Wchodząc dziś do budynku Uniwersytetu w Białymstoku, otrzymałem opakowanie prezerwatyw i ulotkę informującą o zagrożeniu wirusem HIV. Dużo tam o profilaktyce. To akcja jednej z partii. Brawo! Wreszcie bliżej ludzi. Mam wrażenie, że w Polsce, ciągle jeszcze postrzega się politykę przez pryzmat smutnych panów w garniturach, wygłaszających mądre i poprawne rzeczy na tzw. salonach. Więc nie zdziwię się jak dziś jeszcze, w wieczornych wiadomościach, pojawią się komentarze typu: „partia co rozdaje kondomy”. I dobrze, niech rozdaje. Dobrze, że ma odwagę.
A poza tym, u nas jakoś cicho o Światowym Dniu Walki z AIDS. Media oczywiście obowiązkowo odhaczają temat, ale bez szczególnego entuzjazmu. Szkoda.
Problem znam z zagranicznych podróży. Są na świecie miejsca, gdzie o roli i znaczeniu prezerwatyw, informuje się dzieci już w pierwszej klasie szkoły podstawowej! Odwiedzamy szkołę w Etiopii. Ubogo. Budynek składa się z kilku prostych, murowanych baraków. Pomoce naukowe, to głównie obrazki namalowane na zewnętrznych ścianach. Jest budowa oka i układ okresowy pierwiastków. Dobry sposób, żadnych kosztów, po prostu, ktoś ze zdolniejszych nauczycieli namaluje, i już jest. Dzieci uczą się nawet w czasie przerwy, biegając między barakami. Jedyna nowoczesna, przywieziona z zewnątrz „pomoc naukowa” jaką dostrzegam, to wisząca na ścianie, przy biurku nauczyciela, tablica informująca o profilaktyce AIDS. Może dzięki temu wskaźnik nosicieli wirusa HIV w Etiopii, jak na miejscowe warunki, nie jest duży. Według statystyk to rząd wielkości od 4 do 5 proc. Jeżdżąc po kraju da się też zobaczyć bilbordy zachęcające do używania prezerwatyw. Niektóre są szczególnie urokliwe, stare, metalowe, w połowie zardzewiałe, swoje już zrobiły.

Fragment tablicy ze szkoły podstawowej (Etiopia).
W niejednym kraju z publicznych pieniędzy prowadzi się akcje zachęcające do używania prezerwatyw. Od lat tak jest w Indiach. Ma to również związek, z trwającą dziesięciolecia, polityką ograniczania przyrostu naturalnego. Długo zastanawiano się dlaczego Indusi nie polubili prezerwatyw. Nie cieszyły się one większą popularnością, a powód nie był znany. Zrobiono wreszcie szerokie badania społeczne. Okazało się, że te produkowane za granicą lub na zachodnich maszynach są po prostu zbyt duże i niewygodne w użyciu.
W indyjskiej klasie średniej wytworzył się też ciekawy obyczaj zaręczynowy. Z tej okazji, narzeczeni wręczają sobie wyniki testu na obecność wirusa HIV.
Zmienia się struktura zakażeń. Tak, jak kiedyś dochodziło do nich głównie poprzez kontakty homoseksualne i wstrzykiwanie narkotyków, tak dziś dominują przygodne kontakty seksualne u osób heteroseksualnych! I wcale nie jest tak, że Polski to nie dotyczy! Moja branża, czyli turystyka, niestety, ma tu coś do powiedzenia. Panie wyjeżdżające w poszukiwaniu przygód do Egiptu czy Tunezji, to już nie jest margines, to powszechne zjawisko. Podobnie panowie gustujący w Tajlandii. Ile z tych osób nawet nie ma świadomości, że jest nosicielem wirusa HIV?!

Kusząca turystyka
Oczywiście, że najlepsza i pożądana jest wierność i ograniczenie do jednego partnera. Ale pokażcie mi kraj i społeczeństwo, gdzie to działa! Rządy bogatych, skandynawskich krajów mogą wprowadzać kary za korzystanie z usług prostytutek i chwalić się, że w ten sposób zlikwidowały domy publiczne. Tyle, że to fikcja, ponieważ ich zamożnych obywateli stać na wyjazdy do Tajlandii, Estonii czy Polski. Korzystają na tym biura podróży. To zresztą temat na oddzielną opowieść. Z czasem kraje europejskie będą musiały pomyśleć co z tym zrobić. Bo przecież to absurdalne, że obywatel Niemiec, u siebie w kraj karany jest (i słusznie) za najmniejszy przejaw dziecięcej pornografii, ale wystarczy, że wykupi wycieczkę do jednego z państw żyjących z seksturystyki, by mógł robić, co tylko zechce. Taka polityka jest i niemoralna, i nieskuteczna.
Było groźnie i smutno, więc na zakończenie, nieco żartobliwe pytanie: Ciekawe kiedy Unia Europejska wprowadzi takie prawo, że każda wylatująca na wakacje osoba, będzie otrzymywała paczkę prezerwatyw i ulotkę informacyjną? Mogliby wręczać je urzędnicy lub oficerowie sprawdzający paszporty. Albo byłby to dodatek do karty pokładowej. Zobacz też: Seks i turystyka.