Jest lipiec i właśnie przyszedł mi do głowy pomysł na ten artykuł. Pewnie lepiej byłoby przysiąść do niego w grudniu lub styczniu, żeby podsumować stary rok i zaplanować nowy, ale trudno, jest jak jest, zrobię to w środku lata. Zresztą, nie jestem odosobniony. Kilka dni temu weszła w życie nowa ustawa o usługach turystycznych, z dniem 1 lipca zmieniając reguły gry i zasady relacji biura podróży z klientem. W szczycie sezonu! Wiadomo powszechnie, że przykład idzie z góry, więc czuję się usprawiedliwiony. Skoro majestat państwa może, to i ja spróbuję.

Indie, jeden z całorocznych kierunków. Na zdjęciu poranek w Waranasi.

Łatwo pisać właśnie teraz, ponieważ turystyczny rok jest przewidywalny. Z góry wiadomo, co będzie. Tylko jakieś nadzwyczajne okoliczności mogłyby zakłócić prawidłowości, do których zdążyliśmy przywyknąć. Jak więc wygląda powtarzany od lat schemat? Otóż:

Zima. Narzekanie na pogodę i wzdychanie do lata. Czekanie na wakacje, na słońce i na urlop. Pierwsze pytania o ceny, o first minute i jak zwykle: „dlaczego tak drogo?”. A może w last minute będzie taniej? Mnóstwo pytań. Jaką strategię wybrać, kupić teraz czy czekać do ostatniej chwili? Zaryzykować urlop nad polskim morzem czy raczej postawić na ciepłe kraje? W prasie branżowej doniesienia z przedsprzedaży,  informacje o tym, jakie kierunki mają powodzenie i jak kształtują się trendy. W międzyczasie ferie, trochę nart, nieco wycieczek egzotycznych, ale generalnie, w turystyce zima jest po to, żeby czekać na lato.

Turystyczna zima potrzebuje śniegu. Na zdjęciu meczet w Kruszynianach.

Wiosna. Z pozoru niemrawa, zanurzona jeszcze w zimowym nastroju, na poły śpiąca, ale już wiadomo, że zaraz wybuchnie sezonem na wycieczki. Pierwszym symptomem są obrazki na Instagramie. Jeśli nagle tysiącami pojawią się zdjęcia krokusów z Doliny Chochołowskiej, to znaczy, że już się zaczęło i zaraz wiosna uderzy z pełną mocą. Apogeum będzie stanowił weekend majowy. Brutalnie i bez żadnych ceregieli wyrwie turystów z zimowego snu. Informacje o tym, że zbliża się ten szczególny moment pojawią wszędzie, od telewizji po ulotki osiedlowego sklepu. W gazetach i w internecie uwagę przyciągać będą porady, pomysły i rankingi. Dokąd pojechać, gdzie warto, co wybrać, z kim, za ile i dlaczego. Generalnie artykuły te mają pomóc w jak najlepszym zaplanowaniu majówki. Tyle, że akurat to, dawno już zostało zaplanowane. Siła popytu jest tak wielka, że samoloty i hotele trzeba rezerwować z dużym wyprzedzeniem. W przypadku niektórych kierunków robimy to nawet rok wcześniej. Tak więc porady czytane w kwietniu mogą się przydać, i owszem, ale w zaplanowaniu majówki na przyszły rok. Nie udało się teraz, za późno się obudziliśmy? Zabrakło miejsc albo ceny szaleńczo poszły w górę? Nic to, zaraz przyjdą wakacje, a z nimi kolejne turystyczne wyzwania. Będzie okazja, żeby się zrehabilitować i w porę zrobić rezerwację.

Wiosna w Armenii. Świątynia w Garni.

W międzyczasie, od początku maja do końca czerwca też można podziałać. Kwitnie turystyka wewnętrzna, jest to sezon na wycieczki szkolne, weekendowe wyjazdy integracyjne, ogniska, imprezy i zwiedzanie. Od Bałtyku po Tatry. Dobry czas na wszelkiego rodzaju autokarowe wypady, również do krajów sąsiednich. Są momenty, że brakuje pilotów wycieczek, autokarów i miejsc w hotelach.

Lato. Wakacyjny terror w pełni. Chcesz czy nie, czujesz się przymuszony, trzeba gdzieś wyjechać. Nawet jeśli nie masz ochoty, bo po prostu lubisz pracę albo nie jesteś zmęczony. Nieważne, atmosfera taka, że wstyd się przyznać, iż chciałoby się inaczej. Mus to mus, więc zaczyna się nerwówka. Co wybrać, jaki kierunek, hotel ten czy inny? Już rezerwować czy poczekać jeszcze kilka dni w nadziei, że ceny spadną?! Turystyka i stres, są jak siostra i brat, żyć bez siebie nie mogą. Ile to trzeba się nadenerwować, żeby dobrze wybrać i zdążyć z rezerwacją!

Latem rządzi plaża. Albania, Durres.

Lipiec to jeszcze pół biedy, jakoś tam się pracuje i można urlop odkładać na drugą część lata, ale sierpień jest miesiącem bezwzględnym. Nielubiący wakacji są bez szans. W polityce nudy, w telewizji też, w radiu ulubione audycje spadły z anteny. Miasta wyludnione, znajomi powyjeżdżali i bombardują zdjęciami na Facebooku. Wcześniej nie posądzałbyś siebie o takie tendencje, ale pod ich wpływem zaczynasz zazdrościć. Może więc jednak pojechać? I też wrzucać fotki?

W gazetach lekkie tematy, wakacyjne, na plażę. Redakcje kombinują, żeby były w klimacie, więc podobnie, jak przed weekendem majowym, mamy wysyp artykułów o turystyce. Polak na wczasach, plusy i minusy Bałtyku, najlepsze plaże, śmieszne sytuacje z pracy pilota wycieczek, letnie romanse, i tak dalej. Rankingi, poradniki i quizy, w których można sprawdzić, jakim kto jest turystą.

Nie ma gdzie uciec, wszędzie wakacyjna atmosfera. Lato ma swoje prawa. Nawet jeśli akurat pada deszcz i jest zimno.

Iran, Persepolis. Najlepsza pora na wycieczkę to kwiecień i październik.

Jesień. Przez jakiś tydzień zastanawiamy się nad tym, czy to już. Trochę niepewności, oglądanie się na pogodę i zaczynające spadać liście. W sumie zimno nie jest, a i kalendarzowo, to jeszcze niby lato. Ale zaraz wszystko się wyjaśni. Życie nabierze większego tempa, miasta utkną w korkach, a dzieci pójdą do szkoły. Wpadniemy w znane, dobrze uformowane koleiny. W radiu znowu zagości ulubiona audycja, a gazety wypełnią się poważniejszymi tematami. Życie wróci do normy. Jasnym więc będzie, że to już jesień.

I w związku z tym pojawi się ona, powakacyjna depresja. Żyć będzie w kawiarnianych rozmowach, na portalach społecznościowych i w medialnych doniesieniach. O tej porze roku temat to obowiązkowy, wręcz idealny na zakończenie urlopowego sezonu. Jest podsumowaniem mijającego lata i wprowadzeniem do tego, co właśnie się zaczyna. Oczywiście, potraktowany zostanie z przesadą, pewnie po to, by nadać mu większe znaczenie. Do depresji przecież jeszcze daleko, mówić można raczej o małym smuteczku, co najwyżej chandrze, ścielącej się jak pierwsze wrześniowe mgły. Zresztą, jak można mieć depresję po udanym urlopie?! Jeśli się wypoczęło (a wakacje po to właśnie są) to do pracy powinno się wracać pełnym energii. Jeśli teraz, na styku lata i jesieni, ktoś pisze o depresji, to chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, co będzie w listopadzie! Właśnie ten miesiąc jest wyzwaniem turysty. Powszechnie uważany za najgorszy w roku. Dlatego powodzeniem cieszą się listopadowe wycieczki do egzotycznych krajów. Szuka się miejsc, gdzie świeci słońce i krajobraz zaraża optymizmem.

Co prawda, jak napisano wyżej, to zima jest właśnie po to, żeby planować letni urlop, ale część osób zaczyna już jesienią. W biurach pojawią się pierwsze katalogi z nagłówkiem first minute. Coraz częściej się zdarza, że od razu po powrocie z wycieczki rezerwujemy kolejną, na przyszły rok. Wybór większy i urlop można spokojnie zaplanować. A i czekać wtedy jest na co, bo jeśli wyjazd pięknie się zapowiada, to dłużej można się cieszyć tym, co jeszcze przed nami. Mówiąc krótko, jak ktoś lubi wakacje i wyjazdy, to takie rozwiązanie ma sens, bo nadchodzącym latem cieszyć się można już jesienią.

Zobacz też: Jesień w turystyce.

Nepal, jeden z egzotycznych kierunków na jesień. W tle Annapurna.

Taki jest właśnie turystyczny rok. Od wakacji do wakacji. Od urlopu do urlopu. Szukamy długich weekendów, pięknych wycieczek i najlepszych ofert. Kalendarz jest ważny, a w nim takie daty, jak Boże Narodzenie i sylwester, ferie, Wielkanoc, majówka, 15 sierpnia i 11 listopada, czyli te, które mogą prowokować do wyjazdów. Branża turystyczna z dużym wyprzedzeniem kreuje atrakcje i zachęca, jak tylko może. Jeździmy więc. Według danych Światowej Organizacji Turystyki w 2017 roku w podróż udało się aż 1,322 miliarda osób, o 7 proc. więcej, niż w roku poprzednim.

Autorskie biuro podróży: Krzysztof Matys Travel