Nie tak popularna jak Madryt i Barcelona, ale na pewno nie mniej atrakcyjna. Mnie przypadła do gustu nawet bardziej. Urzekła architekturą, zarówno zabytkową, jak i współczesną. Ma piękną plażę i lokalny klimat, czyli coś, co zdefiniować trudno, ale jeśli już to coś jest, to stanowi spory turystyczny atut.

Plac przy Mercado Central. Do Mercado zajrzeć należy koniecznie!

Wybraliśmy się tam w ramach ferii. Szukając pomysłu na zimowe kanikuły, przypomniałem sobie, że o Walencji myśleliśmy latem, ale wtedy zwyciężył Madryt. Teraz wyszła wycieczka złożona z dwóch członów, najpierw kilka dni w Krakowie, później weekend na południu Hiszpanii.

Urzekająca architektura Walencji

Atuty

Niedrogie połączenia lotnicze z Krakowa. Bilety w Ryanerze można było kupić już za kilkadziesiąt złotych. Oczywiście wszystko zależy od terminu, tydzień później ten sam bilet może być dziesięć razy droższy.

Widokówki z Walencji

Pogoda. Słonecznie i wiosennie. Przeskoczyliśmy z polskiego plus dwa, na hiszpańskie plus dwadzieścia. Czułem się jak u nas pod koniec kwietnia, mam wrażenie, że wyprzedziliśmy wiosnę o jakieś dwa i pół miesiąca. Stoliki kawiarni i restauracji ustawione na zewnątrz, wieczorami mnóstwo ludzi. Niemal wakacyjna atmosfera.

Ciudad de Las Artes Las Ciencias (pol. Miasteczko Sztuki i Nauki). Na głównym zdjęciu wyżej ten sam obiekt nocą

Kuchnia. Kto zna i lubi Hiszpanię, ten wie i rozumie. Tym razem zabieram ze sobą smak kalmarów, były świetne, jedne z najlepszych, jakie jadłem. W przypadku Walencji wspomnieć należy oczywiście o paelli. O tej miejscowej, z mięsem i z fasolą. I o tym, że sama potrawa właśnie z tego regionu Hiszpanii się wywodzi, bo pojawić się mogła dopiero, gdy Maurowie przywieźli tu ryż.

Warto też podpowiedzieć, że o tej porze roku miejsce to zachwyci miłośników owoców, bo za niewielkie pieniądze zjemy świeże i pyszne papaje, mango czy truskawki. A drzewa obsypane są dojrzewającymi właśnie mandarynkami i cytrynami.

Plaza de la Virgen katedra, z prawej strony katedra. 4 lutego. Na zdjęciu nasze worki turystyczne

Zwiedzanie. Miasto jest piękne. Na tyle, że już samo spacerowanie po ulicach jest wielką przyjemnością. Śliczne, odnowione i zadbane kamienice w połączeniu z zielenią palm i bananowców sprawiają bardzo przyjemne wrażenie. Jest czysto i ładnie, od chodników po dachy domów, widać rękę gospodarza. Wygląda to tak, jakby Walencja brała udział w konkursie na najbardziej zadbane i wypieszczone miasto świata.

Palmiarnia (L’Umbracle), jeden z obiektów zespołu Ciudad de Las Artes Las Ciencias

Architektura jest zdecydowanie mocną stroną Walencji. Od tej zabytkowej, z której mamy piękne przykłady obiektów w stylu romańskim, gotyckim i barokowym, po współczesną, ze słynnym futurystycznym kompleksem Ciudad de Las Artes y Las Ciencias na czele. To ostatnie jest rewelacyjnym przykładem tego, jak ambitną i przemyślaną inwestycją architektoniczną można ponieść atrakcyjność miasta. Wielkie uznanie dla włodarzy, że się na coś takiego porwali. Przy tej okazji po raz kolejny wypada wyrazić żal, że w Polsce podobnych działań niemal nie uświadczymy.

Największe w Europie oceanarium. Wielka atrakcja dla rodzin z dziećmi

Na zakończenie jeszcze jedna uwaga. Zespół Ciudad de Las Artes y Las Ciencias trzeba zobaczyć minimum dwa razy. W dzień i po zachodzie słońca, kiedy jest oświetlone. Naprawdę warto!

Zobacz też: Puerta del Sol