Jest artysta. Uznany, doceniany. Można nawet powiedzieć, że to liga światowa. Co ważne dla poruszanego tu problemu, artysta jest zakorzeniony w tym regionie; stąd wyrasta jego twórczość, stąd bierze się oryginalność artysty.

 

I jest miasto. Około 300 tys. mieszkańców,centrum regionu z którego pochodzi i w którym tworzy artysta. Ośrodek akademicki (podobno), wiec powinno być centrum intelektualnym. Duże aspiracje.Miasto pretendowało nawet do miana Europejskiej Stolicy Kultury. Starać się oczywiście trzeba, ale akurat ten pomysł już na starcie był bez szans. Za wysokie progi. Może zamiast porywać się na rzeczy nierealne lepiej skupić energię na czymś, co rzeczywiście można osiągnąć. Poszukać swojej niszy, swoich pięciu minut. Kilka dni temu okazało się, że miasto odpadło z gry już w przedbiegach. Oczywiście nikogo to nie zaskoczyło.

 

Ta decyzja o odrzuceniu miasta z eliminacji do miana Europejskiej Stolicy Kultury zbiegła się w czasie z przedziwną decyzją Dość Ważnego Gremium. Otóż rada opiniotwórcza przy konserwatorze zabytków nie zgodziła się by artysta upiększył, uatrakcyjnił i pomógł wypromować miasto. Powód? Planowana przez artystę instalacja przypominająca łuk triumfalny miałaby „rozbić układ przestrzenny Rynku Kościuszki, jako barokowego placu”.

  

Tu miał stanąć łuk triumfalny

Wyjaśnijmy. Artysta to malarz, Leon Tarasewicz. Miasto, to mój rodzinny Białystok. I właściwie tylko z sympatii do Białegostoku piszę ten tekst. Robię to w nadziei, że prezydent miasta skorzysta jednak z propozycji artysty.

 

Na szczęście opinia rady nie jest wiążąca. Konserwator zabytków może ja wziąć pod uwagę lub zupełnie zignorować.Na co się zdecyduje? Trudno przewidzieć. Dotychczasowe poczynania sugerują raczej, że ochrona zabytków nie jest dla władz priorytetem (np. dopuszczenie do zniszczenia Bojar – wspaniałej miejskiej drewnianej zabudowy, która mogła być co najmniej taką turystyczną atrakcją jak katowicki Nikiszowiec).

 

Panie Leonie. Nie znamy się. Nigdy Pana nie spotkałem, nie miałem okazji porozmawiać. Ale oczywiście znam Pana prace. Wiem też jak mogłyby być pomocne w promocji Białegostoku. Jeśli władze miasta zdecydują jednak, że ważniejszy jest „barokowy układ”, to będę miał dla Pana inną propozycję. Może zgodziłby się Pan zaprojektować coś mniejszego naprzeciw mojego biura (róg ulicy Liniarskiego i św. Mikołaja). Może tu się zgodzą. To lepsze miejsce niż jakieś krzaki w parku,które Panu alternatywnie proponują. Jak Pan popatrzy na ten fragment Białegostoku, to może przyjdzie Panu do głowy ciekawa artystyczna koncepcja.

 

Białystok ma swoje atrakcyjne strony, ale też czegoś mu brakuje. Nie ma polotu. Brak odrobiny artystycznego szaleństwa. Wyjdźmy ze sztuką poza galerię Arsenał i teatr Wierszalin.Zainspirujmy artystyczny ferment. Ulica w centrum miasta to idealne miejsce.Zacznijmy od terenu przy moim biurze. Szczerze się polecam.

 

I ostatnia już refleksja. Za 100lat będzie ulica Tarasewicza, stworzone zostanie Centrum Tarasewicza i będziemy się szczycić, że żył wśród nas. Tak jak dziś robimy z Zamenhofem. A w tym Centrum będą makiety instalacji, które Tarasewicz zbudował w innych miastach. I pewnie będzie jakiś tekst, że coś podobnego miał stworzyć w Białymstoku, ale niestety nie wyszło. O ironio losu…