Blog Krzysztofa Matysa

Podróże i coś więcej.

Pierwszy maja, dzień hultaja

Robotnicze święto postanowiłem uczcić godnie i poszedłem do pracy. Na kilka godzin, żeby uporządkować zaległe sprawy. A, że biuro mam w centrum miasta, to oczywiście trafiłem na pierwszomajowe imprezy. Zatrzymałem się na chwilę. Akurat przemawiał regionalny przewodniczący jednego ze związków zawodowych. Mówił ostro. O biedzie i o milionach Polaków żyjących w strasznych warunkach. Mówił, a czasem nawet krzyczał. Było o społeczeństwie, które z braku pieniędzy leczy się głównie czosnkiem. Było o ludziach pracy i o bezrobotnych (ciekawe zestawienie). A wszystko to mówca zderzał z bogatymi hochsztaplerami, z majątkami zdobytymi w podejrzany sposób. Wypominał piękne domy z basenami i prywatną opiekę medyczną. Czysty populizm.

Policzyłem, słuchało go prawie 90 osób. Główny plac Białegostoku, 1 maja, południe. Jakoś blado z poparciem. Ale tak na pierwszy rzut oka, to biednych tam nie widziałem. Panowie w garniturach, działacze, związkowcy…
  

Moją uwagę zwróciła dysproporcja: mało uczestników demonstracji, dużo dziennikarzy. Radio, telewizja, fotoreporterzy. Niesamowitą promocję ma polityka. Garstka ludzi stoi w reprezentacyjnym punkcie miasta, zabezpiecza to mnóstwo policji, a o wszystkim powiedzą i napiszą  media. Super, każdy by tak chciał. Stałem tak i oglądałem zazdroszcząc nieco, ale czas naglił, musiałem iść do pracy. Ciężkie życie podłego kapitalisty. Musi pracować nawet w robotnicze święto.

Odchodząc słyszałem jeszcze za plecami jak przemawiający wzywał do poparcia w wyborach prezydenckich jednego z kandydatów. Konkretnie, z imienia i nazwiska, przewodniczącego jednej z partii. Podobno to bardzo ważne, tak mówił.

W biurze nazbierało się tego trochę. Targałem właśnie ciężki karton z makulaturą do śmietnika (z segregacją oczywiście) kiedy minął mnie pochód jakiejś młodzieżówki pod czerwonymi sztandarami. Znowu garstka ludzi, kilkudziesięciu. Z młodych gardeł głośne okrzyki. Zapamiętałem: Chodźcie z nami, nie z liberałami! oraz: Nasze prawo, prawo pracy! Intonowali to jakoś tak dziwnie, że kojarzyło mi się z zabawą z dzieciństwa: Gąski, gąski do domu!

W tle było słychać jeszcze inne, natarczywe dźwięki. To muzyka z festynu miejskiego na rynku przy ratuszu. Może tam była lepsza frekwencja. Nie wiem, nie miałem czasu sprawdzać, wróciłem do pracy.

Jak myślę o tym teraz, po kilku godzinach, to mam wrażenie mega surrealizmu. Aż trudno uwierzyć, że to naprawdę się wydarzyło. Taki obraz: pusta ulica, w eskorcie policji, idzie grupka młodych ludzi z czerwonymi flagami. Nie utożsamiam się z nimi i nie podzielam poglądów, ale na swój sposób podziwiam. Za to, że im się chciało! To jak artystyczny performance. Tak, to odebrałem.

A może to jest pomysł na turystyczną promocję? Żeby tak zorganizować pochód jak za dawnych czasów. Może taki przekrojowy, w strojach i stylizacji różnych okresów, od końca XIX wieku po rok 1989. Telewizja by pokazała, ludzi trochę by przyjechało. A niejednej osobie pewnie i łezka w oku by się zakręciła.

Słowo hultaj należy już do archaizmów. Używane (w pokoleniu moich dziadków) na określenie kogoś pomiędzy leniem, a nicponiem. Pierwszy maja, dzień hultaja, to powiedzonko, którym próbowano odreagowywać przymus uczestnictwa w pochodach pierwszomajowych. Dziś już chyba zapomniane, a szkoda bo ma przecież swoją wartość. Spokojnie można by je wykorzystać przy organizacji wspominanego wyżej stylizowanego, historycznego pochodu. Jako hasło przewodnie kontrmanifestacji 🙂

Poprzednie

Majówki (nie)wątpliwy czar

Następne

Polacy na Litwie

Komentarzy: 4

  1. Żeby cokolwiek zorganizować i pociągnąć za sobą naród to trzeba najpierw chcieć i mieć dobry pomysł…Inaczej ten dzień zawsze będzie już upolityczniony i to raczej wiecowy niż pochodowy. Ot taki minimalizm. Hultaj – zapomniane ale mimo to bardzo sympatyczne określenie, wszystko zależy od spojrzenia…na 1 maja też 😉 Pozdrawiam!

  2. Twój blog został oceniony na oceny-smizze.

Dodaj komentarz

Działa na WordPress & Szablon autorstwa Anders Norén