W piątek 14 sierpnia Sejm przyjął ustawę określaną jako „kolejna pomoc dla turystyki”. Za głosowało 430 posłów, nikt nie był przeciw, tylko jedna osoba się wstrzymała. W atmosferze ponadpartyjnej zgody dokonano kolejnego propagandowego aktu. Ustawa ta bowiem ma się zupełnie nijak do potrzeb i dramatycznej sytuacji branży. Jest, co najwyżej sprytną przykrywką, mającą stworzyć wrażenie, że pomoc została udzielona.
Przyznać trzeba natomiast, że akt ów przeprowadzono rewelacyjnie. Do ostatniej chwili skrywano projekt ustawy, nie dając tym samym szansy na rzeczową analizę. Gdy już pojawił się na kilka godzin przed głosowaniem, to się okazało, że szybkie wniknięcie w decydujące szczegóły zapisów jest zgoła niemożliwe, ze względu na wyjątkowo zagmatwaną i niejasną formę tekstu. W błyskawicznym pierwszym czytaniu w ramach Komisji Finansów Publicznych, ani posłowie opozycji, ani obecni na sali przedstawiciele Oddolnej Inicjatywy Ratowania Turystyki, nie byli w stanie odnieść się do wszystkich niuansów, skutkujących iluzorycznością deklarowanej pomocy. Podkreślono te najbardziej rażące, ale cóż z tego, skoro przedstawiciele Ministerstwa Rozwoju, odpowiadający za ustawę, bądź je ignorowali, bądź zbywali niejasnymi tłumaczeniami.
Dziś w Senacie, przedstawiciele Oddolnej Inicjatywy Ratowania Turystyki spotkali się między innymi z marszałkiem Tomaszem Grodzkim.
Aktu dopełnił przekaz medialny. Wczorajsze Wiadomości TVP poinformowały, że: Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny wyręczy biura podróży i zwróci klientom pieniądze za niezrealizowane usługi. Przewodnicy i piloci wycieczek dostaną postojowe.
„Wyręczy” jest w tym przypadku słowem-kluczem, sugerującym, że to Fundusz pokryje zobowiązania biur podróży. Można by rzec, że tylko pozazdrościć firmom turystycznym. Otóż przedsiębiorstwa wzięły od klientów zaliczki i nie mogą ich teraz zwrócić, ponieważ pieniądze te zostały przekazane kontrahentom, polskim i zagranicznym, a ci wpłat nie oddają. Mają więc nie lada kłopot, ale to nic, bo państwo bierze problem na siebie i „wyręczy” w tym biura podróży, czyli odda te pieniądze za nich. Wygląda to więc na darowiznę, na bezzwrotną subwencję. A jaka jest rzeczywistość?
Otóż zgodnie z przyjętą w piątek ustawą ów Fundusz pożyczy biurom pieniądze na zwrot zaliczek. Pożyczy na określonych warunkach, z których najważniejszym jest ten, że pożyczka ta będzie wiązała się z kosztami. Występując o kredyt, biuro będzie musiało w ciągu 7 dni, zapłacić 10% (w przypadku podmiotu mniejszego) i aż 11,6% (w przypadku większego przedsiębiorstwa). Z czego 2,5% lub 4,1%, w zależności od wielkości firmy, jest opłatą bezzwrotną, a pozostałą część biuro odzyska pomniejszając o tę kwotę kolejne raty przy spłacie pożyczki. Czyli mówiąc krótko: jest to kredyt z prowizją 2,5 lub 4,1%, a dodatkowo, żeby ów kredyt uruchomić, przedsiębiorca musi na samym początku, z własnych środków wyłożyć całkiem sporą sumę.
Organizatorzy turystyki, szczególnie ci więksi, którzy mają wielki problem z zaliczkami, mocno zabiegali w Ministerstwie Rozwoju o pomoc. Oczywiście nie liczyli na żadne darowizny. Mieli nadzieję na pożyczkę, ale nieoprocentowaną, bo tylko taka byłaby realnym ratunkiem. Biur po katastrofie, jaka nastąpiła w tym roku, po prostu nie stać na żadne procenty, zdecydowanie nie wszyscy udźwigną dodatkowe koszty. Nie mówiąc już o tym, że w tej sytuacji, konieczność wpłacenia 10 lub 11,6% na dzień dobry, może być zaporą nie do przejścia. Myślę, że nie o taką pomoc chodziło.
Ale to nie koniec problemów biur podróży. W rozmowach z Ministerstwem Rozwoju, prowadzonych od czerwca, podkreślaliśmy potrzebę przedłużenia zwolnień z ZUS-u i postojowego. Być może nie dla wszystkich podmiotów z branży, ale na przykład tylko dla tych, które notują spadki minimum 70%. Rozwiązanie wydawało się oczywiste, ponieważ przedsiębiorstwa dalej nie mogły normalnie pracować, nadal nie przynosiły dochodu. I tak, jakimś cudem, utrzymały działalność i zatrudnienie. Tyle, że w ustawie przegłosowanej w piątek, ani zwolnienia z ZUS-u, ani postojowego, w przypadku organizatorów turystyki, nie ma! Na pytanie przedstawiciela Oddolnej Inicjatywy Ratowania Turystyki, minister Gut-Mostwy odpowiedział, że touroperatorzy nie zostali objęci tą pomocą, ponieważ uznano, że Fundusz zwracający zaliczki, jest już wsparciem wystarczającym.
I tu dochodzimy do sedna. Utworzenie Funduszu udzielającego oprocentowanych kredytów na zwrot zaliczek stało się pretekstem do nieudzielenia jakiekolwiek innej pomocy! Funduszu, którego pomoc ze względu na spore koszty, może okazać się iluzoryczna. Zagrywka perfekcyjna. Szach i mat.
Co więcej, wiele biur takiego Funduszu w ogóle nie potrzebuje, ponieważ nie ma problemów z zaliczkami. Do tej pory, nie mogąc doczekać się żadnych wiążących deklaracji ze strony państwa, albo zwrócili zaliczki klientom z własnych, prywatnych środków, albo klienci zgodzili się przyjąć voucher, czyli przenieść wpłacone pieniądze na poczet wycieczek planowanych na przyszły rok. Podobnie biura zajmujące się turystyką przyjazdową do Polski – im również takie rozwiązanie w niczym nie pomoże. W związku z tym argumentowanie, że organizatorom turystyki nie należy się pomoc, ponieważ takową otrzymali już w postaci Funduszu pożyczającego pieniądze na zwrot zaliczek, jest argumentem co najmniej nieuczciwym.
Wróćmy do wczorajszych Wiadomości TVP. Powiedziano w nich również o postojowym dla pilotów i przewodników. Tak, to prawda, dostaną, ale tylko ci, którzy pracowali sezonowo i okresowo zawieszali swoją działalność. Widzicie tu gdzieś sens i logikę?! Pilot wycieczek, który cały rok płaci ZUS, niczego nie zawiesza, pomocy nie otrzyma. Ale ten, który danin państwowych odprowadzał mniej, bo pracował tylko sezonowo, na wsparcie państwa może liczyć. To tym bardziej, szalone rozwiązanie, że w tym roku wszyscy nie pracują jednakowo. Nie pracują, bo nie mogą. A przecież bardzo by chcieli. Od siebie mogę jeszcze dodać, że rząd miał wystarczająco dużo czasu (to już pół roku!) żeby opracować program częściowego przekwalifikowania tych ludzi. Ich wiedzę i doświadczenie można przecież wykorzystać w innych miejscach, na przykład w szkołach, domach kultury czy domach seniora. Niech opowiadają i pokazują zdjęcia, niech pomogą nauczycielom geografii i historii. Podnosiliśmy ten temat, mówiłem o nim na spotkaniu w Ministerstwie Rozwoju w czerwcu. Do tej pory nic. Kompletna indolencja ze strony państwowych instytucji.
Dziś, kilka osób z Oddolnej Inicjatywy Ratowania Turystyki działa w Senacie, spotykając się miedzy innymi z marszałkiem Tomaszem Grodzkim. Senat jest teraz tą instytucją, która może dokonać najważniejszych poprawek w ustawie. Jest też szansą na uruchomienie wreszcie poważnej i merytorycznej dyskusji o sytuacji w branży turystycznej.
Bardzo potrzebujemy takiej debaty. Staramy się, pomimo wakacji i sezonu ogórkowego, działamy na zdwojonych obrotach. W czwartek byłem w Sejmie. Na zaproszenie Klubu Parlamentarnego Lewica, razem z Darkiem Panufnikiem, wzięliśmy udział w konferencji prasowej poświęconej branży turystycznej. Bez określania takich czy innych sympatii politycznych, wsparliśmy posłów Dariusza Wieczorka i Arkadiusza Iwaniaka, którzy zechcieli zająć się tematem. Na stronie internetowej Klubu Parlamentarnego pojawiła się relacja z konferencji, a w niej między innymi, taki fragment:
Należy przypomnieć, iż turystyka wytwarza 6% PKB i tworzy ponad 1,5 mln miejsc pracy, ale przede wszystkim przynosi wielkie dochody do krajowego budżetu. Jeżeli rząd nie wprowadzi odpowiednich rozwiązań i nie pomoże firmom, tej branży grożą masowe zwolnienia.
Oczekujemy od rządu rozmów oraz prac nad uruchomieniem specjalnego programu sektorowego nakierowanego na pomoc zagrożonym firmom. Przedstawiciele branży ostrzegają, że straty będą długofalowe, lukę pozostawioną przez upadające polskie firmy szybko zapełnią firmy z krajów, które już dziś wspierają swoich przedsiębiorców.
Składamy wniosek do pani marszałek Elżbiety Witek o pilne zwołanie Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki, abyśmy mogli porozmawiać o problemach, z którymi mierzy się branża turystyczna.
Można podsumować to tak, że wreszcie w polskim Parlamencie padły oczekiwane słowa. W szóstym miesiącu paraliżu polskiej turystyki!
Oczywiście, ani po zeszłotygodniowych spotkaniach w Sejmie, ani po dzisiejszych w Senacie nie wpadamy w przesadny entuzjazm. Wiemy, że od słów do czynów długa droga, a rola opozycji w konstruowaniu wchodzących w życie aktów prawnych jest znikoma, ale może zdarzy się przynajmniej tyle, że wielki problem sporej części polskiej gospodarki, do tej pory pomijany, wreszcie zostanie podniesiony w takim stopniu, na jaki zasługuje. I może uda się wyjść poza propagandowe frazesy.
PS
W ustawie z 14 sierpnia jest więcej arcyciekawych kwiatków. Zaskakujące zapisy i niejasności, to standard tego aktu prawnego. Niepewność dotyczy choćby agentów turystycznych, o czym z całą pewnością będzie jeszcze okazja wspomnieć.
Zobacz też: Biura podróży i koronawirus. To, co najważniejsze!