Zobacz też: Ukraina oraz Parapaństwa: Naddniestrze, Górski Karabach…

Para-państwa

Przy okazji wydarzeń na Krymie przypominamy sobie historię Naddniestrza, Górskiego Karabachu, Abchazji i Południowej Osetii. Dziennikarze używają ich jako punktów odniesienia. Ileż to razy można było usłyszeć, że Putin realizuje wariant abchaski. Albo, że Krym stanie się dla Ukrainy tym, czym Naddniestrze dla Mołdawii.

Naddniestrze. Pomnik Lenina w Tyraspolu

Jeździmy tam od lat. Karabach odwiedzamy przy okazji wycieczki do Armenii, a Naddniestrze łączymy z Mołdawią i Odessą. Przekraczamy nieuznawane przez nikogo granice, fotografujemy formalnie nieistniejące flagi i godła oraz budynki rządów, których jakoby nie ma. Otrzymujemy wizy, których nikt nie ma prawa wydawać. Ot, jeden z paradoksów świata. Turyści oczekujący czegoś więcej niż plaża i all inclusive lubią tropić takie tematy. W ich poszukiwaniu mogą przemierzać cały świat. W tym przypadku nie trzeba daleko, te miejsca są w Europie.

flaga_górskiego_karabachu

Flaga Górskiego Karabachu

Wiemy, że pełnią określoną rolę w polityce regionu, że dzięki nim swoje interesy rozgrywa Moskwa. Za ich pomocą utrudnia życie Mołdawii, Gruzji i Azerbejdżanowi. Kreml wykorzystuje je do sabotowania prozachodniego tendencji Kiszyniowa i Tbilisi. Dlatego też quasi-państwa stale goszczą w mediach. Ostatnio mocnej ze względu na ukraińskie wydarzenia. Pojawiają się też informacje o Gagauzji – zapomnianym regionie Mołdawii.

Gdybyśmy mieli poprzestać na powierzchownych doniesieniach, to moglibyśmy dojść do wniosku, że są to jakieś straszne miejsca, w których spotka nas tylko bieda, korupcja i przestępczość. A tak w ogóle, to lepiej omijać je z daleka. Czarne plamy na mapie i nieszczęście dla świata.

Na granicy Gagauzji

Właśnie z tego względu warto tam pojechać. Żeby zobaczyć, że jest inaczej. Niezależnie od tego w co uwikłane są rządy tych niby państw, to przecież żyją tam ludzie. Tacy, jak my. Chcą zarabiać, kupować modne rzeczy, bawić się i jeździć na wycieczki. Z uśmiechem patrzę na reakcję turystów, którzy wjeżdżają do Naddniestrza czy Karabachu pierwszy raz. Są zaskoczeni, że jest tam „tak normalnie”. No, a jak ma być?! Na szczęście to nie jest miejsce takie jak Strefa Gazy. To nie obóz i więzienie. Będąc tam łatwo odnieść wrażenie, że to kraj jak wiele innych. Ani lepszy, ani gorszy, ot średnia tego regionu. Tyle, że nieuznawany przez cały świat. Mimo tego, że w rzeczywistości ma swoje terytorium, granice, armię, policję, walutę i władze (bywa, że wybrane demokratycznie!).

herb_naddniestrza

Na ulicy Tyraspola

Ciekawe to bardzo. Dlaczego więc świat ich nie uznaje? Bo to naruszyłoby interesy krajów od których się odłączyły. Bo stworzyłoby niebezpieczny precedens, groźny dla wielu innych regionów świata, od Chin po Hiszpanię. Wystarczy zdać sobie sprawę w jak trudnej sytuacji dziś postawiony został Zachód przez swoją decyzję sprzed kilku lat o uznaniu Kosowa. Teraz Rosja i Krym powołują się na ten precedens.

Twierdza w Benderach, Naddniestrze

Dlatego też świat pilnuje pozorów, przestrzegając chociażby norm językowych. I tak, w żadnych oficjalnych dokumentach i wystąpieniach sprawującego władzę w niby-państwie nie można nazwać prezydentem, a jedynie „liderem nieuznawanego Naddniestrza”, a człowieka, który de facto jest ministrem spraw zagranicznych nazywać można co najwyżej „szefem służby zagranicznej”. Takie dyplomatyczne konwenanse. Czemuś służą? Między innymi potrzebie symbolicznego ukarania władz terytorium, które zechciało być państwem.

W Górskim Karabachu. Płot z tablic rejestracyjnych z czasów Azerskiej Republiki Radzieckiej

Trudniej mają mieszkający tam ludzie. Skoro nikt nie uznaje ich kraju, to nie uznaje się też tamtejszej poczty, banków i sieci telefonii komórkowej (i w związku z tym, nie można z nimi współpracować). W Tyraspolu, stolicy Naddniestrza, prowadzimy wycieczki do urzędu pocztowego. Żeby podróżnicy mogli kupić na pamiątkę wyjątkowy znaczek pocztowy – taki, którego nie uznaje żadna poczta na świecie poza Naddniestrzem. Jeśli ktoś chce wysłać stąd pocztówkę do Polski musi nakleić na kartkę znaczek mołdawski. Ten nasza poczta zaakceptuje. Naddniestrzańskiego już nie. Nie są uznawane też tamtejsze dokumenty. Dlatego wielu mieszkańców takich regionów przyjmuje paszporty krajów sąsiednich. Dopiero wtedy mogą podróżować po świecie. Naddniestrzanie mają dokumenty rosyjskie, mołdawskie i ukraińskie. Ich własne są nic niewarte.

Stepanakert, pomnik „My i nasze góry” stał się symbolem Karabachu

Lubię odwiedzać te miejsca. Mają swój urok. Górski Karabach to piękne góry i magia miejsca na końcu świata, gdzie dojechać trudno i trafia mało kto. Znacie kogoś, kto tam był? Prawda, że to oryginalny cel wycieczki?! Z rytuałem przekraczania granicy i odbierania wizy w tamtejszym „Ministerstwie Spraw Zagranicznych”. Co ciekawe, bez żadnej biurokratycznej mordęgi, łapówek i utrudnień. Kulturalnie i bezpiecznie. Europa. Podobnie jest w Naddniestrzu. Stołeczny Tyraspol to ciekawe miejsce. Z jednej strony Lenin na głównym placu miasta, z drugiej nowoczesny czterogwiazdkowy hotel, w którym nocujemy i wizyta w wytwórni doskonałych koniaków Kvint. Prawie Ameryka… tyle, że utrzymywana z rosyjskich dotacji. Polecam!

Wycieczka do Mołdawii

Zobacz też artykuł: Lenin w Tyraspolu

Działa na WordPress & Szablon autorstwa Anders Norén