Przeczytałem „Kapuściński non-fiction”. Czytałem długo, niektóre fragmenty po kilka razy. Wrażenie ogromne, takie, że muszę odczekać zanim pozbieram myśli. Zobaczę co zapamiętam, co niejako automatycznie, trochę poza mną, umysł uzna za istotne. Jeśli nic, to znaczy, że nie ma o czym pisać.
Za dużo szumu. Wszyscy piszą, dyskutują; w radiu, w telewizji. Najmniej o – moim zdaniem – najistotniejszych kwestiach z tej książki. Metodologia reportażu, historia PRL-u, teczki, małżeńskie problemy… To króluje. A ja bym chciał o Etiopii, o Indiach, o Egipcie, o Bliskim Wschodzie… A najbardziej o tej szczególnej, mistycznej więzi Kapuścińskiego z Herodotem. Chyba, że i to autor po prostu wymyślił, genialnie tworząc własną legendę. Nie wiem. Domosławski sprawił mi kłopot. Dlatego potrzebuję czasu.
Żeby odreagować sięgnąłem po przeczytane już książki Kapuścińskiego. Czytam „Autoportret reportera” złożony z prasowych wypowiedzi mistrza reportażu i „Podróże z Herodotem”. Sama lektura literackiego języka Kapuścińskiego przynosi ulgę, daje zadowolenie, przyjemność. Cieszą się tym pamiętając oczywiście o wszystkich merytorycznych zastrzeżeniach, które miałem od kiedy zacząłem jeździć po świecie.
Weźmy fragment z „Podróży z Herodotem”. Rozdział o wizycie autora w Kairze („Widok z minaretu”). Jest tak nieprawdopodobny, tak nierealny, że tylko jakimś cudem może być prawdziwy. Reporter specjalizujący się w krajach Trzeciego Świata, radzący sobie w trudnych warunkach, mógł być aż tak naiwny? Tak strachliwy? Spanikowany? I tak pozbawiony elementarnego zrozumienia dla miejsca, w którym się znalazł? Możliwe? Raczej nie. Ale tekst wyszedł z tego piękny! O to chodziło? Tekst ponad wszystko?!
Bywało różnie. Z pół roku temu, przygotowując się do kolejnej wyprawy na Bliski Wschód sięgnąłem po książkę do której nie zaglądałem od czasu studiów. To „Chrystus z karabinem na ramieniu”. Niektóre fragmenty (rozdział „Fedaini”) czyta się z trudnością. Za bardzo razi prosta peerelowska propaganda. Dobrzy Arabowie, źli Izraelczycy. Brakuje wyważonych sądów, rzeczywistych prób zrozumienia problemu. Gdzie się podziała wielkość autora? W książce Domosławskiego nie znajduję na to odpowiedzi! Póki co. Może przyjdzie z czasem.
Zobacz też: Biografia Kapuścińskiego.
Dodaj komentarz