W branży burza. Zaczęło się wczoraj wieczorem. Turystyczne fora chyba nigdy nie były tak rozgrzane. Najlżejsze epitety krążyły wokół słowa „skandal”, a spora część wypowiedzi ze względu na ich mocno emocjonalny charakter, nie nadaje się do zacytowania.
Co się stało?
O godz. 19:00 odbyła się wideokonferencja z udziałem pani minister Jadwigi Emilewicz. Z jednej strony przedstawiciele branży, prezesi organizacji branżowych skupiających tysiące przedsiębiorstw, z drugiej urzędnicy Ministerstwa Rozwoju. Zapis z tego roboczego spotkania znajduje się na stronie ministerstwa, polecam obejrzeć, to wiele mówiący materiał.
Konferencja w Ministerstwie Rozwoju, 8 czerwca 2020 r.
A jeśli ktoś chce szybciej uzyskać informacje na temat tego spotkania, to polecam np. te dwa artykuły: Branżo turystyczna, giń w ciszy oraz: Emilewicz: Bon turystyczny – tak. Inna pomoc dla turystyki – nie.
W czym rzecz? Wczoraj Ministerstwo Rozwoju miało kapitalną i wyjątkową okazję wsłuchać się w głos branży, skorzystać z naszych diagnoz i pomysłów. Albo przynajmniej pokazać, że pochyla się nad problemami sektora odpowiadającego za około 1,5 mln miejsc pracy. Że interesuje się losem setek tysięcy ludzkich dramatów – osób, którym świat spod nóg ucieka, bo ich firmy bankrutują, a przez ostatnie trzy miesiące na ratowanie przedsiębiorstw wydali prywatne oszczędności.
Tymczasem co? Nic! Arogancja i buta, brak zrozumienia. Konferencja właściwie była reklamą bonu 500 plus.
Czekając na wczorajsze spotkanie i biorąc za dobrą monetę zapewnienie nadesłane z Kancelarii Premiera, że rząd pochyli się nad problemami branży, odwołaliśmy przewidzianą na dziś demonstrację w Warszawie. Już wiemy, że to był błąd.
Wygląda na to, iż rządzący liczą na to, że społeczeństwo nie zrozumie istoty rzeczy i przyjmie za pewnik, że skoro dano „500 plus”, to branża turystyczna otrzymała pomoc i po problemie.
Skoro tak, to trzeba powiedzieć, jak rzecz wygląda naprawdę. Jedna z osób prowadząca biuro podróży napisała prostą rzecz, z której ludzie spoza branży mogą nie zdawać sobie sprawy. Cytuję:
WYOBRAŹ SOBIE, ŻE PRACUJESZ CAŁY WRZESIEŃ, PAŹDZIERNIK, LISTOPAD, GRUDZIEŃ, STYCZEŃ, LUTY…….A TU PRZYCHODZI MARZEC…….I MUSISZ ODDAĆ CAŁE SWOJE WYNAGRODZENIE.
No właśnie. Jeśli komuś zamknięto gabinet fryzjerski czy siłownię, to jest to dramat finansowy, brak możliwości zarabiania przez kilka miesięcy, to jasne. Ale w przypadku biur podróży pozbawiono nas dochodu nie z trzech miesięcy licząc od kwietnia do czerwca, ale odebrano nam to, co zarobiliśmy pracując od września roku zeszłego! Od siebie mogę dodać, że co najmniej od września, bo na przykład w naszym biurze, nad wycieczkami zaczynamy pracować przynajmniej rok wcześniej.
Tak więc we wrześniu roku 2019 roku zaczynamy tworzyć produkt (wycieczkę) przewidzianą na maj 2020. To jest sporo pracy, od układania programu, poprzez wyceny, jeżdżenie i sprawdzanie hoteli, restauracji, etc., rezerwację świadczeń, po reklamę, rozmowy z klientami, podpisywanie umów, księgowanie wpłat, raporty do Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego, zgłoszenia do ubezpieczyciela i księgowość. Praca twórcza, kreatywna, ale też sporo biurokratycznych obowiązków. Koszty działania biura, pracownicy, reklamy… Licznik bije. Robimy to wszystko po to, żeby zarobić na tej wycieczce. Kiedy zarobimy? Gdy wycieczka zostanie zrealizowana, czyli w maju 2020 roku. I teraz już rozumiecie?! Maja 2020 r. nie było! To, na co pracowaliśmy od września do marca poszło na marne, straciliśmy wszystko. To tak, jakby komuś w marcu kazać zwrócić całą pensję zarobioną w ciągu ostatnich sześciu miesięcy. Pół roku pracy za darmo!
Ale na tym nie koniec problemów. Gdybyśmy tak po tym, jak marzec odebrał nam wynagrodzenie za pół roku, mogli pójść do domu, by płakać lub odpocząć albo zając się inną pracą. Ale gdzież tam! Trzeba przecież posprzątać, to znaczy odwoływać wycieczki, zabiegać u kontrahentów o zwrot zaliczek, po to, żeby oddać je turystom, tłumaczyć klientom, itd. Czyli dalej praca, i dalej za darmo!
By znowu użyć porównania. Wyobraźmy sobie firmę budowlaną, w której ktoś zamówił budowę domu, zapłacić miał na koniec, odbierając obiekt. Tuż przed odbiorem, gdy wszystko było już niemal gotowe, przyszła powódź i dom zniszczyła. Zamawiający oczywiście nie płaci. Firma budowlana nie tylko, że nie dostanie ani grosza za całą pracę, to jeszcze zalega pieniądze dostawcom materiałów użytych do budowy i na swój koszt musi posprzątać bałagan. Tak właśnie wygląda sytuacja biur podróży.
Zobacz też: Rząd, turystyka i syndrom gotowanej żaby.
Nie jest to wyłącznie nasz problem. Jesteśmy powiązani siecią zależności. Pracowali dla nas piloci i przewodnicy, oni również od miesięcy pozostają bez żadnego dochodu. W dramatycznej sytuacji jest sektor transportowy, bo wycieczki przecież jak nie jeździły, tak dalej nie jeżdżą.
Na kryzysie straciło mnóstwo przedsiębiorstw. Ale proszę porównać dane. Straty w biurach podróży, to nie 25 czy 50 procent, ale w okolicach 100!
Dlatego na wczorajszym spotkaniu apelowaliśmy do pani minister Emilewicz o dedykowany naszej branży program pomocy sektorowej. Usłyszeliśmy, że program już niebawem będzie i nazywa się „500 plus”. Naprawdę! Zdaniem szefowej Ministerstwa Rozwoju ten bon ma dać pracę pilotom wycieczek zagranicznych, przewodnikom pracującym w Polsce z grupami obcokrajowców, hotelom w dużych miastach, firmom transportowym, agentom i doradcom turystycznym oraz takim biurom, jak nasze, zajmującym się wycieczkami egzotycznymi. Śmiać się czy płakać?!
Zobacz: Ministerstwo (NIE)turystyki.
Na zakończenie raz jeszcze, bo to ważne:
WYOBRAŹ SOBIE, ŻE PRACUJESZ CAŁY WRZESIEŃ, PAŹDZIERNIK, LISTOPAD, GRUDZIEŃ, STYCZEŃ, LUTY…….A TU PRZYCHODZI MARZEC…….I MUSISZ ODDAĆ CAŁE SWOJE WYNAGRODZENIE.
Czy będziemy protestować, urządzać demonstracje? Nie wiem. Jest jeszcze jakaś iskierka nadziei, że może Senat zajmie się naszą sprawą, że może premier się obudzi i naprawi to, co zepsuła pani minister Emilewicz. Natomiast z całą pewnością czekać już nie ma na co!