Blog Krzysztofa Matysa

Podróże i coś więcej.

Tag: polityka i turystyka (Strona 3 z 3)

Tahrirowa demokracja

Paradoks związany z dzisiejszą sytuacja w Egipcie, polega miedzy innymi na tym, że nie wiemy, czy stało się dobrze, czy źle! Z jednej strony jest wielkie hura – obalono dyktatora, masy upomniały się o swoje prawa, niech żyje głos ludu! Z drugiej potężna obawa o szanse choćby namiastki demokracji w tej części świata. Gdybym musiał nakreślić najbardziej prawdopodobny scenariusz rozwoju sytuacji, powiedziałbym, że samoczynne zaistnienie demokracji byłoby czystym cudem.

Nie ten czas, nie to miejsce, nie ta kultura. Oczywiście mogę się mylić, wszak cuda się zdarzają. I bardzo bym chciał aby teraz się zdarzył.

Łatwo posądzić zachodnich analityków o rasizm. Przecież przez lata odmawiali Arabom realnych szans na demokrację. Tak, jakby ci byli ludźmi innej kategorii. Takie podejście pomagało uzasadnić poparcia USA i Europy dla tutejszych reżimów. Skoro społeczeństwa nie nadają się do demokracji, to lepiej niech rządzi nimi ktoś twardą ręką, przynajmniej jest porządek.

Bazar Chan al-Chalili w Kairze

Bazar Chan al-Chalili w Kairze

Ale dziś nie o rasizm tu chodzi, tylko o społeczne realia. Każdy, kto zna Egipt nieco bardziej, musi niepokoić się o jego przyszłość. Czy możliwa jest realna demokracja w kraju gdzie jedna trzecia ludzi nie potrafi czytać, gdzie jest potężny problem ubóstwa i idąca z tym w parze podatność na skrajne demagogie? Pytania można by mnożyć. Kto ma rząd dusz i czy znajdziemy tu demokratyczną wykładnię islamu? Nikt chyba nie zakłada, że możliwa jest demokracja wbrew islamowi. Co jest głównym czynnikiem jednoczącym ten naród? Czy przypadkiem nie wrogość wobec Izraela? Z czego są dumni? Ku czemu chcą dążyć?

Teraz, z każdym kolejnym dniem, sytuacja będzie się zmieniała. W newsach coraz mniej upokorzonego Mubaraka, coraz więcej bohatera masowego jakim staną się egipskie problemy. Niektóre zdarzenia będą nas śmieszyć inne wprawiać w zdumienie. Jeszcze inne będziemy piętnować. Ot, społeczeństwo pokaże swoje oblicze. No chyba, ze armia szybko zaprowadzi żołnierski porządek.

„Korespondentka amerykańskiej sieci radiowo-telewizyjnej CBS Lara Logan została pobita i była napastowana na tle seksualnym podczas relacjonowania wydarzeń na placu Tahrir w Kairze”. Oto bardziej pikantne oblicze tak zwanej rewolucji. Ktoś na forum napisał, że trudno się dziwić tłumowi, tak atrakcyjnie wygląda owa gwiazda TV (do zobaczenia tu). Szczerze powiedziawszy, ja kobiety bym tam nie wysłał, a już na pewno nie w takim stroju. CBS może sobie pogratulować.

Do czasu rewolucji prezydent Mubarak był niemal wszędzie

Do czasu rewolucji prezydent Mubarak był niemal wszędzie

Waszyngton zmienił zdanie. Tak jak do tej pory pomagał reżimom, tak teraz zachęca do ich obalania. Piękne to! Takie oczywiste, że aż dziw bierze, że dopiero teraz Biały Dom na to wpadł.

Tyle, że w tę logikę wpisany jest prosty schemat: obalajcie, obalajcie, aż obalicie reżim w Iranie! Oto cel. Największy problem amerykańskiej polityki zagranicznej może rozwiązać się sam. Na ulicach Teheranu zamiast na polu atomowej bitwy. Znowu piękne to.

Wyobraźmy sobie. Za kilka lat nikt nie chce jeździć na wakacje do Hiszpanii. Bo dlaczego tam kiedy są tak fantastyczne miejsca jak Libia, Arabia Saudyjska, Jemen, cała Zatoka Perska łącznie z Iranem? Wszędzie ciepło i piękne plaże. Kurorty jak w Europie. Ludzie kulturalni, otwarci, mili i uprzejmi, nikt nie chwyta za rękaw, nie wciąga do sklepu, nie napastuje turystek… To będą piękne czasy. Już nie mogę się doczekać. Cóż może jednak USA mają rację? Po raz kolejny…

PS. Póki co, upadł Mubarak. Egipcjanie tak go znienawidzili również za to, że wbrew społeczeństwu prowadził proamerykańska politykę.

Boski Egipt Napieralskiego

Skuszony reklamą na kiosku z gazetami zainwestowałem 1,40 zł by dowiedzieć się do jakiego „raju” trafił Grzegorz Napieralski. Na pierwszej stronie czytam, że „lider lewicy pławi się w basenie luksusowego pięciogwiazdkowego hotelu”. Gazeta dodaje też, że taki hotel w Hurghadzie to „spełnienie marzeń każdego wczasowicza”.

Przyglądam się by ze zdjęć zidentyfikować jaki to hotel wzbudził taki zachwyt dziennikarzy „Faktu”, ale idzie mi słabo. Na zdjęciach króluje tors polityka. Trochę z boku żona i dzieci.

Przychodzi mi do głowy kilka refleksji.

Ustawiane te zdjęcia czy też ktoś z biura, a może spośród turystów sprzedał temat gazecie? Turyści raczej odpadają bo pan Grzegorz zapewne wybrał hotel, w którym polskich wczasowiczów jest bardzo mało albo nie ma wcale. Osoby szeroko znane z mediów tak robią, a politycy w szczególności. Są otwarci i chętni do dyskusji przed kamerami, ale raczej unikają kontaktów bezpośrednich, choć i tu są wyjątki. Zdarzało mi się spotykać polityków gdzieś na obczyźnie. Mocno utkwiły mi dwie sytuacje. W obydwu przypadkach sposób zachowania polityka był dla mnie zaskoczeniem.

Lata temu, w samolocie z Egiptu, leciał z nami Jan Maria Rokita. Wtedy jeszcze nikt nie słyszał o jego lotniczych wyczynach. Wsiadł do samolotu ostatni, schował się za żonę siadając przy oknie. Z nikim nie porozmawiał. Nic. Jakby go nie było. Trochę mnie to zdziwiło. Była to przecież dobra okazja by nawiązać autentyczną, a nie telewizyjną więź z wyborcami.

Kilka lat temu w Jerozolimie, przy Ścianie Płaczu spotkałem prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Tu też było zaskoczenie. Myślałem, że będzie bardziej oficjalny i zdystansowany. Tymczasem, prezydent, zauważywszy, że są tam Polacy skierował się do nas. Podał rękę, porozmawiał. Szczegółowo opisałem to tu: Spotkanie z prezydentem Kaczyńskim.

A wracając do głównego wątku, to skąd gazeta miała informacje? I skąd zdjęcia tak dobrej jakości? To może ktoś z biura, które organizowało wyjazd sprzedał newsa na pierwszą stronę? Możliwe, ale raczej wątpię. Takie osoby dostają status VIP i biurom mocno zależy na ich satysfakcji. Przez lata pracy, jako rezydent, miałem z tym styczność. Nie znam sytuacji by biuro wydało swego VIP-a. No chyba, że za obopólną zgodą! To już inna historia. Czasem gwiazda telewizyjna dostaje wakacje gratis, a organizator ma reklamę.

A może Napieralski sam ustawił to z gazetą? Może jako polityk o lewicowej wrażliwości chce przebić postulat prezesa PiS dotyczący masowego wypoczynku Polaków na plażach Egiptu i Tunezji (zobacz)?  I po prostu pojechał sprawdzić jak tam jest. Może?

A jak jest prawda?

Prawda jest taka, że Egipt to kraj bardzo atrakcyjny turystycznie. Za określoną kwotę tu dostaniemy najwięcej. Dlatego tak wielu Polaków tam jeździ. Lider lewicy pewnie też.

Moje spotkanie z prezydentem Kaczyńskim

Jakże paskudna wiadomość! Siedzę przed komputerem w pracy, ale właściwie myślę tylko o tym tragicznym wydarzeniu. Chyba zaczynam rozumieć co mogli czuć Polacy porażeni nagłą śmiercią generała Sikorskiego, a wcześniej zaskoczeni odejściem Piłsudskiego. Jak sobie z tym poradzimy?!

Prezydenta Lecha Kaczyńskiego spotkałem raz, w Jerozolimie. Było to latem 2006 r. Zwiedziliśmy już całe miasto, wycieczkę kończyliśmy pod Ścianą Płaczu. Słońce chyliło się ku zachodowi pięknie oświetlając Kopułę Skały. Zmierzaliśmy w stronę parkingu, kiedy otrzymałem informację, że za chwilę będzie tu prezydent. Zupełne zaskoczenie! Od kilku miesięcy byłem poza krajem, z dala od bieżących wydarzeń politycznych. I gdybym przypadkowo nie potknął się o dziennikarza Telewizji Polskiej, pewnie byśmy się z prezydentem rozminęli.

Jerozolima, 2006 rok

Kiedy powiedziałem turystom: „Słuchajcie za chwilę będzie tu prezydent Kaczyński!” grupa podzieliła się na dwie części. Jedni chcieli koniecznie wrócić i spotkać się z polską delegacją. Pozostali żądali powrotu do autokaru. Odezwały się nasze polityczne animozje, uprzedzenia i emocje.

Z częścią osób wróciliśmy pod Ścianę Płaczu. Nie należałem do zwolenników Lecha Kaczyńskiego, ale w takiej chwili to nie miało znaczenia. To po prostu było spotkanie Polaków, i do tego w tak niezwykłym miejscu. Byłem też pilotem i przewodnikiem grupy, a to zawsze zobowiązuje. Prezydent podszedł do nas, podał rękę, wymieniliśmy kilka zdań. Odniosłem jak najlepsze wrażenie z kontaktu z miłym człowiekiem.

Maria Kaczyńska i polskie turystki

Kobiety z naszej grupy otoczyły wianuszkiem panią prezydentową. Maria Kaczyńska rozmawiała, pozowała do zdjęć, wyraźnie zadowolona z naszego towarzystwa.

Wtedy potraktowałem to na spokojnie, z uśmiechem. Ot swoista atrakcja, dodatek do pracy w moim zawodzie. Dziś jestem bardzo wdzięczny losowi za to spotkanie.

Zobacz też na tym blogu: Wielkanoc w Jerozolimie oraz Izrael – pierwsze wrażenia.

Miliony Polaków w Egipcie i Tunezji

Choć to niedziela, czas odpoczynku, to nie ma wyjścia, trzeba usiąść i napisać. Nieczęsto bowiem trafia się tak ważny powód. Wczoraj dostarczył go prezes Kaczyński. W paru słowach wyniósł turystykę na czołówki serwisów informacyjnych i programów publicystycznych, telewizyjnych i radiowych. Brawo! My, robiący w podróżach, czujemy się dowartościowani. Nasza ciężka praca została politycznie doceniona!

Zacytujmy wypowiedź prezesa:

Plaże Egiptu, Tunezji są dzisiaj zaludnione przez Niemców, Francuzów, Anglików, po części też Rosjan czy Czechów, Polaków tam niezbyt wielu. W 2020 roku muszą być tam miliony Polaków.

Nie mam nic przeciwko milionom Polaków w tych krajach. Lubię Egipt, spędziłem tam masę czasu, tam zaczynałem swoją przygodę z podróżami. (Zobacz: Egipt po raz pierwszy). Dziś żyję, między innymi, ze sprzedaż wycieczek do Egiptu, to nasza specjalność. Warto wszakże zauważyć, że już, i to od ładnych kilku lat, są tam setki tysięcy Polaków. Egipt jest w czołówce destynacji. Trudno o drugi tak atrakcyjny kierunek. Bo całoroczny, bo stosunkowo blisko, i tani! Z tego ostatniego powodu wcale nie królują tam Anglicy, Niemcy czy Francuzi. Ci wybierają droższe wycieczki: Tajlandię, Indie, Sri Lankę, Meksyk i Kubę, a bliżej głównie Wyspy Kanaryjskie i Maroko – to zimą. Natomiast latem południową Europę: Hiszpanię, Włochy, Portugalię.

A my już, a nie dopiero w 2020 r., rządzimy w Egipcie, Tunezji i Turcji. Podobnie jak Rosjanie (ci również z powodu braku wiz), Czesi, Słowacy, Węgrzy i Rumuni.

Ambitny cel na 2020 r.? Żeby było nas stać na droższe wakacje w dalekiej Azji, w Ameryce Południowej, na wyspach Polinezji Francuskiej… To z jednej strony. A z drugiej, politycy powinni raczej myśleć o tym, jak zrobić z Polski atrakcyjną i masową destynację turystyczną. Jak przyciągną turystów, żeby w naszym kraju zostawili duże pieniądze. Oto wyzwanie!

Wycieczki urzędników

Podróże kształcą. Dlatego właśnie (nie śmiemy w to wątpić) politycy samorządów lokalnych rzucili się w wir „służbowych” eskapad. Pisze o tym dzisiejszy Kurier Poranny. Rozbawiło mnie tłumaczenie starosty białostockiego. Jak wyjaśnić podatnikowi prawie tygodniowy pobyt w Portugalii lub wycieczkę do Rzymu? Otóż celem wyjazdów było zapoznanie się z tamtejszymi systemami zwalczania bezrobocia oraz szkolnictwa. Co zyskał na tym nasz powiat? Odpowiedź: nic, bo funkcjonujące tam rozwiązania zupełnie nie przystające do naszych! Następnym razem proponuję sprawdzić to przed wyjazdem. Ja zawsze tak robię. Dzięki temu wiem, że nie wszędzie i nie zawsze warto jechać. A jak już jadę, to korzystam. Jakby co, to służę pomocą. Nie tylko panu staroście.

Strona 3 z 3

Działa na WordPress & Szablon autorstwa Anders Norén