Blog Krzysztofa Matysa

Podróże i coś więcej.

Tag: rosja

Choroba holenderska i wojna na Ukrainie

Tekst ten zacząłem pisać 1 marca, jako jeden z rozdziałów nowej książki. Początkowo nie chciałem publikować go na blogu. Zmieniłem zdanie pod wpływem dziesiątków komentarzy jakie na kilku facebookowych forach wywołał post sprzed paru dni (Co z turystyką?). Widać z nich jak bardzo żyjemy tym tematem, jak jest ważny. I jak ciężko nam zrozumieć to, co się wydarzyło. Dlaczego wojna?! Po co, na co?! Przez jednego człowieka?! Mam nadzieję, że tych kilka zdań rzuci nieco światła na ten problem.

Choroba holenderska

Dotyczy gospodarki. Pojawia się wtedy, gdy kraj tak bardzo skupia się na eksploatacji surowców, że zapomina o pozostałych gałęziach przemysłu. Rozwija się, gdy energia państwa koncentruje się na jednym obszarze, na kopalniach i odwiertach. Angielski termin dutch disease wprowadził w 1977 r. tygodnik „The Economist”, opisując gospodarcze konsekwencje odkrycia dużych złóż gazu ziemnego w Holandii.

Choroba ta charakteryzuje się brakiem równomiernego rozwoju i prowadzi do regresu gospodarczego. Blisko stąd do innego zjawiska zwanego „klątwą surowcową” lub „paradoksem bogactwa”, w ramach którego, kraje pomimo posiadania dużych złóż surowców, charakteryzują się niskim poziomem rozwoju gospodarczego. Innymi słowy, eksploatują bogactwa naturalne, ale nie potrafią przełożyć tego na dobrobyt obywateli. Przykładem są tu takie państwa, jak Meksyk, Wenezuela i Rosja.

Co istotne, łatwo przychodzące pieniądze wykoślawiają nie tylko ekonomię (zapóźnienie całych sektorów gospodarki), ale psują też standardy społeczne (korupcja i nierównomierny podział dóbr).

To, co właśnie dzieje się z Rosją jest przykładem tego typu zjawisk. Olbrzymia gotówka z eksportu surowców energetycznych, w dobrze pomyślanym państwie, wywołałaby szereg pozytywnych procesów w wielu obszarach, od rozbudowy infrastruktury, przez ochronę zdrowia po rozwój społeczeństwa obywatelskiego. Moskwa skupiła się jednak na umocnieniu władzy i przebudowie armii; lekceważąc cały szereg obowiązków nowoczesnego państwa. Zamieniła się w niezbyt pociągającą krzyżówkę stacji benzynowej z czołgiem. Żyła z gazu i straszyła wojną. Nie miała innej propozycji. Nic, czym mogłaby przekonać do siebie, wzbudzić sympatię i zachęcić do naśladownictwa. Żadnej oferty cywilizacyjnej, którą chcielibyśmy zaimportować. Tylko strach i uzależnienie od rur z paliwami. Chore państwo, niedorosłe do warunków dwudziestego pierwszego wieku.

Kilka dni wojny z Ukrainą bezwzględnie obnażyło tę prawdę. Ukazała nam się armia słabsza niż spodziewaliśmy się zobaczyć. Miejscami żołnierze mizerni, słabo wyszkoleni i nieświadomi tego, co robią. Nie ma w ogóle mowy o społeczeństwie obywatelskim, za to jest totalna indoktrynacja, cenzura i są drakońskie kary za mówienie prawdy.

Winą za nieszczęście obarczamy Putina, dywagując nad stanem jego psychiki. Tym samym, zbyt łatwo abstrahujemy od istoty kraju, od mechanizmów nim rządzących. Nie zaryzykuję zbyt wiele twierdząc, że do konfliktu dojść musiało. Musiało, bo wojna (lub straszenie nią) była jedyną drogą, którą Moskwa mogła wypracowywać taką pozycję w Europie, na jakiej jej zależało. W to inwestowała, tę zdolność rozwijała. Kreml potrzebuje mocno osadzić się w Europie, bo stąd czerpie kapitał, technologie i cywilizacyjne wartości. Potrzebuje Zachodu również jako przeciwwagi dla Chin. Najlepsze dla Moskwy jest balansowanie pomiędzy tymi dwoma biegunami. Rosja na obrzeżach Europy jest bardziej podatna na naciski, wypchnięta poza nawias, stanie się całkowicie zależna od Pekinu. Uderzając na Ukrainę, Putin rozpoczął walkę o miejsce na kontynencie. Zdobyć je może tylko kosztem swoich sąsiadów (w tym i Polski!). Stąd ta wojna.

Stąd też wielkie obawy w Mołdawii, niedużym kraju, pozbawionym ochrony NATO i Unii Europejskiej. Moi znajomi z Kiszyniowa obawiają się, że ich ojczyzna może być kolejnym celem rosyjskiego ataku.

Patrząc z historycznego punktu widzenia, to Rosja była ważną, wręcz podstawową częścią panującego na kontynencie ładu wtedy, gdy obejmowała tereny Europy Środkowo-Wschodniej. To cały XIX wiek, aż po pierwszą wojnę światową. Gdy przez odradzającą się Polskę, w wyniku wojny 1920 roku, została odrzucona daleko na wschód, to wypadła poza margines europejskiego układu sił i współpracy. Wróciła do niego w 1939 roku, zajmując wschodnią część II Rzeczpospolitej. To prosta zależność. Rosja odsunięta gdzieś w okolice granicy Rzeczpospolitej Obojga Narodów gwałtownie traci na znaczeniu. Rosja ulokowana nad Bugiem i Wisłą staje się ważną częścią europejskiego ładu, współtworzy go i uczestniczy w rządzeniu kontynentem. Wtedy staje się najważniejszym partnerem Niemiec i Francji. O to właśnie gra Moskwa!

Mamy więc motyw. Potrzebna była jeszcze sposobność. Tę zapewniły pieniądze z Zachodu. I tu wracamy do „choroby holenderskiej”. W jej wyniku pojawia się nie tylko regres gospodarczy. Kolejnym skutkiem może być nadzwyczaj optymistyczne szacowanie swoich możliwości. Mam pieniądze, łatwo mi przychodzą, więc porywam się na rzeczy kosztowne, z fantazją, na granicy możliwości. Jeśli się nie uda i wszystko stracę, to nic, przecież ropa i gaz przyniesie kolejne fundusze. Na tej zasadzie Emiraty Arabskie budują Dubaj, a Rosja rozpoczyna wojnę. Duża kasa dała Kremlowi duże możliwości. Każda importowana baryłka ropy, każdy wagon węgla, przybliżał Putina do wojny. Łatwo zarobione pieniądze przyniosły tragiczne skutki. Dla Ukrainy, ale i dla Rosji.

Zobacz też: Ukraina

Moskwa turystycznie

Właśnie wróciłem. Byłem kilka dni, kolejny już raz. Konsekwentnie organizujemy wycieczki. Co prawda nie jest to kierunek tak popularny, jak na przykład Gruzja, ale zawsze. Trochę przeszkadza polityka. Pewnym utrudnieniem jest również procedura wizowa. Wiza do Rosji trochę kosztuje (około 260 zł plus opłata za usługę jeśli korzystamy z pomocy wyspecjalizowanej agencji) i wymaga odrobiny zachodu. Dziś łatwiej jest nawet z Iranem, w przypadku którego promesę na wjazd uzyskać można drogą mailową, bez konieczności wizyty w ambasadzie.

Sobór Wasyla Błogosławionego

Sobór Wasyla Błogosławionego

Chodziłem po ulicach Moskwy, odwiedzałem popularne wśród turystów miejsca. Masa ludzi. Obok siebie wycieczki z Izraela i z Libanu. Chińczycy, Niemcy, Hiszpanie, Francuzi… Polaków mało. Szkoda. Możemy się różnić i mieć przeciwstawne interesy, ale poznawać się chyba warto.

Jaka jest Moskwa? Można powtórzyć kilka mocno wyeksploatowanych truizmów, że wielka i przytłacza ogromem, że niemiłosiernie zakorkowana i jak tylko się da to najlepiej poruszać się metrem. No i, że błyszczy bogactwem. Coś jeszcze? Miejscami wygląda jak duży plac budowy. Rozrastają się przedmieścia i naprawiane jest centrum. Wielkie dźwigi psują panoramę okolic placu Czerwonego, szczególnie tym turystom, którzy chcieliby zrobić pocztówkowe zdjęcie. Po dziesiątkach lat komunizmu wiele zabytkowych kamienic wymaga poważnego remontu. Część inwestycji przeszła w stan letargu i czeka na lepsze czasy. Da się zauważyć, że kryzys rzeczywiście jest.

Pomnik Bułata Okudżawy na Arbacie

Pomnik Bułata Okudżawy na Arbacie

A propos kryzysu. Menadżer z dużego kompleksu rozrywkowego powiedział mi, że zamówienia spadły o 30 procent. Mniej imprez, przyjęć i wesel. Wszedłem do niewielkiego osiedlowego sklepu. Najtańsze pomidory po 120 rubli za kg. To równowartość 8 zł. Taka cena w środku lata!  Drogie są wędliny i nabiał. Przeciętni Rosjanie odczuwają skutki politycznej zawieruchy.

Rosyjska kuchnia

To ciekawe zjawisko. Miejscowi mówią, że mało mają potraw specyficznych i wyjątkowych. Pierogi, bliny, barszcz, kiszone ogórki, słonina… Polacy to znają. No chyba, że sięgniemy po dania, które pochodzą z Azji, a które w Rosji już się na dobre zadomowiły. Wtedy mamy na bogato. Czymś oczywistym w moskiewskich restauracjach są dania kaukaskie i uzbeckie. Kulinarnym bogactwem jest tamten region i Rosjanie są tego świadomi. Gruzińskie potrawy w Moskwie? Bez problemu w wielu restauracjach! Są czymś tak oczywistym jak woda Borjomi.

Gęstą i dobrze przyprawioną zupę charczo oraz naprawdę smaczne samsy z baraniną zjadłem nawet w barze na lotnisku Szeremietiewo. Poczułem się jakbym zmieszał Gruzję (charczo) z Uzbekistanem (samsy). Do wyboru był jeszcze środkowoazjatycki płow, czyli ryż z mięsem i warzywami.

Czego szukam, z czego się cieszę? Zawsze z ochotą kosztuję prawdziwej solianki, to jedna z lepszych zup jaką znam (prawidłowy zapis w języku polskim to solanka, tyle, że powszechnie zadomowiła się w wersji błędnej, chyba ze względu na zbieżność z wymową rosyjską). Bywa, że zamawiam zestaw zakąsek z kieliszkiem wódki. Lubię tutejszy żytni chleb. Ten ostatni, podobnie jak dobrze zrobione śledzie (z szubą na czele!) jest obowiązkowym punktem moich wizyt w Rosji.

Zabytki i zwiedzanie

Z czym kojarzy się Moskwa? Pamiętam jak zastanawiałem się nad tym przed moim pierwszym wyjazdem, kiedy nie znałem jeszcze miasta. Pierwsze skojarzenie? Oczywiście Kreml, plac Czerwony, słynny dom towarowy GUM i kilka budynków przypominających nasz Pałac Kultury. Była jeszcze historia o zdobyciu Moskwy przez wojska polsko-litewskie w XVII wieku i późniejsza nieudana wyprawa Napoleona. No i Galeria Trietiakowska.

Pawilon Armenii na terenie WDNCh

Pawilon Armenii na terenie WDNCh

W tym sensie Moskwa jest prosta. Żeby odhaczyć kilka najważniejszych punktów wystarczy jeden dzień. Wszystko według schematu: zdjęcie na placu Czerwonym i miasto zaliczone. Najlepiej sfotografować się na tle soboru Wasyla Błogosławionego. Ten budynek to symbol Moskwy. Chyba każdy go rozpozna.

A jeśli chcemy ambitniej? Jak w każdym znanym mieście, tak i tu można wybrać „listę obowiązkową”. Kreml, Arbat, sobór Chrystusa Zbawiciela, Galeria Trietiakowska, Teatr Bolszoj… Z tym, że w przypadku niektórych miejsc może pojawić się rozczarowanie. Na pierwszy rzut oka nie zachwycają. Chociażby Arbat. Wizualnie to zwykły deptak. Ciekawszą architekturę, i podobne atrakcje znajdziemy w niejednym polskim mieście. I to bez cienia przesady. Okoliczne kamienice to dopiero XIX wiek, wcześniejsze budynki spalono kiedy nadciągał Napoleon. W sumie nic szczególnego. No chyba, że ktoś przyjdzie tu z dobrym przewodnikiem lub sam się mocno oczyta. Wtedy Arbat nabierze znaczenia i zaczynie snuć swoją opowieść, poczynając od artystów, poetów i pieśniarzy. Z ulicą tą kojarzymy Puszkina i Okudżawę. Tu mieszkał tytułowy Mistrz z powieści Bułhakowa „Mistrz i Małgorzata”. Potem opowieść  zahaczy o kontestatorów i opozycjonistów schyłkowego ZSRR. Wspomni kino Chudożestwiennyj, otwarte w 1909 roku, w kinematografii rosyjskiej zajmujące wyjątkowe miejsce. A na końcu zaprowadzi nas przed olbrzymi budynek Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Jak człowiek spróbuje sobie wyobrazić ilu ludzi tam pracuje, to i ambicje kraju zrozumie.

Widok Kremla od strony rzeki

Widok Kremla od strony rzeki

Każdy podróżnik ma swoje własne ścieżki. Tym różni się od masowego turysty. (Na ten temat polecam artykuł Zwiedzanie). Moskwa jest kolejnym przykładem na to, że warto zejść z utartych szlaków i zamiast męczyć się w tłumie turystów z całego świata, pojechać metrem gdzieś w bardziej klimatyczne okolice. Może nie będą najpiękniejsze i najcudowniejsze, ale dadzą nam więcej z lokalnego klimatu. Wolę pójść gdzieś w towarzystwie Rosjan, niż w tłumie Japończyków. To jedna z metod. Podążać za miejscowymi. Zobaczymy wtedy co dla nich jest ważne, gdzie spędzają wolny czas, jak się bawią. Posłuchamy co mówią. To zwiększa szanse na zrozumienie, na rzeczywiste dotknięcie kraju. Takim miejscem jest na przykład Centrum Wystawowe znane powszechnie pod nazwą WDNCh. Dość odległe, więc zagraniczni turyści rzadziej tam trafiają. Ale kiedy jest ładna pogoda, to pełno tam ludzi. To Rosjanie. Zachwycają się kolorowymi fontannami i pałacami wzniesionymi kiedyś przez republiki dawnego ZSRR. Rozległy, przyjemny teren. Akurat na dłuższy spacer.

Autor i Teatr Wielki (Bolszoj)

Autor i Teatr Wielki (Bolszoj)

Długo można by pisać o Moskwie. Miasto olbrzymie, więc i temat obfity. Mam wrażenie, że jeszcze nieraz do niego wrócimy. A póki co, to wszystkim polecam wycieczkę. Naprawdę warto się tam wybrać. Moskwa zaintrygowała mnie na tyle, że chętnie będę tam wracał.

Wycieczka do Moskwy

Działa na WordPress & Szablon autorstwa Anders Norén